niedziela, 31 sierpnia 2014

Happily cz.10 "Babski wieczór"



                                                       ~~Zayn~~
Kiedy Lily znika za drzwiami, schodzę po schodkach i wsiadam do samochodu opierając dłonie na kierownicy.. Spoglądam na miejsce, w którym siedziała Lily..
Co to wszystko do cholery było??
W pewnej chwili miałem ochotę, to po prostu skończyć, ale muszę przyznać, że było miło. Fajnie się z nią rozmawiało.. doszedłem do wniosku, że z chęcią wróciłbym pod jej drzwi i zaprosił na kawę w Starbucks’ie. Jest 23:35, kiedy wjeżdżam do garażu samochodem. Wracam do salonu i rzucam kluczyki na stolik, po czym kieruję się w stronę schodów. Zostawiam na nim buty i postanawiam wziąć prysznic, a potem położyć się spać
                                           ~~Lily~~
Budzę się o godzinie 11:30. Mamy już dawno nie ma w domu, pojechała już do pracy. Dziś jest piątek, wróci pewnie nieco później z uwagi na to, że będzie więcej wypadków. Tak właśnie jest.. mama czasami zostaje po godzinach chociaż nie powinna. Nie mam kompletnie pojęcia, co mam dzisiaj robić. Nie mam planów, więc leżę w łóżku do 12, myśląc o Zaynie, dopóki nie dostaję wiadomości od Lucy.
*Lucy*
Hej Lil, jeśli śpisz, to się obudź jeśli się obudziłaś to wstawaj.. będę z Andrew za jakieś 10 minut. Xoxo
Zaśmiałam się, po czym wyszłam z łóżka, szybko znajdując coś w szafie. Założyłam moje czarne rurki i luźną bluzkę z flagą Anglii. Weszłam do łazienki i szybko umyłam zęby, a włosy związałam w kucyka. Kiedy byłam na schodach usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi, więc zaczęłam zbiegać na dół i szybko wpuściłam przyjaciół do środka.
-Heej- Lucy szybko mnie przytuliła, a obok niej pojawił się Andrew
-Siemka młoda- uśmiechnął się, od razu podążając w stronę salonu
-Jesteś sama?- zapytała Lucy
-Ta, mama jest w pracy. Dopiero wstałam- mówię im
-To się świetnie składa. Oznacza to, że będziesz jeść śniadanie, a ja z chęcią się przyłączę.- zaśmiał się Andrew wchodząc do kuchni
-Kto powiedział, że się z tobą podzielę?- przedrzeźniam się, z nim wystawiając język
-Sam sobie wezmę- prycha siadając na krześle
-Jesteście świrnięci- komentuje Lucy
-Za to mnie kochasz skarbie- chłopak się śmieję
-No właśnie… to ty masz świrniętego chłopaka- spoglądam na Andrew, a on rzuca we mnie, leżącym na stole jabłkiem
-Nie powinieneś być w pracy?- pytam go
-Młoda.. jest już prawie 13 godzina. Mam przerwę- wyjaśnia. Ygh.. dlaczego on mnie tak nazywa.. chodziliśmy razem do klasy.. a wszystko przez to, że on urodził się w styczniu… a ja w październiku. Wyjęłam pieczywo i zaczęłam robić kanapki dla siebie no i oczywiście dla chłopaka, bo inaczej zje moje.
