niedziela, 28 września 2014

Happily cz.12 "Wciąż się boisz?"



                            ~~Lily~~
Po wyjściu Zayna, wzięłam długą i ciepłą kąpiel. Spędziłam w wannie naprawdę dużo czasu, dopóki woda nie zaczęła stygnąć. Później przebrałam się w luźną koszulkę i dresy, w których mogę dzisiaj spać. Wysuszyłam włosy i wróciłam do sypialni. Przez taką pogodę na dworze zrobiło się ciemno, znacznie szybciej niż zwykle. Nie byłam z tego zadowolona. Było ponuro, a ja siedziałam sama w domu.. westchnęłam i zeszłam na parter, kierując się do kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek i usiadłam przy wysepce, zaczynając jeść moją kolację.

Kiedy jadłam ostatnią kanapkę w kuchni zgasło światło. Co do cholery…
Boję się ciemności, więc natychmiast wyjęłam latarkę z szuflady i podbiegłam do włącznika… nic.. nie ma prądu.. świetnie, gorzej być nie może..
Zagrzmiało…
A jednak może być gorzej…
Odłożyłam swój talerz do zmywarki, po czym wbiegłam na górę. Nic nie poradzę na to, że cholernie boję się burzy. Znalazłam kilka świeczek, po czym zabrałam je do salonu i zapaliłam, stawiając na kilku szafkach, stoliku do kawy i na komodzie. Usiadłam na kanapie i przykryłam się kocem. Co teraz? Będę tak siedzieć w nadziei, że burza ustąpi albo, że mama wróci wcześniej, czego najmniej się spodziewałam. Wzdrygnęłam się, kiedy zaczęło się błyskać, a grzmoty po raz kolejny przerwały ciszę. Oparłam głowę o poduszkę i leżałam do momentu, aż nie usłyszałam czegoś dziwnego.
Ktoś pukał do drzwi.
Wzdrygnęłam się, po czym wstałam. Jak najciszej, zbliżając się do drzwi.
Kto to może być?
Może nie powinnam otwierać?
-Otwórz, to ja- usłyszałam stłumiony głos, więc natychmiast podbiegłam do drzwi, otwierając je
-Zayn?- wyszeptałam zaskoczona
-Hej..- uśmiechnął się, chowając dłonie do kieszeni dżinsów
-Wejdź- odsunęłam się i wpuściłam go do środka, zamykając za nim drzwi na klucz
-Coś się stało?- pytam, spoglądając na niego. Tym razem jest suchy. Jedynie jego włosy są lekko mokre od deszczu. Zapewne zmókł, kiedy biegł do drzwi od samochodu. Chłopak miał właśnie coś powiedzieć, kiedy kolejny raz zagrzmiało. Tym razem mocniej.. na tyle mocno, że podskoczyłam ze strachu
-Tak myślałem, że się boisz- zaśmiał się
-Dlatego przyjechałem. Mówiłaś, że nie ma twojej mamy, więc..- zaczyna
-Dobrze, że jesteś. Cholernie boję się burzy- przyznaje, a on uśmiecha się i ściąga swoją kurtkę, wieszając ją na jednym z wieszaków.
-Napijesz się czegoś?- pytam, prowadząc go do salonu
-Nie dzięki. Nie mam na nic ochoty- westchnął, kopiąc w stolik do kawy
-Sorry- zaśmiał się
-W porządku.- prychnęłam, a on usiadł na kanapie obok mnie
-Fatalna pogoda- westchnęłam, próbując przerwać niezręczną ciszę, którą wypełniał tylko stukot deszczu na zewnątrz
- Tak. Naprawdę źle się prowadzi w taką pogodę- przyznał
-Nie musiałeś przyjeżdżać. Jakoś bym sobie poradziła- kiedy kończę, na zewnątrz ponownie zaczyna grzmieć, więc lekko się wzdrygam
-Właśnie widzę- uśmiecha się lekko.
-Co chcesz robić?- pytam
-Nie wiem.. pogadajmy. Tak po prostu- wzrusza ramionami
-Tak po prostu? Chcesz mi powiedzieć, że jechałeś tutaj po to, żeby tak po prostu pogadać?- unoszę brwi i przykrywam się kocem
-Tak.. właściwie tak- spogląda na mnie, a ja w półmroku widzę jedynie zarys jego twarzy
-Ok..
-Boisz się też ciemności?- pyta
-Dlaczego pytasz?
