niedziela, 30 listopada 2014

Happily cz.19 "Mogę się jeszcze zdrzemnąć?"



-Dobranoc- mówi i mruga do mnie, po czym wraca do samochodu. Stoję na chodniku i patrzę jak ich samochód znika z mojego pola widzenia. Moja szansa, na wspólny weekend właśnie się skończyła..
                                                                   **** 
Kiedy wchodzę do domu, od razu spotykam się ze zdziwionym spojrzeniem mamy.
-Co się stało?- pyta, odkładając czyste talerze
-Nic. Zmiana planów- powiedziałam i wbiegłam po schodach, zapobiegając jej dalszym pytaniom. Jak tylko znalazłam się w pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam torbę na podłogę. Zayn był zły. Wszystko popsułam, a to dla tego, że stchórzyłam. Nie chciałam pojechać, bo się bałam. Nie chciałam być tam zbędna. Osoba dodatkowa, tylko plącząca się pod nogami. Nie jestem tam do niczego potrzebna. Westchnęłam, po czym położyłam się na łóżku i naciągnęłam na siebie koc. Chcę po prostu zasnąć, nie ważne, że jest wcześnie. Po krótkiej chwili, zasypiam w swoich ubraniach, a jedyną osobą jaka mi się śni, jest Zayn.
-Córciu wstawaj- czuję dłoń na moim ramieniu, więc przewracam się na plecy
-Co?- pytam, nie otwierając oczu
-Wstawaj. Jest już późno. Dochodzi 10:45- informuje mnie i zabiera włosy z mojej twarzy
-Dobrze, już wstaję- mruczę, a ona wzdycha
-Nie powiesz mi co stało się wczoraj?- pyta
-Nie mamo.-szepcze i wstaję z łóżka. Muszę wziąć prysznic i doprowadzić się do porządku.
-Dobrze… kanapki stoją na blacie w kuchni. Wychodzę na pogaduszki do Nancy.- wyjaśnia
-Ok. ja też będę wychodzić za jakąś godzinę- informuję ją i wyciągam czyste ubrania z szafy, po czym rzucam je na łóżko i zmierzam do łazienki. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Mam zamiar zaraz pojechać do Zayna. Źle czuję się z tym, że jest na mnie zły. Po krótkim prysznicu myję zęby i suszę włosy, po czym wracam do sypialni. Ubieram przygotowane rzeczy i schodzę na dół. Mamy już nie ma, więc spokojnie przechodzę do kuchni. Znajduję kanapki i zjadam dwie, po czym zmierzam do wyjścia. Nie wiem jeszcze co mu powiem. Nie wiem nawet czy będzie w domu. Ale muszę spróbować. Kiedy przemierzam ulicę w stronę jego domu staram się przekonać, że jest mi obojętny. Jednak dociera do mnie, że nie jest dla mnie tylko przyjacielem…
Kiedy docieram pod drzwi jego domu, biorę głęboki oddech zanim pukam. Robię to trzy razy, jednak drzwi nadal pozostają zamknięte, więc zaczynam dzwonić. Nie mija zbyt długo czasu, kiedy słyszę kroki po drugiej stronie i drewniana powłoka się otwiera. Staje przede mną Zayn. bez koszulki, z rozczochranymi włosami i przymkniętymi oczami. Ziewa zanim się odzywa
-Lily… co tu robisz?- pyta, opierając się o framugę drzwi
-Ja… chciałam porozmawiać.- zaczynam
-Mogę wejść, jest zimno?- pytam, a on przewraca oczami, ale odsuwa się i wpuszcza mnie do środka
-Wróciłem o 2 w nocy. I uwierz mi… rozmowa jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę- mruczy i kładzie się na kanapie, przykrywając kocem. Najwyraźniej tutaj spędził resztę nocy
-Chciałam przeprosić, za wczoraj- siadam na fotelu, a on nawet nie otwiera oczu, nie mówi nic
-Stchórzyłam… nie chciałam być zbędna- wyjaśniam i widzę jak powoli otwiera oczy. Jednak dalej milczy
-Zayn..
-Skoro cię zapraszałem, chyba miałem zamiar się tobą zająć, co? Myślisz, że wziąłbym cię tam, zostawił i poszedł do kolegów, tak?- mówi, a jego głos wciąż jest ochrypły
-Nie wiem. Zachowałam się jak idiotka.. przepraszam- wzdycham, a on w końcu na mnie spogląda
-Wciąż mamy jeszcze dzisiaj, nie?- pyta i w końcu się uśmiecha
-Jesteś zmęczony- stwierdzam
-Chodź tu- przesuwa się i robi nieco więcej miejsca, po czym podnosi koc
-Chodź- powtarza, więc niepewnie przechodzę na kanapę. Kładę się obok niego, a on przysuwa mnie do siebie i przykrywa kocem.