-A ty nie powinnaś być w łóżku niejakiego Zayna Malika- prycha Andrew, kiedy podjada z mojej kanapki
-Co?!- pytam mało się nie opluwając
-Sami nam coś wspomniała- odzywa się Lucy
-Oh… no tak. Powiedz coś Sam to zaraz dowie się całe miasto.- wywracam oczami
-Też jestem twoją przyjaciółką. Chyba nie chciałaś tego przede mną ukrywać?- pyta
-Nie… ale mogłam ci to sama powiedzieć Lucy- mówię, po czym gryzę swoją kanapkę
-Lucy przejdź do rzeczy.- odzywa się chłopak
-Właśnie..chciałam cię zaprosić na babski wieczór do mnie. Będzie super!- mówi z entuzjazmem
-Taa… mówiąc babski wieczór, masz na myśli mnie, siebie, Sam no i oczywiście naszą przyjaciółka Andrew?- pytam
-Ja ci zaraz dam przyjaciółkę!- śmieje się, kopiąc mnie pod stołem, na co zaczynam się śmiać
-Będziemy we trzy. Andrew się pozbędziemy. Wychodzi z Philem, Jimem, Chrisem i Lucasem na piwo.- wyjaśnia Lucy
-CO?- pyta nagle przestając jeść
-No pójdziecie gdzieś. Możesz potem przenocować u Lucasa, no nie?- pyta z uśmiechem
-Własna dziewczyna wygania mnie z mieszkania.. musisz się zgodzić młoda- mówi, kończąc swoją kanapkę
-Dobra to będę- śmieję się
-Ja lecę. Moja przerwa kończy się za 15 minut- Andrew wstał od stołu, spoglądając na swój zegarek.
-Dzięki za śniadanie- rozczochrał moje włosy, za co dostał kopniaka w łydkę
- Do wieczora- powiedział do Lucy, dając jej długiego całusa w usta, przez co musiałam odwrócić wzrok. Było mi głupio, patrzyć jak się całują. Ale są razem szczęśliwi, a to najważniejsze.
-Jedźmy po Sam, a potem na zakupy na wieczór, co?- pyta Lucy, jak tylko Andrew zamknął za sobą drzwi
-Jasne.- uśmiechnęłam się szybko, sprzątając niewielki bałagan w kuchni. Zabrałam ze sobą telefon, a na koszulkę założyłam swoją ulubioną, czarną bluzę z kapturem, po czym wyszłyśmy z domu.
-Więc, serio byłaś z nim na randce?- zapytała, kiedy wchodziłyśmy do kawiarenki
-Tak- zdążyłam przytaknąć zanim pojawiła się Sam
-OOO no i są moje dwie ukochane, szalone, niezastąpione przyjaciółki!- krzyknęła, natychmiast nas przytulając. Szybko zabrała swoje rzeczy zza lady i już wychodziłyśmy z kawiarenki, zmierzając w stronę supermarketu.
-Ale dzisiaj będzie super, co? Dawno nie miałyśmy takiego wieczoru- mówi podekscytowana Lucy
-A będzie jeszcze lepiej, bo Lily zdradzi nam szczegóły, wczorajszego wieczoru. Tylko kochana! Pikantne szczegóły!- krzyknęła Sam, wybiegając przede mnie i idąc przez chwilkę tyłem
-Ale..- zaczynam, jednak Lucy natychmiast mi przerywa
-Nie! Nic nie mów. Zostaw nam to na wieczór- śmieje się, więc wzruszam tylko ramionami. Szkoda, że się zawiodą. Nie mam zbyt wiele do opowiadania. Kiedy wchodzimy do sklepu zabieramy ze sobą jeden wózek, który prowadzi Sam, a właściwie rozpędza się i „jedzie” o mało nie wpadając na regały z towarem. Zabieramy kilka paczek chipsów, opakowanie ciastek, krakersów, popcorn, i trochę owoców.
-A co wy na to?- Sam staje przed nami, trzymając w ręce butelkę wina, lekko nią machając
-Weź dwie- mówi Lucy, która właśnie wkłada do wózka klika kartonów soku.
-Dziewczyny to tylko jeden wieczór. Nie obóz przetrwania.- śmieję się, kiedy one wkładają kolejne produkty
-Oh..zobaczysz. Jeszcze nam czegoś zabraknie.- prychnęła Sam
-Żelki!- krzyknęła Lucy, wyprzedzając nas i chwytając 3 paczki kolorowych misiów
-Dobra to chyba tyle..- mówi w końcu Sam
-Jestem ciekawa jak się stąd zabierzemy. Nawet nie mamy samochodu.- Lucy wypuszcza głośno powietrze, kiedy wykładamy towar przy kasie. Składamy się i wspólnie płacimy rachunek, pakując wszystko do 4 wielkich reklamówek….