-Wszędzie stoją świeczki- uśmiecha się
-Ta.. boję się ciemności- przyznaję
-W takim razie, co robiłaś w nocy na ulicy.. wtedy?- zapytał z uśmiechem
-To co innego- wzruszam ramionami
-Ty nie boisz się niczego?- pytam
-Na pewno nie burzy ani ciemności- stwierdza
-No tak… Zayn?-
-Tak?- spogląda na mnie, więc mówię dalej
-Cieszę się, że przyjechałeś. Nie mam pojęcia, kiedy wróci mama, a Samantha raczej nie wpadnie- wyjaśniam mu
-Nie ma za co. I tak nie mam co robić.- odpowiada
-A jakaś dziewczyna?- pytam
-Nie ma żadnej dziewczyny.- prycha
-Sorki.- wzdycham
-Przestań. A co z twoim byłym? Nie utrzymujecie kontaktu?- pyta
-Nie. Nie chce utrzymywać z nim kontaktu. To kompletny cham.- tłumaczę
-Dlaczego zerwał?- dopytuje się
-Już ci mówiłam. Stwierdził, że nie chce się już „przyjaźnić” –przypominam mu
-Tak, ale dlaczego?- drąży temat
-Nie wiem.. Tak po prostu. Nie wiem.. może dlatego, że nie traktowałam tego poważnie.. wiesz, raczej go nie kochałam.. tak myślę..Tak naprawdę to był chyba tylko przyjaciel, a on wiedział, że nie ma na co liczyć- wzruszam ramionami
-Więc dlaczego uważasz, że to cham. I tak go nie kochałaś?- pyta, a ja rozsiadam się wygodniej, opierając o poduszki obok niego
-Zranił mnie. Mimo wszystko myślałam, że mogę na niego liczyć. Był dla mnie ważny.- motam się
-Kochałaś go- stwierdza
-Nie.. nie wiem..Tak czy inaczej, to się skończyło, a on zerwał kontakt. Więc nie ma co rozmyślać- wzdycham
-Skoro tak twierdzisz- patrzy na mnie, a na jego usta znowu wpływa mały uśmiech
Cholera! Zaczęło grzmieć tak mocno, że ponownie podkuliłam się na kanapie.
-Nienawidzę tego- marudzę
-Nie ma się czego bać. Chodź- wstaje i wyciąga do mnie dłoń
-Co? Gdzie?- pytam
-Zaufaj mi. Obiecuję, że to nic strasznego- uśmiecha się, więc chwytam jego dłoń i wstaję z kanapy, nie zrzucając z ramion cieplutkiego koca
-Masz tu taras?- pyta
-Tak.. tylne wyjście w kuchni- tłumaczę wskazując na sąsiednie pomieszczenie. Zayn ciągnie mnie w tamtym kierunku, a ja nie mam pojęcia co chce zrobić.
-Ty chyba nie chcesz wyjść na zewnątrz?- pytam przerażona, kiedy chce otworzyć drzwi. Zamiast odpowiedzieć otwiera je i zabiera mnie na zewnątrz. Taras jest zadaszony, więc nie mokniemy, kiedy stajemy na zimnych deskach.
-Jestem boso- informuję go
-Stań na moich butach
-Co? Nie. Nie ma mowy jestem za ciężka- śmieję się
-Nie jesteś. No dalej- podchodzimy do schodków, a on staje za mną, więc ostrożnie wchodzę na jego buty.
-Ok. a teraz spójrz- obejmuje mnie w pasie, żebym nie spadła i wskazuje palcem na niebo
-Dostanę zawału, kiedy zagrzmi. Zdajesz sobie z tego sprawę- śmieję się, lekko zdezorientowana przez to, że jest tak blisko mnie. Właściwie czuję jego oddech na mojej szyi. Błysnęło się, a Zayn zaczął odliczać
-5,4,3,2,1- kiedy skończył, ja pisnęłam, a on zaczął się cicho śmiać, kiedy niebo przeszył grzmot
-Wracajmy- jęknęłam, ale on ani drgnął
-Nie ma się czego bać. Lily to nic strasznego. Spójrz na niebo i nie zamykaj oczu, kiedy się błyska- powiedział mi na ucho. Tak też zrobiłam.

-Wow..- zaśmiałam się, kiedy błyskawica po raz kolejny przeszyła niebo
-To w sumie nie takie straszne- stwierdziłam, a Zayn mi przytaknął
-Wciąż się boisz?- zapytał
-Tak.. ale mniej- stwierdziłam
-Chcę się odwrócić- informuję go, a on mnie puszcza. Szybko odwracam się do niego i chwytam jego ramiona, bo wciąż stoję na jego stopach
-Dziękuję- uśmiecham się i całuję go w policzek
-Wracajmy. Jestem ciężka- przypominam i szybko wracam do środka, a on za mną.
-Dlaczego tak panicznie boisz się burzy?- pyta, opierając się o blat w kuchni, a ja siadam na wysepce naprzeciwko niego.
-Nie wiem. Zawsze mnie to przerażało. Wiesz ten hałas- tłumacze mu
-Chcesz się napić?- pytam ponownie
-Może wody- wzdycha
-Jasne- zeskakuję na podłogę i podchodzę do lodówki
                         ~~Zayn~~
Kiedy Lily nalewa nam wody, nagle zapala się światło.
-O no i mamy prąd- uśmiecham się, a ona podaje mi szklankę
-W końcu- wzdycha, a ja szybko jej się przyglądam. Po ciemku nie wiele widziałem. Ma na sobie szare dresy i luźną bluzkę. Włosy ma związane w kucyka, a na jej twarzy nie ma makijażu. Teraz nie rozumiem, po co w ogóle go nakłada. Wygląda tak równie dobrze.