-Mogę się jeszcze zdrzemnąć?- szepcze mi do ucha
-Jasne- uśmiecham się, a on przysuwa się jeszcze bliżej i kładzie głowę tuż przy mojej szyi. Leżę cicho i staram się nie ruszać, żeby mógł zasnąć
-Nie musisz być taka sztywna- mówi i cicho się śmieje
-Jak wasz występ?- pytam
-Świetnie. Jak zawsze.- mówi cicho
-Pewne Niall i Louis wzięli mnie za idiotkę- stwierdzam
-Nie. Wręcz przeciwnie. Liam i Harry żałowali, że cię nie poznali- mówi, a ja przewracam się na plecy. Nie jest mi wygodnie i muszę uważać, żeby nie spaść. Spoglądam na niego. Wciąż ma zamknięte oczy, ale uśmiecha się .
-Jutro wracam do pracy- wzdycham, a on uchyla oczy
-Tak. Jestem pewny, że szef ochłonął. Nie masz się czym martwić.
-Myślałam, że nie będziesz chciał nawet ze mną rozmawiać- przyznaję
-Nie miałem na to ochoty.- mówi szczerze
-Byłeś zły, kiedy zmieniłam zdanie?- pytam, chodź znam odpowiedź
-Ta.. wciąż trochę jestem, ale nie przejmuj się. Przejdzie mi- uśmiecha się
-Cieszę się, że mi otworzyłeś- uśmiecham się
-Ja też- wzdycha 
~Zayn~~
Wkurzyło mnie to, że Lily wczoraj się wycofała. Byłem na nią wściekły, a tym bardziej, kiedy zobaczyłem ją rano przed moimi drzwiami. Chciałem się tylko, do cholery wyspać. Nic więcej. Jednak, kiedy pozwoliłem jej wejść, a ona zaczęła przepraszać.. nie jestem w stanie się na nią gniewać. Nie umiem nie zareagować, kiedy coś do mnie mówi. Teraz jest tutaj. Leży zemną, a ja mogę ją przytulić. Tak jak myślałem, będzie się przejmować i bać jutrzejszego dnia. Powrotu do firmy, i rozmowy z szefem. Nie ma pojęcia, że wszystko jest już załatwione. Nie ma najmniejszego powodu do obaw.
-Sama nie wiem, co myśleć o szefie- wzdycha i wtula głowę w moją klatkę piersiową. Jednak, kiedy orientuje się co robi, powraca do poprzedniej pozycji
-Przepraszam- szepcze
-Nie masz za co. To było miłe.- uśmiecham się i ponownie zamykam oczy. Naprawdę padam na twarz. Chcę spać. Marzę o tym. Kilka godzin snu, nic mi nie dało. Czuję się jakbym nie zmrużył oka od kilku dni. Prawie zasypiam, kiedy czuję kolejny mały ruch. Lily ponownie się poprawia i przytula do mnie. Chwyta moją dłoń i oplata nią siebie. Robi to tak delikatnie, aby mnie nie obudzić, jednak jej próby są na nic. Leżymy w ciszy kolejne kilka minut i naprawdę nie wiem, kiedy odpływam.
Budzi mnie cichy szmer. Czekam chwilę i przypominam sobie, że nie byłem w domu sam. Kiedy wyciągam rękę, nie czuję jej ciała obok siebie, więc otwieram oczy. Nie widzę Lily i zaczynam myśleć, że sobie poszła
-Lily?- pytam cicho, ale nie słyszę żadnej odpowiedzi. Spoglądam na zegarek i orientuję się, że jest już 15:12, co oznacza, że przespałem prawie cały dzień.
-O… już nie śpisz.- słyszę i oglądam się za siebie. Lily stoi w progu i szeroko się do mnie uśmiecha
-Mogłaś mnie obudzić. Przespałem cały dzień, a ty musiałaś się nudzić- mówię cicho
-Nie.. poleżałam z tobą, potem wyszłam na spacer i wróciłam tutaj z powrotem.-wyjaśnia
-Oh.. rozumiem- ziewam i wstaję zbierając koc i kładąc go przy końcu kanapy
-Koniec spania?- pyta
-Tak. Myślę, że wystarczająco odespałem- śmieję się, a na jej twarzy pojawia się jeszcze szerszy uśmiech
-Teraz chcę coś zjeść. – staję przed nią, a ona wciąż intensywnie się we mnie wpatruje
-Muszę wziąć prysznic i możemy wyjść na miasto.- proponuję, a ona kiwa głową na zgodę.
~~Lily~~
Kiedy Zayn znika na piętrze, żeby wziąć prysznic ja kolejny już dzisiaj raz rozglądam się po salonie. Dostrzegam kilka statuetek, wiec podchodzę do półki i zaczynam je oglądać. Stoi tu również zdjęcie chłopaków, jego mamy, taty. Jego siostry są naprawdę ładne i biorę ramkę w rękę, aby przyjrzeć im się dokładniej. Są tak podobni do siebie. Karnacja, ciemne włosy, śliczne oczy…
-Lily?- słyszę za sobą, więc natychmiast się odsuwam  i przez przypadek upuszczam ramkę na podłogę. Niestety szkiełko się zbiło, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
-O mój boże… Zayn przepraszam- mówię od razu i kucam, żeby pozbierać kawałki szkła
-Nic się nie stało.- zaczyna i podchodzi bliżej
-Naprawdę. Nie chciałam. Przestraszyłeś mnie, chciałam tylko zobaczyć. To twoje siostry?- pytam, podnosząc kolejne odłamki
-Uspokój się, to tylko ramka.- chwyta moje nadgarstki i sprawia, że na niego spoglądam
-Nic się nie stało- zapewnia mnie
-Nie powinnam tego ruszać- przyznaję, a on kręci głową. Kiedy mnie puszcza, zbieram kolejny kawałek szkła, który tym razem wbija mi się w palec
-Uh… jak z dzieckiem. Zostaw to. Ja posprzątam.- podnosi mnie z podłogi i prowadzi do kuchni. Wkłada mój palec pod kran i odkręca zimną wodę. Zagryzam wargę i przyglądam się mu, kiedy wyjmuje apteczkę. Wyciąga plaster i ponownie podchodzi do mnie. Ma na sobie tylko czarną parę dżinsów, a koszulka wisi luźno na jego ramieniu
-Gotowe- przykleja plaster i uśmiecha się do mnie. Wraca do salonu i sam wszystko sprząta, kładąc na półkę zdjęcie tych dziewczyn, a resztę wyrzuca do kosza. Zakłada koszulkę i oznajmia, że jest gotowy.