-To jest za ciężkie- jęczy Lucy, kiedy jesteśmy w połowie drogi do jej mieszkania
-Zdecydowanie. Zadzwoń do Andrew. Niech po nas przyjedzie- dyszy Sam, stawiając reklamówki na chodniku
-Dziewczyny no! Nie! Damy radę to jeszcze kawałek. Ruszajcie te tyłki i idziemy- zmobilizowałam je szybko, stawiając na swoim. Jęknęły głośno, ale posłuchały i po kolejnych 10 minutach męczarni, byłyśmy na miejscu
-Dobra. Jedziemy widną- wysapała Sam, szybko wciskając przycisk.
Kiedy znalazłyśmy się na miejscu, a Lucy otworzyła drzwi, zostawiłyśmy zakupy w kuchni i rzuciłyśmy się na jej kanapę
-Nie mam siły. Umieram i nie dożyję naszego piżama party.- wyjęczała Sam
-Musimy to rozpakować i dokupić lody- westchnęłam siadając
-No! Lodów nie może zabraknąć, a na śmierć o nich zapomnieliśmy- przytaknęła Lucy. Po chwili odpoczynku, rozpakowałyśmy wszystkie zakupy i wyszłyśmy z jej mieszkania, ruszając w stronę mojego domu. Muszę zabrać ze sobą kilka rzeczy. 
Kiedy ja się pakowałam, dziewczyny siedziały w salonie, planując oczywiście co będziemy robić podczas wieczoru.
Przez cały czas mi czegoś brakowało.. na coś czekałam… dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że tym czymś, a właściwie kimś był Zayn..
Praktycznie przez cały czas, czekałam na jakiś znak.. wiadomość lub telefon. Ale dlaczego się łudziłam? Przecież zachowałam się wczoraj jak idiotka.. dobrze wiedziałam, że więcej się nie odezwie. A jednak na to właśnie liczyłam. Miałam nadzieję, że nie będzie zły za tamto i odezwie się dzisiaj.
-Idziesz?- do pokoju wparowała Lucy, więc natychmiast zwiesiłam torbę na ramię i skierowałam się w jej stronę
-Tak. Chodźmy już- uśmiechnęłam się i razem zeszłyśmy na dół zostawiając kartkę dla mojej mamy informując ją gdzie jestem. Niby jestem dorosła, ale nie chcę, żeby się martwiła..
-O! Jesteście w końcu!- usłyszałyśmy krzyk z kuchni, kiedy tylko weszłyśmy do mieszkania Lucy
-Andrew?- krzyczy Sam, a ten wychodzi z pomieszczenia z paczką krakersów w ręce
-Nie!! To na nasz wieczór! Co ty tu, w ogóle robisz?- wrzeszczy Samantha i biegnie w jego stronę, niemal wyrywając mu z rąk ciasteczka.
-Skończyłem pracę.. więc wróciłem do domu. Mieszkam tu z dziewczyną, dla twojej informacji Sam.- Andrew śmieje się i ponownie odbiera od niej paczkę z krakersami
-Dobra weź je sobie. Mamy więcej.- mówi, pokazując mu język, na co ten wybucha jeszcze większym śmiechem
-Jak ja kocham, moje trzy wariatki- mruknął pod nosem.
-To co robimy?- pyta zarzucając ręce na ramiona Lucy i moje.
-Ty skarbie jedziesz do chłopaków. My tu mamy babski wieczór.- odzywa się Lucy obejmując go w pasie.
-Chyba, że Lucy pożyczy ci stanik i będziesz udawał naszą nową koleżankę- Sam zaczyna się śmiać, więc Andrew natychmiast szykuje się do wyjścia
-Dobra. To ja lecę. Już wam nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze, ale bezpiecznie- śmieje się, po czym długo całuję Lucy.