-Chyba mogę już wracać do domu. –stwierdzam
-Już?- pyta
-Tak. Nie boisz się już tak burzy, no i wróciło światło, więc..- tłumaczę
-Myślałam, że zostaniesz trochę dłużej- wyznaje
-Ok. jeśli chcesz. –wzdycham i spoglądam na zegarek. Dochodzi już 21:30. Kiedy dopijamy naszą wodę, wracamy na kanapę i rozmawiamy jeszcze chwilkę. Lily wygodnie układa się na kanapie, a ja słucham jak opowiada mi o swoich przyjaciołach. Kończy na Samancie, kiedy zasypia. Siedzę przy niej jeszcze chwilkę, po czym dokładniej okrywam ją kocem. Gaszę wszystkie świece, które wciąż się paliły i wychodzę z jej domu…
                              ~~Lily~~
Budzą mnie ciche kroki w salonie, więc powoli otwieram oczy
-Lily? Dlaczego śpisz tutaj?- mama pochyla się nade mną, a ja od razu zrywam się na równe nogi. Zayn… gdzie on jest?
-Która godzina?- pytam zaspana
-Prawie północ. Idź do swojego pokoju. Tutaj jest niewygodnie.- całuje mnie w czoło i drepcze do kuchni, zapewne zostawić zakupy jakie zrobiła po drodze. Wzdycham, po czym wbiegam po schodach na górę i szybko wchodzę pod kołdrę. Cholera.. dlaczego zasnęłam przy Zaynie… pewnie kiedy tylko zasnęłam, wrócił do swojego domu. Fajnie nam się rozmawiało, ale oczywiście ja musiałam zasnąć. Poprawiam nieco kołdrę i wzdycham. Burza najwyraźniej już się skończyła. Nie błyska się i nie grzmi, tylko drobny deszczyk odbija się od okien. Uśmiecham się i spokojnie zasypiam..


Budzi mnie dzwonek mojego telefonu, więc niechętnie wyciągam dłoń spod kołdry i sięgam po telefon.
-Halo-odzywam się, nie patrząc nawet kto dzwoni
-Obudziłem cię?- pyta, a ja już wiem, że to Zayn
-Nie… obudziłam się wcześniej- kłamię
-Zasnęłaś wczoraj, więc nie chciałem cię budzić. –zaczyna
-Wyszedłeś zaraz po tym?- pytam
-Tak. Poczekałem jeszcze chwilkę i wróciłem do domu.- wyjaśnia
-W porządku. Tak czy inaczej dziękuję ci za wczoraj.- odpowiadam i szybko siadam na łóżku
-Nie ma za co. Sama przyjemność
-A ty dlaczego już nie śpisz?- pytam, zerkając na zegarek
-Jest 9:30. Właśnie jadę na spotkanie z chłopakami- wyjaśnia
-Prowadzisz i rozmawiasz przez telefon? Chcesz się rozbić?- pytam
-Jestem dobrym kierowcą
-Tak.. każdy tak mówi- prycham
-Ok. w takim razie umów się ze mną dzisiaj. Zrobisz dobry uczynek. Zakończymy rozmowę i się nie rozbiję- odpowiada
-Ok.. gdzie i kiedy? Nie chcę cię mieć na sumieniu
-Przyjadę po ciebie wieczorem. Wcześniej nie mogę. Możemy pójść do kina czy coś- proponuje
-„Czy coś”- śmieję się
-Dobra.. w takim razie o 18:00 u mnie tak?- pytam
-Mi pasuje. Więc do zobaczenia?
-Do zobaczenia Zayn
-A i Lily?- słyszę, chcąc odłożyć telefon, więc przykładam go ponownie do ucha
-Tak?-
-Nie musisz się stroić. We wczorajszych dresach wyglądasz równie ładnie- śmieje się, a ja zamykam oczy ze wstydu
-Do zobaczenia Zayn- mówię ponownie i odrzucam telefon na poduszkę. Zapomniałam, że kiedy wrócił tutaj wczoraj, byłam bez makijażu i w dresach w dodatku z potarganymi włosami… musiałam wyglądać okropnie.. przyłożyłam dłonie do twarzy i zaczęłam się śmiać z ostatniego komentarza Zayna…

-Lily! Śniadanie!- usłyszałam z dołu, więc wstałam i podreptałam na parter
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się
-Dzień dobry skarbie. Jak tam dzień?- zapytała, nalewając mi soku
-Świetnie. W jak najlepszym porządku- szczerzę się
-Widzę, że masz naprawdę świetny humor
-Tak mamo. Jest super
-Co się takiego stało?- pyta, a ja zaczynam jeść swoją jajecznicę
-Nic.
-Chłopak? Jestem pewna, że to chłopak. Jesteś inna. Bardziej pogodna, nie tylko dzisiaj- stwierdza
-Może..- mówię tylko i zajmuję się swoim śniadaniem.