- Możemy iść- uśmiecha się i razem podążamy w stronę drzwi
-Więc to były twoje siostry?- pytam ponownie, kiedy przechodzimy przez park
-Tak.-
-Są śliczne- mówię szczerze, a on na mnie spogląda
-Są nieznośne.- śmieje się
-Może. Ale jesteście tak do siebie podobni… to niesamowite- wzdycham
-Kupimy nową ramkę- przypomina mi
-Ok.. naprawdę prze..
-Jeśli masz zamiar, kolejny raz mnie przepraszać, lepiej nic nie mów. Nie musisz- chichocze
-Zdecydowanie za dużo mnie przepraszasz- mówi  
-Co chcesz zjeść?- pyta
-Nie wiem.. a ty?
-Hamburgera.- stwierdza, a ja unoszę brwi
-Serio?
-Tak. Dawno ich nie jadłem- wzrusza ramionami, a resztę drogi przechodzimy w ciszy. Jak dotąd Zayn został rozpoznany raz. Fanka wzięła od niego autograf i na tym się skończyło. Kiedy zamówiliśmy już swoje hamburgery i colę usiedliśmy przy jednym ze stolików.
-Więc? Denerwujesz się jutrem- zaczyna
-Tak. Boję się konfrontacji z szefem- mówię szczerze
-Wiesz.. myślę, że już jest ok.- uśmiecha się
-Skąd wiesz?- pytam, opierając się na ręce
-Mam przeczucie- mruga do mnie i dostajemy swoje zamówienia.
Jemy co jakiś czas spoglądając na siebie, a Zayn śmieje się ze mnie, kiedy brudzę się na twarzy.
-Lily- słyszę za sobą, więc odwracam się w tamtym kierunku
-Cześć!- za mną stoi Lucy z Andrew. W dłoni trzymają hot dogi i kawę w plastikowych kubeczkach
-Lucy. Co tutaj robisz?- pytam, a ona zaczyna się śmiać
-Jem- unosi jedzenie
-Możemy się dosiąść?- pyta Andrew, a ja nie wiem co mam powiedzieć
-Um… jasne- spoglądam na Zayna, a on tylko wzrusza ramionami
-Przedstawisz nas sobie?- pyta Andrew
-Oh.. tak. Zayn to są moi przyjaciele. Lucy i Andrew. Opowiadałam ci o nich. Lucy to jest Zayn.- mówię i czuję się niezręcznie, kiedy przyjaciel mierzy mulata wzrokiem
-Oh,.. to ty jesteś tym sławnym Zaynem- stwierdza, siadając na jednym z wolnych krzeseł
-Lily wiele mówiła- zaczyna, a ja kopię go pod stołem, więc spogląda na mnie
-Serio? –pyta mnie, a ja wywracam oczami
-Andrew jest lekko… stuknięty. Nie zwracaj na niego uwagi.- mówię do Zayna, a przyjaciel udaje, że jest oburzony. Koniec końców Zayn zaczyna prowadzić z nim rozmowę. O dziwo wydaje mi się, że nieźle się dogadują, rozmawiając o jakieś drużynie piłkarskiej… czy coś.
-Jest serio ładny- Lucy szepcze mi do ucha
-Ta wiem- mruczę
-Jeśli wypuścisz go z rąk to cię zatłukę. Chcę być druhną na twoim ślubie- chichocze mi do ucha, a ja chcę się zapaść pod ziemię. Dziękuję bogu, kiedy decydujemy się wyjść na zewnątrz
-Myślę, że powinniście do nas wpaść.- mówi Andrew
-Co?- pytam
-No ty, Zayn, zaprosimy też Sam i moich kolegów. Zayn możesz wziąć swoich przyjaciół z zespołu. Będzie niezła zabawa- śmieje się, a ja nie wiem co powiedzieć, kiedy Zayn przytakuje
-Co ty na to?- pyta mnie
-Um.. a chcesz?- pytam
-Myślę, że chłopaki się zgodzą. Jednak nie wcześniej jak w przyszły piątek- wzrusza ramionami
-W porządku. My też mamy pracę- odzywa się Lucy
-Więc okej. Ale możemy przenieść to do mojego domu- proponuje mulat, a Andrew wydaje się być zainteresowany

-Jasne. W sumie może być- para się zgadza, a mi nie pozostaje nic innego, jak przytaknąć. Wpakowałam się w imprezę z moimi przyjaciółmi u Zayna. Nie wiem co z tego wyniknie, ale wiem, że Andrew ma dość długi język, kiedy się napije. Jeśli wspomni Zaynowi coś, co o nim mówiłam, zatłukę go. Prycham, a po chwili się żegnamy. Para idzie do domu, a my wracamy do Zayna, po drodze wchodząc do jednego ze sklepów.