-Pa skarbie- szepcze do niej, na co ona szeroko się uśmiecha i wypuszcza go z objęć, patrząc jak wychodzi z mieszkania. Kiedy zamyka za sobą drzwi, zaczynamy nasze przygotowania. Jest już wieczór, więc każda z nasz szybko bierze króciutki prysznic, po czym zaczynamy przygotowywać salon. Rozrzucamy poduszki na miękki dywan, a Lucy wyciąga kilka koców i śpiwory. Zapalamy miliony świeczek zapachowych i ustawiamy kilka misek z pysznościami na niewielkim stoliku, puszczamy cicho muzykę i wreszcie zasiadamy na podłodze.
-No więc… Lily! Opowiadaj wreszcie, co się wczoraj działo! Jak było z Zaynem?- pyta zaciekawiona Lucy, nalewając do trzech kieliszków czerwonego wina.
Zayn.. właśnie.. przez cały dzień się nie odezwał..   


 no dobra.. więc jest rozdział! jutro szkoła.. nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział.. postaram się jak najszybciej.. 
przypominam wam również o nowej części Strong :D 
komentujcie! bo to bardzo ważne.. 
czytasz=komentuj 
Mrs.Horan

niedziela, 17 sierpnia 2014

Happily cz.9 "Dobranoc Miki"



-Nie chce się narzucać, przepraszam- wzdycham, po raz kolejny, po czym odważam się spojrzeć na niego. Jest zaskoczony i wciąż zerka na mnie, w tym samym czasie, próbując prowadzić....             
                                                                        *******                              
                                                          ~~Zayn~~
„..Jedźmy do ciebie” uciekło z jej ust, a mnie zamurowało.. że co??
Jestem w szoku. Kompletnie nie wiem, co mam teraz zrobić. Widzę, że ona jest zawstydzona, ale do cholery.. ona chce jechać, do mnie DO DOMU…
-Pewnie teraz myślisz, że jestem jakąś natrętną dziewczyną, ale tak nie jest Zayn, powiedz coś..- prosi, spoglądając na mnie. Wyłączyłem się na kilka minut, jednak uważnie jej słuchałem.
-Zaskoczyłaś mnie- przyznaję, spoglądając na nią.
-Przepraszam- mówi cicho
-W porządku Lily.. możemy jechać. Jest w porządku –mówię, nawet na nią nie patrząc.. jest w porządku..zapewniam ją, jednak sam nie jestem tego pewien. Zgodziłem się..w sumie dlaczego? Nie powinienem tego robić, a jednak.. skręcam w stronę swojego domu.. Nie mówi już nic więcej, siedząc niespokojnie na fotelu pasażera, dopóki nie wjeżdżam na swoją posiadłość. Widzę jak dziewczyna się rozgląda, żeby obejrzeć wszystko, co jest wokół. Wysiadam i idę w stronę jej drzwi, jednak ona wychodzi zanim jej pomagam.
-To twój dom?- pyta, a ja przytakuję, po czym przygryzam wargę
-Wow.. jest śliczny- uśmiecha się lekko, jednak nie rusza się z miejsca, nie zwracając uwagi na lekko padający deszcz
-Wejdźmy do środka. Pada- mówię do niej, po czym ruszamy w stronę drzwi. Wyjmuję klucze i przekręcam je w zamku, wpuszczając ją do środka.
-Chodź –mówię, kiedy ona wciąż stoi w korytarzu
                                             ~~Lily~~
To jest bardzo niezręczna i dziwna sytuacja, ale nie mogę przestać podziwiać jego ślicznego domu. Przytakuję głową, po czym ruszam za nim do salonu.. wow.. trochę tu bałagan..przeszedł tutaj huragan czy co..