-Dzisiaj mam dzień wolny.- informuje mnie, kiedy zabiera talerze
-To świetnie, odpoczniesz- zawieszam jej rękę na ramię i całuje w policzek
-Wiesz.. nie mam pojęcia, kim jest ten chłopak, ani co zrobił.. ale jeśli masz taki dobry humor, to już go lubię- śmieje się
-Oj mamo.. dlaczego od razu zakładasz, że to chłopak?- pytam
-Widzę kiedy, ktoś jest zakochany- odpowiada, a ja mało co zakrztusiłabym się jabłkiem, które zaczęłam jeść
-Słucham? Mamo ja go nie kocham. Dopiero go poznałam- tłumaczę
-Skoro tak..- wzdycha, ale nie wydaje się być zbytnio przekonana
-Idę się ubrać- wychodzę z kuchni i wracam na górę. Kończę jabłko i wchodzę do łazienki. Biorę prysznic, myję zęby, ubieram się i robię lekki makijaż, po czym wracam do pokoju. Od razu spoglądam na swój telefon i widzę wiadomość od Samanthy
*Sam*
Kochana znalazłam pracę dla ciebie! Przyjdź do kawiarenki jak najszybciej xx. 




ok.. obiecałam że dzisiaj wstawię więc jest :D trochę późno ale co tam...
wiem że trochę krótka.. i beznadziejna... 
cóż... teraz w końcu coś zacznie się rozkręcać.. przynajmniej mam taką nadzieję... 
kochani proszę o komentarze.... 
wiecie że to dla mnie ważne.. BARDZO 
dacie radę dobić do 10 komentarzy?? 
byłoby świetnie... 
więc.. KOMENTUJCIE błagam... 
Jeśli skomentowałaś to... do następnej :*
Mrs.Horan

niedziela, 21 września 2014

Happily cz.11 "Jesteś tak cholernie humorzasta "



-No więc… Lily! Opowiadaj wreszcie, co się wczoraj działo! Jak było z Zaynem?- pyta zaciekawiona Lucy, nalewając do trzech kieliszków czerwonego wina.
Zayn.. właśnie.. przez cały dzień się nie odezwał…
                                                       ****
-Hallo! Lucy do Lily- dziewczyna pomachała mi dłonią, przed oczami, wyrywając mnie z zamyślenia
-Oh.. przepraszam
-Więc.. zaczniesz wreszcie?- pyta zniecierpliwiona Sam
-Dobra.. daj spokój. Nic się nie działo. Przyjechał po mnie, pojechaliśmy do restauracji, do kina i do niego..
-Do niego?!- Lucy niemal wypluła wino z ust
-Ta.. to było niezręczne. Zupełnie jakbym się narzucała… opowiedziałam mu trochę o sobie, a on o sobie. I tak się skończyło. Odwiózł mnie do domu, a teraz nawet się nie odzywa- westchnęłam
-Więc, dlatego jesteś taka dziwna, przez cały dzień.- dumała Sam
-Czekaj, czekaj… martwisz się o to.. czyli..spodobał ci się- drążyła Lucy
-No ta.. tyle, że on chyba nie chce mieć nic wspólnego ze mną. W sumie rozmawialiśmy jakieś 3-4 razy. Ale było fajnie. To on zaprosił, mnie na to spotkanie. Jestem dziwna.. –westchnęłam
-Odezwie się. On też cię lubi. Na pewno.- pocieszała mnie Sam.
-Ok. zmieniamy temat. Lucy, co u ciebie i Andrew? Jak się wam układa?- zaczęłam pytać
-Jest cudnie…- zaczęła i tak właśnie zleciało nam pół wieczoru. Lucy opowiadała o Andrew, a Samantha o chłopaku, który przyjeżdża do kawiarenki. Potem obejrzałyśmy dwie komedie romantyczne, pomalowałyśmy sobie nawzajem paznokcie i robiłyśmy wiele innych bezsensownych rzeczy, przy tym pochłaniając prawie wszystko co kupiłyśmy w supermarkecie. Aż dziwne, że zmieściłyśmy to wszystko. Odpłynęłam gdzieś w połowie filmu z Robertem Pattinsonem…

-Cholera!- obudził mnie brzęk szkła i syknięcie Sam
-Co jest?- zapytałam, podnosząc się z podłogi
-Zbiłam kieliszek. Dobrze, że Lucy jest w łazience.- szepnęła. Pozbierała szybko wszystkie kawałki szkła i wrzuciła je do śmietnika.
-Tylko cicho- szepnęła, zaczynając chichotać. Oczywiście nie miała zamiaru poinformować przyjaciółki, że zbiła jej kieliszek do wina 
-Boli mnie głowa- jęknęłam, idąc za nią do kuchni
-Dziwisz się. Wypiłyśmy wczoraj dwie butelki wina, a później Lucy przyniosła nam zapasy Andrew.- przypomina mi. No tak.. trochę zabalowałyśmy
-Mam nadzieję, że nie będzie się gniewać- zaśmiałam się, przykładając sobie szklankę z zimną wodą do skroni
-Hej dziewczynki- do kuchni wpadła zadowolona, wykąpana Lucy
-Ciszej- jęknęłam, na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać
-Masz tutaj tabletki i idź wziąć prysznic- powiedziała Lucy podając mi dwie aspiryny.