-Co myślisz o tej?- pytam, wskazując na średniej wielkości ramkę
-Może być.- wzrusza ramionami, na co wywracam oczami i razem udajemy się do kasy. Wiem, że ja powinnam za to zapłacić, ale Zayn nawet nie chce tego słuchać kiedy kładzie banknot na ladę. 
-Twoi przyjaciele...są ok.- mówi chłopak
-Tak. Najlepsi przyjaciele, odkąd pamiętam- mówię mu i siadam na jego kanapie 
-Jesteś zła, że umówiliśmy się na piątek? Andrew wydaje się w porządku-  
-Nie, nie jestem zła. Tylko trochę zaskoczona.- przyznaje 
-Czemu?
-Nie wiem. Nie spodziewałam się, że go polubisz... chyba- wyjaśniam 
-Serio? 
-Ta.. Andrew ma swój urok, ale czasami jest nieznośny- śmieję się, a Zayn wzrusza ramionami
-Wiesz chyba będę wracać do domu. Muszę przygotować się na jutro- odzywam się w końcu
-W porządku. Daj znać jak poszło w pracy.- uśmiecha się i odprowadza mnie do wyjścia.
-Ok. trzymaj kciuki, żeby mnie nie zwolnił- wzdycham i całuję go w policzek
-Do zobaczenia... nie wiem kiedy, uda nam się spotkać- uśmiecha się i otwiera mi drzwi. 
-W porządku. Rozumiem.- uśmiecham się i macham mu, wychodząc przez bramę. Wracam do domu, wciąż myśląc o pracy. Już jestem zdenerwowana, a boję się pomyśleć co będzie jutro…. 






Część jest do niczego... zdaję sobie z tego sprawę :( niestety kompletnie mi nie wyszła :( no i krótka :(
Kolejna w przyszłym tygodniu... 
Zróbcie mi prezent na jutrzejsze urodzinki i błagam skomentujcie część... napiszcie tylko czy chociaż wam się podobała... czy też może nie... cokolwiek :) 
Pozdrawiam i do następnej ;) 
Mrs.Horan

niedziela, 23 listopada 2014

Happily cz.18 "Ile straciłeś?"



-Chwileczkę.- podnosi słuchawkę, po czym oznajmia szefowi, że ma gościa. Kiwa do mnie głową i wskazuje na drzwi mówiąc, że Phil Anderson mnie przyjmie….
                                                             ***
-Oh.. Zayn! Jak ja cię dawno nie widziałem. Co u rodziców?- pyta, wychodząc mi naprzeciw i ściska moją dłoń  
-W porządku-mówię, zachowując powagę
-Pozdrów ich ode mnie, koniecznie- uśmiecha się i wskazuje na fotel
-Co cię do mnie sprowadza?- pyta, zajmując swoje miejsce za biurkiem
-Jestem w sprawie przyjaciółki- zaczynam
-Oh.. czyli?
-Lily… Narrow.- wyjaśniam
-Oh.. Lily…- wzdycha, a uśmiech schodzi z jego twarzy
-Phil była przerażona, po tym jak kazałeś jej wyjść z firmy- mówię, lekko podnosząc głos
-Zayn.. opowiedziała ci co się stało? Dlaczego w ogóle jesteś tu w jej sprawie? Myślę, że nie powinna angażować w swoją pracę przyjaciół
-Dlaczego? Myśli, że ją zwolnisz, do cholery- mówię, a nerwy zaczynają mi puszczać
-Wiesz, że poważnie zastanawiam się nad tym. Myślę, że mogłaby się bardziej postarać- wyjaśnia, a ja cieszę się, że jest między nami biurko
-Pracuje tu od niecałego miesiąca- mówię krótko
-Miała wystarczająco dużo czasu, żeby się przyzwyczaić. Powiedz jej, że jeśli myśli, że przysłanie ciebie coś wskóra, to się myli. Zayn naraziła mnie na naprawdę złą opinię. Firma nie potrzebuje strat- opiera się o blat, a ja zaciskam szczękę, po czym kręcę głową
-Chcesz ją zwolnić, prawda?- pytam
-Zastanawiam się- powtarza
-Co jeśli zwróciłbym ci te pieniądze, które straciłeś?- pytam nagle, a on unosi brwi
-Chcesz za nią płacić?
-Chcę, żeby miała pracę. Długo jej szukała.- jestem naprawdę wściekły na tego palanta. Naprawdę do tej pory miałem go za miłego kolesia. Jednak teraz widzę, że chodzi mu tylko o pieniądze.