-Sory..- wzdycha, po czym zbiera kilka ubrań z kanapy i podłogi
-Rozgość się- mamrocze, rzucając ciuchy na fotel, w kącie pomieszczenia
-Chyba nie lubisz sprzątać- uśmiecham się, próbując jakoś rozładować napiętą sytuację
-Ta.. nie przepadam. Chociaż rzadko miewam gości, oprócz chłopaków czy rodziny. Więc nie muszę tego robić- mówi ściągając marynarkę i rzucając ją na kanapę. Nic nie poradzę na to, że zaczynam chichotać
-Sory.. taki zwyczaj- uśmiecha się, zabierając ją i rzucając na resztę ciuchów, znajdujących się na fotelu
-Pogniecie się- mówię, na co on tylko wzrusza ramionami i idzie do kuchni.. ok. …co teraz? Rozglądam się chwilkę, po salonie i dostrzegam kilka nagród. Kiedy czytam kilka tabliczek, praktycznie wszystkie są dla „One Direction”
Uśmiecham się, po czym dołączam do niego w kuchni
-Napijesz się czegoś?- pyta
-Mogę soku?- pytam niepewnie
-Jasne, siadaj- uśmiecha się lekko, po czym wskazuje na wysokie krzesło barowe, przy jego wysepce. Zayn nalewa dwie szklanki, po czym stawia jedną przede mną. Jej.. wciąż nie mogę napatrzeć się na jego tatuaże, pokrywające całą rękę, a nieco wyżej chowają się pod rękawem koszulki..
-Przepraszam za bałagan. Niall mówił, żeby posprzątać, ale..- uśmiecha się lekko, opierając się o blat za nim
-W porządku
-No więc… teraz już możesz opowiadać o sobie- zachęca mnie
-Oh.. jasne.. co chcesz wiedzieć? -pytam
- Wszystko- wzrusza ramionami, po czym w końcu zajmuje miejsce na krześle naprzeciwko mnie
-Więc mieszkam w Londynie od urodzenia. Mam 19 lat. Cóż.. już niedługo 20.
-Kiedy?- pyta, popijając soczek
-5 październik, a ty?- pytam
-12 stycznia- informuje mnie, więc kiwam głową i zaczynam mówić dalej
-Kiedy miałam 5 lat, mój ojciec.. stwierdził, że nie tego chce od życia. Rozwiódł się z matką i wyjechał. Nawet nie wiem gdzie jest.- mówię cicho
-Tak po prostu?- pyta zaskoczony
-Tak, wiesz ledwo pamiętam jaki był, kojarzę go tylko ze zdjęć. Miałam 5 lat, rozumiesz? To chyba zbyt mało, żeby tak po prostu pamiętać ojca. Wiem, że zawsze nazywał mnie księżniczką, albo Miki, zależy jaki miał humor
-Miki?- pyta, zaskoczony unosząc brwi w rozbawieniu
-Tak szalałam na punkcie myszki Miki- śmieję się, a on razem ze mną.
- Moja mama jest pielęgniarką. Ja szukam pracy, jak już wiesz. Wcześniej pracowałam w sklepie, ale splajtował. Mam przyjaciół Samanthę, którą poznałeś, Lucy i Andrew którzy są parą. To wszystko. KONIEC.- klasnęłam w ręce, a Zayn zaczął się śmiać.
-Ej, nie ma tak. Dopiero zaczęłaś.- wskazuje palcem, na co wzruszam ramionami
-Już ci mówiłam. Moje życie, nie jest ciekawe-
-Więc zadaję pytania. Ulubiona muzyka?- pyta
-Nie ograniczam się do jednego typu muzyki. Toleruje wszystko oprócz metalu. Ostatnio bardzo was polubiłam.. no i uwielbiam Eda Sheerana, a no i One Republic też są fajni
-Okeej. Marzenia?- zadaje, kolejne pytanie
-Mam jedno, ale nie chcę o tym mówić.- szepczę. Nie chcę, żeby kazał mi to powiedzieć. Może być niezręcznie. Może to zrozumieć dwuznacznie