-Dzięki- łyknęłam je i podreptałam do łazienki
-Gdyby dzwonił Zayn to odbiorę!!- usłyszałam wołanie Sam
-Nie zadzwoni!- odkrzyknęłam, wchodząc do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam zęby. Ubrałam się i związałam włosy w kucyka. Kiedy wróciłam do salonu, na kanapie siedział Andrew, kończąc nasze chipsy
-No cześć młoda- uśmiechnął się, widząc mnie
-Cześć. Co tak wcześnie?- zapytałam
-Wcześnie? Kochana jest 12:30. – prychnął, ciągnąc mnie za sobą do kuchni
-Naleśniki gotowe- odezwała się Lucy, stawiając pełny talerz na blat stołu
-Pysznie- uśmiechnął się chłopak, całując ją w policzek i zasiadając do stołu, co zaraz zrobiły dziewczyny i ja.
-Więc co robiłyście, przez całą noc?- zapytał
-Gadałyśmy, piłyśmy, oglądałyśmy, malowałyśmy, jadłyśmy i jeszcze raz piłyśmy- zaśmiała się Sam
-Piłyście… a co?- zapytał, nieco podejrzanie
-Wino- odezwałam się, jak gdyby nigdy nic
-Ta… i tak jakby to powiedzieć… nasz mały zapas też- odezwała się Lucy, a Andrew przestał gryźć kawałek naleśnika
-Chcesz mi powiedzieć.. że wypiłyście wszystko?- zapytał
-No tak jakby..- powiedziałam
-O cholera!- prychnął i zaczął się głośno śmiać
-Z czego się chichrasz kretynie!- krzyknęła uradowana Sam
-Chciałbym to widzieć..- mówił przez śmiech
-Bo się zakrztusisz..- uniosłam brwi z rozbawienia
-A wy, co robiliście?- zapytała go Lucy
-Byliśmy pograć w bilard.- powiedział, kiedy się opanował
-Chcesz mi powiedzieć, że bez alkoholu?- zapytała Sam. W momencie, kiedy Andrew miał odpowiedzieć, zadzwonił telefon
-To nie mój- powiedział chłopak
-Mój też nie- odezwała się Lucy
-Ani mój- Sam wzruszyła ramionami
-O cholera Lily, może to Zayn- krzyknęła Lucy i zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę salonu, a za nią Samantha.
-A tym co?- zapytał Andrew, unosząc brwi
-Nie pytaj- westchnęłam, idąc za nimi i zostawiając chłopaka samego z naleśnikami
-To nie on… to twoja mama- powiedziała zawiedziona Sam, podając mi telefon
Zabrałam komórkę i odebrałam.
-Córciu nadal jesteś u Lucy?- zapytała
-Tak. Dopiero wstałyśmy.. coś się stało?
-Nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wrócę dzisiaj nieco później. Muszę zastąpić koleżankę- wyjaśniła
-Oh.. dobrze..martwię się o ciebie- mama zdecydowanie za dużo pracuje
-Córciu.. to moja praca. Obiecuję, że wezmę trochę urlopu i wyjadę do Spa.- śmieje się
-Trzymam cię za słowo. Zasługujesz na wypoczynek- mówię
-W porządku. Muszę kończyć. Baw się dobrze.- odpowiada i się rozłącza
-I co?- pyta Lucy
-Nic. Zostaje po godzinach- informuję je
-Co z Zaynem?- pyta Sam
-Daj spokój. Zadzwoni jak będzie chciał- wzruszam ramionami, udając obojętną, chociaż wcale tak nie jest
-Dobra dobra. Ja już swoje wiem. Wpadłaś skarbie- śmieje się Sam
-W nic nie wpadłam. Przestań. Będę lecieć. Dziękuję za wczoraj, było suuper- śmieję się sztucznie, przytulając przyjaciółki
-Musimy częściej robić babskie wieczorki- Lucy się uśmiecha i przytulamy się
-A ja…- w progu staje Andrew, ze smutną minką
-Mnie nikt nie przytuli, no nie?- pyta, udając płaczące dziecko
-Lecę..- wzdycham z uśmiechem i zabieram swoją torbę, udając się do wyjścia. Było fajnie.. naprawdę fajnie się bawiłam z dziewczynami. Dawno nie było takich wieczorów i zdecydowanie się z nimi zgadzam, żeby to powtarzać.
Kiedy dochodzę do swojego domu, spoglądam na telefon, w nadziei że zobaczę tam jakiegoś sms’a czy coś.. idiotka!
-Głupia idiotka- mówię do siebie, rzucając torbę na kanapę.
---Zayn..
Wiem jak to wygląda.. nie odzywam się do niej prawie od dwóch dni. Ale nie wiem co mam zrobić. Co mam powiedzieć? Zabrać ją gdzieś? Zadzwonić? Dać spokój i nie odzywać się w ogóle? Ugh.. nigdy nie umiałem podejmować decyzji, jeśli chodzi o dziewczyny i te rzeczy..
Tak naprawdę zachowałem się trochę jak idiota. Zabrałem ją tutaj i co? Właściwie nie dziwię się, że zaraz chciała wracać. Praktycznie ją ignorowałem.