-Nie chodzi tylko o pieniądze. Jest też moja reputacja.- zaczyna
-Do cholery!- mówię i wstaję
-Nie mów mi, że ten klient był taki ważny, bo do kurwy nie był Phil. –syczę, a on opiera się na fotelu
-Dlaczego się denerwujesz?- pyta
-Ile? Ile straciłeś?- pytam
-Około 30 tysięcy- mówi spokojnie. 30…
-Jeszcze dzisiaj te pieniądze będą na twoim koncie.- mówię krótko
-Jesteś tego pewny Zayn? Kim ona jest, że tak o to walczysz?- pyta, podchodząc do mnie
-Przyjaciółką. A przyjaciół nie zostawia się w potrzebie-  
-Wie, że tu jesteś?- mruży oczy
-Nie. I zależy mi na tym, żeby się nie dowiedziała Phil. Płacę, nie zwalniasz jej i nie mówisz, że tu byłem. Traktuj ją należycie, ok.? I daj jej czas. Gwarantuję, że wszystkiego się nauczy. –mówię, a on wzdycha
-To nie jest tylko przyjaciółka, wiesz o tym, prawda?
-Nie. Nic więcej nie ma. Poza tym, to nie twoja sprawa.- kończę tą dyskusję i ściskam jego dłoń.
-Miło mi się rozmawiało- uśmiecha się
-Jasne. Powodzenia- odsuwam się i zmierzam do drzwi, które pozostawiłem chyba lekko uchylone.
-Zayn nie zapomnij pozdrowić rodziców.- przypomina mi, więc kiwam głową i wychodzę. Uśmiecham się do Beth i wsiadam do windy. Wszystko poszło o wiele łatwiej niż myślałem. Najważniejsze jest to, że Lily zostanie na swoim stanowisku. Wszystko będzie w porządku, tak długo jak się o tym wszystkim nie dowie. Nie mogę powiedzieć jej tego, że pojechałem do Andersona. Wściekłaby się, a tego nie chcę…

~~Lily~~
Kiedy wysiadam z samochodu Zayna, niemal od razu zauważam swoją matkę, stojącą w oknie.
-Lily, skarbie gdzieś ty była? Martwiłam się.- łapie mnie w drzwiach
-Ugh… nocowałam u przyjaciela. Zasnęłam kiedy oglądaliśmy film- tłumaczę jej
-Byłaś u Andrew i Lucy?- pyta
-Nie. Oni nie są moimi jedynymi przyjaciółmi- kłamię i wbiegam po schodach do swojego pokoju.
-Jesteś głodna?- wchodzi, do mojego pokoju i krzyżuje ramiona
-Nie. Właściwie chciałam ci powiedzieć, że nocuję przez cały weekend u Samanthy. Mamy kolejny babski wieczór, a potem chcę spędzić z nią trochę czasu- wyjaśniłam wyciągając kilka rzeczy z szafy. Chwyciłam swoją torbę i zaczęłam je do niej wkładać
-Jak to nocujesz u Sam?- pyta zaskoczona
-Normalnie mamo. Naprawdę nie mam czasu. Mam tylko godzinkę.- próbuję dyskretnie wyprosić ją z pokoju, jednak nie udaje mi się
-Kim jest ten przyjaciel? Znam go?- wypytuje dalej
-Co? Mamo nie. Nie znasz go, ok.? Jestem pełnoletnia, naprawdę nie musisz się o mnie martwić-wywracam oczami i wchodzę do łazienki
-To on cię tutaj przywiózł?- pyta dalej
-Mamo! Możesz przestać?- jestem już lekko poirytowana jej pytaniami o Zayna.
-Zabezpieczacie się?- ooo niee…
-Przestań! Nie spałam z nim- teoretycznie, dodaje moja podświadomość
-Martwię się- oznajmia już nieco spokojniej
-Mamo…- wzdycham i podchodzę bliżej
-Uwierz mi. Mój przyjaciel jest ostatnią osobą, która chciałaby mnie skrzywdzić. Teraz jadę do Sam. Naprawdę nie martw się. Nie ma czym- mówię, a ona gładzi mój policzek i uśmiecha się
-Dobrze. Rozumiem.- mówi
-Naprawdę nie mam czasu. Mój przyjaciel odwiezie mnie do Sam. Mam godzinę.- wyjaśniam
-W porządku- uśmiecha się i odchodzi do drzwi
-Lily?- zatrzymuje się w drzwiach
-Tak?
-Ten przyjaciel… ma jakieś imię?- pyta
-Zayn mamo. Zayn- powtarzam, a ona kiwa głową i wychodzi zamykając za sobą drzwi.
Wzdycham, po czym siadam na łóżku. Wszystko co potrzebne mi na kolejne dwa dni już spakowałam. Zostało mi jeszcze trochę czasu, więc postanawiam odpocząć. Pomyśleć. Dlaczego w ogóle on zaproponował mi weekend u siebie? Znaczy… wiem, że to nic nie znaczy. Nawet na nic nie liczę. Cieszy mnie to, że będę z nim aż przez dwa dni. Cały czas. Kolejne pół godziny naprawdę strasznie mi się ciągnie. Nie mogę się doczekać powrotu Zayna. Co chwilkę zerkam na zegarek w telefonie. Wzdrygam się, kiedy zaczyna dzwonić.