-No dawaj. Obiecuję, że nikomu nie powiem- mówi, udając że zamyka sobie usta na kluczyk
-Ok.. Wiec mam ich kilka. Wiesz takie normalne to praca i własne mieszkanie, a takie poważniejsze, to idealna randka z chłopakiem- drugą, część zdania mówię zaglądając do szklanki z sokiem
-Jaka by miała być? Ta randka?- pyta, jak gdyby nigdy nic
-Nie wiem.. ale chciałabym, żeby było wyjątkowo. Zabrałby mnie gdzieś, może za miasto… Na drzewie zostałyby wyryte nasze inicjały i powiedział by coś banalnego. Jak już wiesz, liczę też, że przytrafi mi się pocałunek w deszczu- uśmiecham się, na co Zayn kiwa głową i zaczyna się śmiać
-Czyli marzy ci się randka, jak w filmie.- podsumowuje
-Nie.. wcale nie. Chcę po prostu, żeby było to dzień, który zapamiętam na zawsze. –bronię się
-A jaka jest twoja idealna randka?- pytam
-Oh no wiesz.. Pojechalibyśmy za miasto..- zaczyna, więc uderzam go w ramię, a on zaczyna się głośno śmiać
-Mówię poważnie
-Nie mam wymarzonej randki. Ważne, żeby była z kimś, wyjątkowym, a reszta to tylko tło- wzrusza ramionami
-Chodźmy do salonu.  Tu jest nie wygodnie- westchnął, po czym ruszył do drugiego pomieszczenia, więc natychmiast podążam za nim, zostawiając szklankę na blacie
-Wygodnie ci w tych szpilkach? Możesz je zdjąć, jeśli chcesz- mówi, słysząc głośny stukot
-Dzięki- uśmiecham się, po czym zsuwam je z nóg, od razu odczuwając wielką ulgę
-Gdzie mogę je zostawić?- pytam, a on spogląda na mnie zdziwiony
-Gdzie chcesz. Masz miejsce w całym salonie- śmieje się, wskazując na pomieszczenie i siada na kanapie. Uśmiecham się, po czym decyduję się postawić je jak najbliżej kanapy, żeby mu nie przeszkadzały i zajmuję miejsce na fotelu. W całym pomieszczeniu panuje absolutna cisza, a ja nie wiem co mam powiedzieć..Zayn zamknął oczy i oparł głowę o poduszki, więc wydaje mi się, że zasypia. Mylę się, słysząc jego pytanie
-Masz rodzeństwo?-
-Nie. Jestem jedynaczką, a ty?- pytam
-Mam 3 siostry. Waliyha, Doniya i Safaa- wyjaśnia, nadal nie otwierając oczu
-Twoje hobby?- pyta dalej
-Nie wiem.. lubię chyba spędzać czas z przyjaciółmi.. albo spacerować- wyjaśniam
-Ulubiony kolor?
-Fioletowy
-Ulubiony film?- cholera.. bawimy się w sto pytań?
-„Trzy metry nad niebem” „Pamiętnik” „I ,że cię nie opuszczę..”- przerywam
-Wow… dużo tego. A jakieś normalne filmy?- pyta uchylając jedno oko
-To są normalne filmy- śmieję się
-Nie.. to komedie romantyczne.- zaprzecza ponownie kładąc głowę na poduszki
-Cokolwiek.. to właśnie te lubię najbardziej- macham ręką
-Co się stało z twoim byłym chłopakiem?- pyta
-Co?- dlaczego o to pyta
-No miałaś chłopaka nie? Dlaczego już z nim nie jesteś?- pyta trochę jaśniej
-Był.. kiedyś.. tak jakby- jąkam się
-Tak jakby?- docieka
-Właściwie nie wiem.. po prostu powiedział, że nie możemy się dłużej.. ”przyjaźnić”.- mówię w końcu  
-Trochę jak twój ojciec. On też stwierdził, że nie chce dłużej tak żyć..- mamrocze Zayn zupełnie jakby był na granicy snu. Wiem, że nie chciał, ale trochę mnie uraził..To tak jakby stwierdził, że każdy facet, a nawet mój własny ojciec ode mnie ucieka..