Wstałem z kanapy, wychodząc do kuchni, gdzie zostawiłem telefon. Zadzwonić.. czy nie.. oto jest pytanie..
Dobra.. dość tego.. wybrałem jej numer i nacisnąłem na zieloną słuchawkę czekając, aż odbierze.
---Lily..
Prawie zasnęłam na kanapie i zrobiłabym to gdyby nie dzwoniący telefon. Zayn. cholera ZAYN. Westchnęłam wstając i natychmiast przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie
-Halo- odezwałam się pierwsza
-Lily. Cześć.. –zaczął niepewnie
-Cześć.
-Zastanawiam się, czy nie chciałabyś się spotkać..- zaczyna.
Jest! Jest! Jest!
Miałam ochotę skakać z radości
-Um.. jasne. Gdzie?- pytam
-Kawiarenka? Twoja ulubiona?- jest trochę niepewny
-Jasne. Więc o 17:30?- pytam
-Tak. W sumie mogę po ciebie przyjechać. –mówi- jeśli chcesz- dodaje
-Jasne. Będę czekać- uśmiecham się
-Ok. pa.- mówi i się rozłącza. Westchnęłam, natychmiast wbiegając na górę..najwidoczniej wcześniej jednak przysnęłam, bo mam tylko pół godziny.

10 minut… Zayn powinien być tutaj 10 minut temu.. może się rozmyślił… może uznał, że to był zły pomysł… nie wiem. Ważne było to, że wciąż go tutaj nie było. Spieszyłam się. Miałam 30 minut, żeby się przyszykować, ale nic z tego, bo on nie przyjechał i nie raczył mnie nawet o tym poinformować. Nie stałabym tutaj jak idiotka. Westchnęłam zrezygnowana i usiadłam na schodkach przed domem.
Świetnie.
Właśnie miałam wrócić do domu, kiedy pod dom podjechał nowy, czarny samochód. Zayn.
-Hej.- natychmiast wysiadł z wozu, żeby do mnie podejść
-Hej- burknęłam, wstając z zimnych schodów
-Przepraszam za spóźnienie. Niestety kilka fanek mnie zauważyło. Nie zawsze da się przejść niepostrzeżenie.- wyjaśnia.
 Oh.. więc to nie jego wina
-W porządku- uśmiecham się lekko
-Możemy iść?- zapytał
-Iść?- byłam trochę zdziwiona
-Tak. Jest dość ładna pogoda, więc… pomyślałem, że moglibyśmy się przejść. –powiedział
-Oh. Jasne. W sumie dobry pomysł- westchnęłam, po czym Zayn zamknął swój samochód i zaczęliśmy iść w stronę kawiarenki.
-Więc..- zaczęliśmy w tym samym momencie
-Ty pierwsza- zaśmiał się, wkładając ręce do kieszeni. Wyglądał dziś trochę inaczej niż zwykle..znaczy.. dziś zamiast jego czarnej, skórzanej kurtki była szara bluza.. co wyglądało na nim naprawdę dobrze..
-Ok. Co słychać?- zapytałam
-W porządku. Mamy teraz trochę pracy. Oh. Zapomniałbym. Naprawdę przepraszam, że się nie odezwałem. Byłem zajęty i..- przerwałam mu
-Zayn. nie musisz mi się tłumaczyć. Serio
-Tak. Ale przykro mi.- westchnął.
-Daj spokój. Nie ważne
-A co u ciebie. Jak ci minął wczorajszy dzień?- zapytał w końcu
-Byłam przez cały czas z przyjaciółkami. Wiesz.. babski wieczór i takie tam…- zaśmiałam się
-To te wieczory, kiedy przyjaciółki obgadują wszystkich i wszystko?- zapytał, nieco rozśmieszony
-Nie prawda- szturchnęłam go w ramię
-Nie obgadywałyśmy nikogo… no może trochę- przyznaje, a Zayn wybucha śmiechem
-Mnie też?- zapytał
-Nie- powiedziałam, niepewnie
-Bo ci uwierzę..- zmrużył oczy, jednak wciąż wydawał się być rozbawiony
-Oh.. daj spokój. Może mi powiesz, że kiedy ty spotykasz się z przyjaciółmi to nie obgadujecie nikogo? Żadnych dziewczyn, sytuacji? Nic? –pytam i czuję się zupełnie swobodnie
-Tak. Tak właśnie jest. Nikogo nie obgadujemy- wyjaśnia
-Ta… bo ci uwierzę..- zacytowałam go, z przed kilku minut, na co chłopak się uśmiecha.
-Zayn?- słyszymy, gdzieś za nami, więc obydwoje się odwracamy
-Cześć- powiedziała młoda dziewczyna. Gdzieś około 16 lat… tak myślę
-Hej- powiedział Zayn, uśmiechając się
-Mogę prosić autograf? I zdjęcie? Proszę cię..- zapytał z nadzieją
-Jasne, że tak.- powiedział, po czym przytulił ją, a ta zrobiła zdjęcie swoim telefonem. Po czym podała mu go, mówiąc żeby podpisał się na obudowie. Z tego co słyszałam, miała na imię Aggie.