-Halo?- odbieram od razu
-Podjeżdżam pod twój dom. Gotowa?- pyta
-Jasne. Już idę- rozłączam się, po czym zabieram torbę i zbiegam na dół.
-Mamo wychodzę- krzyczę
-Oh. Już przyjechał? Mogę go poznać?- zapytała, od razu pojawiając się w salonie
-Nie mamo. Proszę cię. Nie rób tego ,ok.?- pytam, a ona zrezygnowana kiwa głową i zostaje w domu. Kiedy wychodzę na zewnątrz, Zayn stoi oparty o maskę samochodu.
-Co za punktualność- zaśmiałam się podchodząc bliżej
-Ta- zaśmiał się
-Mamy świadka. Mama stoi w oknie. Nie patrz- informuję go, a on po raz kolejny chichocze i zabiera moją torbę, kładąc ją na tylne siedzenie.
-Więc, co? Gotowa na weekend ze mną?- pyta, otwierając mi drzwi
-Tak. Jak najbardziej- uśmiecham się i wsiadam do środka, a już po chwili Zayn odpala silnik i wyjeżdża na ulicę
-Więc załatwiłeś swoją sprawę?- pytam, spoglądając na niego
-Tak. Wszystko jest jak najbardziej w porządku. Lepiej być nie może uwierz.- zerka na mnie i puszcza mi oczko. Dojechanie do jego domu, nie trwa zbyt długo. Kiedy tylko się zatrzymuje, wysiada i obchodzi samochód, żeby otworzyć mi drzwi.
-Więc, co chcesz dzisiaj robić?- pytam, kiedy wchodzimy do jego domu
-Właśnie miałem zapytać o to samo. Nie mamy jednak całego dnia. O 14 mamy samolot do Berlina- wyjaśnia, rzucając klucze na półkę
-Czekaj. Co takiego?- pytam, podążając za nim
-Polecimy do Niemiec. Mówiłem ci, że mamy dzisiaj występ.-przypomina mi
-I ja mam lecieć z tobą?
-Myślałem, że to oczywiste. Skoro zgodziłaś się spędzić ze mną weekend- wzrusza ramionami
-Mogłeś mnie od razu o tym poinformować- jęczę
-Przecież mówiłem. Daj spokój Lily. Daj się namówić. –uśmiecha się i ugina kolana, zniżając na poziom mojej twarzy
-Proszę, zrób to dla mnie- dodaje, a moje serce się rozpływa. Oczywiście, że się zgodzę
-Dobra już dobra. Ale wrócimy jeszcze dzisiaj?- pytam
-Jasne. Przed północą powinniśmy być z powrotem.- uśmiecha się
-Nie wzięłam ze sobą nic specjalnego. Nie wiedziałam- wzdycham
- Nie szkodzi Lily- śmieje się i składa całusa na moich ustach
-Ładnemu we wszystkim ładnie- puszcza mi oczko i podchodzi do lodówki, wyciągając z niej puszkę piwa
-Będziesz pił? Jak pojedziemy na lotnisko?- pytam
-Louis po nas przyjedzie- informuje mnie i otwiera puszkę
-Chcesz jedno?- pyta, a ja kręcę głową
-Więc… lecimy z Louisem, Liamem, Niallem i Harrym?- pytam, siadając na blacie
-Tak. – odpowiada krótko, a ja pozwalam sobie sięgnąć jabłko, z koszyka stojącego obok
-Więc, jak to wszystko wygląda?- pytam
-Co?- unosi brwi i staje naprzeciwko mnie
-Występy. Mieliście już ich całe mnóstwo, prawda?
-Ta… kilkaset- śmieje się
-Za każdym razem jest podobnie. Najpierw udajemy się do Lou. Zajmuje się nami. Wiesz stylizacja i te sprawy. Potrzebujemy trochę czasu, żeby w pełni przygotować się do występu. Przed wejściem stajemy w kółku i mówimy sobie kilka słów, po czym wchodzimy dając kolejny, dobry występ.- opowiada krótko
-Co za skromność- śmieję się
-Serio.. naprawdę się staramy. A kiedy widzimy reakcję fanów.. jesteśmy prawie pewni, że zrobiliśmy to tak jak należy.- uśmiecha się ciepło
-Jest jakieś miejsce, gdzie chciałbyś pojechać w najbliższym czasie?- pytam ponownie, gryząc jabłko
-Tak. Bradford, naprawdę rzadko bywam w domu-
-Przykro mi.- mówię smutno
-Nie ma powodu. Znaczy.. chciałbym być blisko nich. Odwiedzać, spędzać z nimi czas.. ale nie zostawiłbym tego. Kocham to co robię, a chłopacy to moja druga rodzina.- wyjaśnia
-Rozumiem.-
-Daj gryza- wskazuje na jabłko, więc odwracam je i pozwalam mu ugryźć ogromny kawałek
-Ej- szturcham go, a on zaczyna się śmiać.
-Co robimy- pytam
-Nie mam zielonego pojęcia- wzdycha i wyrzuca pustą puszkę po piwie
-Może coś zjemy?- proponuję
-Zamówić pizzę?
-Nie. Ugh… ja mogę coś zrobić.- uśmiecham się
-Wow… chcesz mnie otruć- robi przerażoną minę, a ja szturcham go w ramię
-W porządku. Umiesz robić pizzę?- pyta, na co kiwam głową
-Możesz iść czy coś… nie lubię jak ktoś się gapi, kiedy staram się coś zrobić- chichoczę, a Zayn kiwa głową i wyciąga sok, po czym informuje, że będzie w salonie, a potem weźmie prysznic.
-A… poradzisz sobie?- wskazuje na kuchnię. Przytakuję, a on znika w sąsiednim pomieszczeniu. Długą chwilę zajmuje mi znalezienie wszystkich potrzebnych składników. Naprawdę zastanawiam się czy zawołać Zayna i zapytać czy w ogóle ma w domu mąkę, jednak znajduję ją w ostatniej szafce. Prycham, po czym wyciągam ją i zaczynam robić ciasto. Dokładnie przypominam sobie jak uczyła mnie tego mama. Nie zbyt często ją robię. Zdecydowanie łatwiej i szybciej jest ją po prostu zamówić. Wzdycham, kiedy zastanawiam się, co do proporcji składników, jednak w końcu wszystko sobie przypominam i zaczynam robić sos. Kiedy wszystko jest gotowe, a pizza jest już w piekarniku, słyszę dzwonek do drzwi. Czekam chwilę, mając nadzieję, że Zayn ruszy się z kanapy i otworzy. Jednak kiedy, po chwili słyszę bardziej natarczywe pukanie, decyduję się wyjść z kuchni. Widzę, że Zayna nie ma na kanapie i zastanawiam się, czy nie będzie to wyglądało zbyt dziwnie, kiedy ja otworzę. Wzdycham i poprawiam ubranie, po czym podchodzę do drzwi i je otwieram. O.MÓJ.BOŻE…
Moim oczom ukazał się blond chłopak z szerokim uśmiechem..

-Ups… pomyliłem domy?- zaśmiał się, spoglądając na numer widniejący na ścianie
-Um… Nie.. znaczy…- zaczynam, jednak przerywa mi jego śmiech
-Jest Zayn?- pyta, wkładając dłonie do kieszeni
-Um… tak. Bierze prysznic- informuję go, a on  unosi brwi
-Prysznic?-
-Tak. Um… wejdź.- odsuwam się i wpuszczam go do środka. Do cholery… jakie mam prawo, żeby w ogóle się tutaj rządzić?
-Ty jesteś…?- pyta, powoli idąc przez korytarz
-Lily… Narrow- mówię niepewnie
-Niall. Horan- podaję mi dłoń i wchodzi do salonu
-Cały Zayn. Szykuje się kilka godzin przed wyjazdem- zaśmiał się i usiadł na kanapie
-Niall- słyszymy i już po chwili, zauważam Zayna stojącego na schodach w swoich dresach
-Hej. Przyjechałem nieco wcześniej
 -Ok- mruknął, schodząc na parter
-Dzwoniłem do Louisa. Przyjedzie po mnie i ciebie.- wyjaśnił, a Zayn usiadł na kanapie
-Trzeba było mu nie otwierać- powiedział Zayn i wydawał się być poważny. Było mi głupio. Ma rację, nie powinnam
-Żartuję Lily- uśmiechnął się, a Niall prychnął
-Co tak pachnie?- zapytał blondyn
-Tak… ja właśnie.. robię jakby… pizzę- zaczęłam się jąkać i z pewnością jestem teraz czerwona
-Wspaniale… wieki nie jadłem domowej pizzy- Niall się uśmiechnął i potarł dłonie
-Um… tak. Pójdę ją sprawdzić- westchnęłam i wyszłam.. dobra. Prawie wybiegłam z salonu do kuchni. Oparłam się o blat i o boże… chcę wracać do domu. To był zły pomysł z tym wszystkim.
-Hej- słyszę za sobą, więc odwracam się w stronę Zayna
-Co jest?- pyta i podchodzi bliżej, opierając się dłońmi po obu moich stronach
-Nic. Pizza powinna być gotowa już niedługo- staram się rozluźnić sytuację ,jednak to na nic.
-Myślę, że wrócę do domu- mówię, kiedy nie spuszcza ze mnie wzroku
-Dlaczego? Ze względu na Nialla? Daj spokój, on taki jest. – uśmiecha się
-Dobrze się spisałaś z tą pizzą- chwali mnie
-Nawet jej nie spróbowałeś- unoszę brwi
-Niallowi posmakuje- informuje
-Miała być dla ciebie.- mówię i zaczynam tego żałować
-Dla mnie?- uśmiecha się
-Ta..-mówię cicho, a on złącza nasze usta w pocałunku. Tak bardzo mi się to podoba, ale chcę przestać, przypominając sobie, że Niall jest w salonie. Kiedy słyszę jego odchrząknięcie, Zayn w końcu pozwala mi się odsunąć, a sam spogląda na blondyna stojącego w progu
-Myślałem, że mieliście sprawdzić pizzę- unosi brwi i zaczyna się uśmiechać
-Niall starczy- odezwał się Zayn, a Niall wzruszył ramionami. Po kilku naprawdę niezręcznych minutach, pizza jest gotowa do jedzenia, więc kroję ją, trzęsącymi się dłońmi i stawiam na stole
-Smacznego- uśmiecham się i siadam obok Zayna. Wydaje się, że obydwu chłopakom naprawdę to smakuje. Bawi mnie to, jak chłopacy kłócą się o ostatni kawałek, a jeszcze bardziej, kiedy wygrywa Zayn.