-Dziękuję. Bardzo was kocham- powiedziała, a Zayn chwileczkę z nią porozmawiał, po czym odeszliśmy od niej.
-Przepraszam za to- zaczął
-Przestań. Rozumiem, sama też skorzystałabym, gdybym spotkała swojego idola.- zapewniłam go
-Oh.. jeśli chcesz autograf, wystarczy powiedzieć- zaśmiał się, kiedy wchodziliśmy do kawiarenki, zajmując dokładnie ten stolik, co kiedyś
-Mamy swój własny stolik?- zapytałam rozbawiona
-Ten wydaje się być w porządku- wzrusza ramionami, po czym czekamy chwilkę na przyjście kelnerki… oczywiście Sam…
-Hej- uśmiechnęła się i pościła do mnie oczko tak, żeby Zayn tego nie widział
-Co podać?- zapytała
-Ja poproszę kawę i ciastko francuskie- powiedziałam z uśmiechem
-Ok. a co dla ciebie?- zapytała Zayna
-Kawa i sernik- powiedział krótko
-Ok. zaraz przyniosę.-uśmiechnęła się i już jej nie było. Jednak zanim zniknęła za bratem, odwróciła się i uniosła dwa kciuki w górę, z szerokim uśmiechem na ustach, na co wywróciłam oczami i wróciłam do rozmowy z Zaynem
-Więc, czym się teraz zajmujecie?- zapytałam
-Pisaniem. Wciąż piszemy nowe kawałki, na kolejną płytę. – wyjaśnił krótko
-Oh. I jak idzie?- zapytałam.. 
-Świetnie. Mamy cały czas nowe pomysły. Więc z pisaniem nie ma problemu- uśmiechnął się, po czym zapadła między nami krótka cisza, którą przerwała Sam
-Proszę. Zamówienia dla was.- uśmiechnęła się, stawiając kawy i ciastka na stole
-Dzięki Sam
-A i jakbyście chcieli dokładki ciasta, to mnie wołajcie.. – zaśmiała się i odeszła
-Jest szalona.- stwierdziłam
-Zauważyłem- prychnął z uśmiechem
-Jak idzie ci szukanie pracy?- pyta
-Nijak… właściwie się poddałam. Nie szukałam od ostatniego razu. –mówię, upijając łyk kawy
-Sama się nie znajdzie- unosi brwi, po czym nabija na widelczyk kawałek sernika i wkłada go do ust
-Myślisz, że nie wiem?- pytam, nieco poirytowana
-Myślę.. że powinnaś szukać do skutku- mówi, wzruszając ramionami
-Daj spokój. Nie musisz mnie pouczać. Doskonale wiem, że praca nie przyjdzie do mnie sama. Nie każdy ma tyle szczęścia co ty i nie każdy robi to, co kocha jednocześnie zarabiając Zayn.- jestem już lekko wkurzona
-Spokojnie. Dlaczego się denerwujesz?
-Bo mnie wkurzasz, jasne?!- podnoszę lekko głos, a Zayn milczy
-Przepraszam..- odzywam się, po chwili niezręcznej ciszy
-W porządku. Nie powinienem..
-Nie. Chciałeś dobrze…- przerywam mu
-Jeśli chcesz mogę spróbować ci pomóc- zaczyna
-Nie. Nie pomożesz mi Zayn. nie chcę niczyjej pomocy. Doskonale poradzę sobie sama.- kończę
-Do tej pory nie widzę, żebyś sobie radziła- wytyka mi
-Może dlatego, że mnie nie znasz, co? Nic o mnie nie wiesz Zayn…
-Wiem wystarczająco wiele.- odpowiada, po czym zaciska zęby, najwyraźniej już zły
-Czyżby..- prycham
-Masz 19 lat. 5 października masz urodziny. Mieszkasz w Londynie z matką. Ojciec was zostawił. Nie masz rodzeństwa. Lubisz deszcz i te inne pierdoły, za którymi przepadają dziewczyny. Ojciec nazywał cię Miki, kiedy miał dobry humor. Oh.. i zapomniałbym, jesteś tak cholernie humorzasta, że robi się to wkurzające..- prycha
-Ty też jesteś wkurzający. Nie odzywasz się, a dzisiaj od tak dzwonisz i chcesz się spotkać! W dodatku się spóźniasz..
-Mówiłem ci dlaczego się nie odzywałem i dlaczego się spóźniłem. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. O co ci chodzi?!- obydwoje zaczęliśmy „rozmawiać” trochę za głośno i kilka osób spoglądało w naszą stronę
-O nic.. nie ważne.. przepraszam. – odpuszczam, opierając się plecami o krzesło. Zapada między nami cisza. Ja zajmuję się swoim ciastem, a Zayn swoim, od czasu do czasu popijając kawę. Nawet na niego nie spoglądam. Jestem wkurzona, ale wiem, że ma rację. Siedząc od tak sobie, nie znajdę pracy to po pierwsze, a po drugie nie musi mi się tłumaczyć.