-Serio Lily… nigdy nie jadłem tak dobrej rzeczy jak to. Jesteś genialna. Dzięki- odzywa się Niall, a ja po raz pierwszy zaczynam się rozluźniać
-Dzięki. Starałam się.
-Lily jedzie z nami- przypomina mu Zayn, a Niall mówi, że wie, po czym słyszymy kolejne pukanie do drzwi i dzwonek
-Louis. Zawsze tak puka- informuje mnie Zayn, po czym wychodzi, a Niall podaje mi talerze, kiedy wstawiam je do zmywarki.
-OOO…. Hej. Jestem Louis.- po chwili, chłopacy pojawiają się w kuchni 
-Lily- mówię krótko
-Jedziesz z nami, tak?- pyta z uśmiechem, a ja lekko kiwam głowa, że tak
-No to kochani. Spinać tyłki i do samochodu.- wzdycha, więc podążam z Zaynem do jego sypialni. Chłopacy zostają w salonie, gadając o występie.
-Zayn. Ja naprawdę nie sądzę, żeby mój wyjazd z wami, był dobrym pomysłem- mówię, kiedy tylko zamykam za nami drzwi
-Co? Przecież się zgodziłaś?- mówi, ściągając dresy i zakładając nową parę dżinsów
-Tak. Ale przecież mogę zostać. Pojechać do domu. I przyjechać na przykład.. rano.- wyjaśniam
-Nie Lily. Jedziemy. Naprawdę, pospiesz się- pogania mnie, kiedy szuka czegoś wśród swoich ubrań
-Nie… nie mogę- mówię, kiedy Zayn ściąga koszulkę. Zatrzymuje się w połowie ruchu, po czym spogląda na mnie i wzdycha. W jednej chwili, znajduje się przy mnie i złącza nasze usta. Jego pocałunek jest powolny, a on nie pozwala mi się odsunąć.
-Jedź- szepcze mi w usta i przygryza moją wargę
-Nie mogę.- wzdycham, a on lekko się odsuwa
-Albo jedziesz, albo nici z weekendu. Chcesz cały wolny czas, spędzić myśląc o pracy? O tym co się stało?- pyta z wyrzutami
-Nie. Zayn chcę spędzić z tobą weekend. Ale nie mogę jechać. Naprawdę polubiłam Nialla i Lou, ale nie mogę. Nie stawiaj mi ultimatum- proszę go
-Swoją drogą, zapomniałam o pracy. Dzięki, że mi przypomniałeś- uśmiecham się gorzko
-Więc wracasz do domu. Ok… zabierz torbę. Podwieziemy cię pod dom- odsuwa się i zakłada czystą koszulkę. Chcę zapytać, czy mogę przyjechać rano, ale nie zdążam, bo Zayn właśnie wychodzi z pokoju. Spuszczam głowę i podążam za nim na dół
-Oh.. myślę Lily, że ta torba to trochę dużo ,jak na taki krótki wyjazd do Niemiec- Louis się uśmiecha, co odwzajemniam. Wydaje się być miły
-Nie jadę. Zmieniłam zdanie
-Jak to?- pyta Niall, a Zayn zakłada kurtkę
-Normalnie. Nie jedzie- podaje mi kurtkę i wszyscy wychodzimy. Lou zabiera moją torbę i rzuca ją do bagażnika, po czym zajmuje miejsce kierowcy. Ja z Niallem siedzimy z tył, a Zayn z Louisem są z przodu.
-Więc..Lily mam nadzieję, że będziemy widywać się częściej- Lou uśmiecha się, kiedy zatrzymuje się przed moim domem.
-Ja też. Dziękuję za podwózkę- uśmiecham się i spoglądam na Zayna, jednak on od razu spogląda w szybę. Wysiadam, a Niall wyjmuje moją torbę z bagażnika i podaję mi ją
-Dobranoc- mówi i mruga do mnie, po czym wraca do samochodu. Stoję na chodniku i patrzę jak ich samochód znika z mojego pola widzenia. Moja szansa, na wspólny weekend właśnie się skończyła..



Hej przepraszam za opóźnienie... rozdział był już napisany ale ostatecznie zdecydowałam że jest do niczego i postanowiłam napisać go od początku..dlatego zajęło to tyle czasu..
mam nadzieję że rozdział wbrew pozorom nie jest taki zły... i że może chociaż trochę wam się spodobał... jeśli chcecie zajrzyjcie do zakładki "bohaterowie" pojawił się tam szef Lily...
mam nadzieję że się spodobało i że skomentujesz rozdział... dlatego... 
do zobaczenia przy następnej części... 
pamiętaj żeby skomentować :) jest to dla mnie bardzo ważne żebyście wyrażali swoje zdanie... 
no cóż... więc napisz coś ;) 
do następnej :*
Mrs.Horan 

Obserwatorzy