-Zapamiętałeś..- odzywam się cicho, nadal na niego nie patrząc
-Co?- burknął, podnosząc wzrok na mnie
-Zapamiętałeś wszystko, o czym ci opowiadałam? Wtedy na naszym spotkaniu?- zapytałam unosząc głowę
-Ta… mam… mam dobrą pamięć- wzdycha, spoglądając na mnie. Nie jest już zły..
Mam taką nadzieję
-Będzie padać- odzywa się w końcu
-Jak to?- pytam, spoglądając przez wielkie okno, po swojej lewej stronie. Miał rację. Niebo zrobiło się niemal czarne.
-Powinniśmy iść. Jak zacznie padać, to już nie przestanie.- odezwał się Zayn
-No tak. –przyznałam mu rację, dopijając szybko swoją kawę. Poprosiliśmy o rachunek, który już po chwili przyniosła nam Samantha. Zayn stwierdził, że zapłaci za nas oboje i właściwie nie miałam nic do gadania, co równało się z zadowolonym uśmieszkiem na ustach Sam. Kiedy wyszliśmy z kawiarenki, było o wiele chłodniej, niż kiedy tam wchodziliśmy. Minusem było to, że nie miałam dla siebie żadnej bluzy, co było przyczyną mojej gęsiej skórki
-Zimno ci?- zapytał, kiedy podążaliśmy w stronę mojego domu
-Trochę- przyznałam, a już po chwili, poczułam ciepły materiał oplatający moje ramiona
-Co ty..- zaczęłam, ale on nawet nie pozwolił mi skończyć
-Mi jest ciepło, a zrobił się niezły wiatr. Nic nie mów, tylko po prostu to załóż.- powiedział, niemal od razu się odsuwając. Posłuchałam go i wsunęłam ręce w rękawy, otulając się ciepłą bluzą chłopaka
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, po czym zaczęliśmy iść dalej. Mijało nas kilka osób, które w pośpiechu znikały z ulic, nie chcąc zmoknąć
-Niee!- burknęłam, kiedy poczułam zimne krople na swojej twarzy
-Chyba nie zdążymy- prychnął Zayn
-Chodź- spojrzałam na niego, od razu chwytając go za rękę i ciągnąc za sobą. Zaczęliśmy biec, aby jak najszybciej pokonać dzielącą nas odległość od domu. Na szczęście nie było już daleko. Jednak zanim dobiegliśmy na miejsce byliśmy cali mokrzy
-Wejdziesz do środka?- zapytałam, wchodząc po schodach
-Yyy…ta. Czemu nie.- powiedział, idąc za mną. Szybko podwinęłam mokre już rękawy jego bluzy i zaczęłam szukać kluczy, które zniknęły gdzieś w torebce
-Mokniemy..- pospieszał mnie Zayn
-Są- szepnęłam, natychmiast wyciągając klucz i przekręcając zamek w drzwiach. Chłopak wszedł za mną i zamknął drzwi, opierając się o nie. Jego włosy całkowicie opadły na jego czoło, gdzie kropelki wody, spływały na twarz, a potem na równie przemoczoną czarną koszulkę. Która swoją drogą, nieźle podkreślała jego mięśnie i tatuaże
-Jestem sama. Mama została dłużej w pracy.- poinformowałam go, zapraszając ręką do wejścia w głąb domu.
-Nie zostanę. Jestem cały mokry. Muszę się przebrać- poinformował mnie, wskazując na siebie
-A.. ok. jeśli chcesz- uśmiechnęłam się lekko. Byłam zawiedziona.. myślałam, że może zostanie, chociaż na herbatę
-Ty też powinnaś się przebrać. Chyba nie chcesz być chora- uśmiechnął się
-Tak.. a i twoja bluza- przypomniałam sobie, po czym natychmiast ją ściągnęłam, oddając mu ją
-Jeszcze raz dzięki za pożyczenie mi jej.- uśmiechnęłam się, kiedy ją ode mnie odebrał
-Nie ma za co. Dzięki za spotkanie. Do zobaczenia Miki.- uśmiechnął się, otwierając drzwi
-Do widzenia Zayn- odpowiedziałam, spoglądając jak trzyma bluzę nad głową, kiedy podbiega do samochodu i chowa się w nim, natychmiast odpalając i odjeżdżając do domu…





ok.. jest 
przepraszam za tak duże opóźnienie z rozdziałem... 
w poprzednim poście napisałam wam dlaczego tak się stało... 
jeszcze raz Przepraszam... 
kolejne rozdziały powinny pojawiać się regularnie.. chcę żeby tak było bo czas trochę z tym nadgonić... rozwinąć historię itd... 
no dobra... 
mam nadzieję że pod tym rozdziałem pojawią się JAKIEŚ długie komentarze...bo wiadomo je czyta się najlepiej :D 
 więc 
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ ZOSTAW KOMENTARZ! 
(pamiętajcie że widzę ile was tutaj było i boli jak cholera kiedy nie poświęcisz mi nawet chwili na swoją opinię...
 no następnej :* 
Mrs.Horan 

Obserwatorzy