-Ja już pójdę- wstałam nagle, zaskakując tym siebie i Zayna, po raz kolejny tego wieczoru
-Już?- pyta otwierając oczy i unosząc lekko brwi
-Tak jest już późno- mówię cicho, zakładając znowu swoje szpilki
-Dopiero przyszliśmy- mówi, uważnie przyglądając się temu co robię
-Jestem zmęczona- mówię z uśmiechem
Raczej poirytowana…
-Ok. odwiozę cię, w takim razie- odpowiada wstając i wciągając swoje buty
-Zayn niee.. nie musisz- powstrzymuję go
-Daj spokój. Nie będziesz się tłukła sama po nocy- prycha, wciągając na nogę drugiego buta. Tym razem odpuszcza sobie marynarkę i zakłada swoją kurtkę po czym bierze klucze i otwiera mi drzwi. Nie mam pojęcia, że stoję bez ruchu dopóki nie kiwa głową w stronę wyjścia
-Idziemy?- pyta. Kiwam głową i pospiesznie wychodzę na zewnątrz, po czym czekam chwilkę i razem pędzimy do samochodu, żeby zmoknąć jak najmniej. Zayn otwiera mi drzwi i biegnie do tych, od swojej strony, natychmiast chowając się na siedzeniu kierowcy. Włączył cicho radio, po czym wyjechał na ulicę. Droga mijała nam w kompletnej ciszy. Czuję, że tą propozycją, żeby iść do niego, zepsułam nam całe spotkanie i humory, chociaż Zayn stara się pokazać, że tak nie jest. Zdaję sobie sprawę z tego, że drugi raz się nie spotkamy.. przynajmniej nie na „randce”. Wiem, że teraz będzie chciał się mnie jak najszybciej pozbyć.
-Jesteśmy- przerywa mi jego głos, a ja dostrzegam za oknem swój dom. Światła są zgaszone, więc mama pewnie już śpi.
-Tak.. dziękuję za podwózkę –uśmiecham się i chcę wyjść, jednak Zayn zatrzymuje mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu
-Zaczekaj odprowadzę cię- informuje mnie, po czym wysiada z samochodu i już po chwili, idziemy razem do moich drzwi.
-Dzięki za dzisiaj. – mówi w końcu, kiedy mam zamiar wejść do domu, więc ponownie się do niego odwracam
-Tak. Ja też. No i przepraszam za tą propozycję.. żeby.. żeby jechać do ciebie.. nie powinnam..- zaczynam się jąkać, ale chłopak mi przerywa
-Nic się nie stało. Przynajmniej wiem o tobie więcej, no nie?- pyta z uśmiechem, na co przytakuję
-Dobranoc- mówię z lekkim uśmiechem, uchylając drzwi
-Dobranoc Miki- śmieje się, po czym puszcza do mnie oczko i czeka, aż zniknę za drzwiami. Prycham, kręcąc głową, po czym wchodzę do środka, zamykając drzwi i opierając się o nie głową. Uśmiecham się sama do siebie i przygryzam wargę. Mam ochotę piszczeć. Niby spotkanie się nie udało.. ale ta końcówka.. „Dobranoc Miki”
                                                       ~~Zayn~~
Kiedy Lily znika za drzwiami, schodzę po schodkach i wsiadam do samochodu opierając dłonie na kierownicy.. Spoglądam na miejsce, w którym siedziała Lily..
Co to wszystko do cholery było??
W pewnej chwili miałem ochotę, to po prostu skończyć, ale muszę przyznać, że było miło. Fajnie się z nią rozmawiało.. doszedłem do wniosku, że z chęcią wróciłbym pod jej drzwi i zaprosił na kawę w Starbucks’ie. Jest 23:35, kiedy wjeżdżam do garażu samochodem. Wracam do salonu i rzucam kluczyki na stolik, po czym kieruję się w stronę schodów. Zostawiam na nim buty i postanawiam wziąć prysznic, a potem położyć się spać….






no dobra.. więc to by było na tyle.. cóż.. rozdział...to kompletne dno.. wiem, wiem.. cóż teraz Malik nam na trochę zniknie :)
kolejny rozdział tak jak zwykle za tydzień.. 
och i chciałam was tylko poinformować, że "Strong" powróciło.. więc, jeśli czytaliście, to wpadnijcie na mojego starego bloga bo tam jest nowa część :)  lub jeśli nie czytaliście to możecie tam zajrzeć :) zapraszam.. link macie w kolumnie obok jakby co.. (wystarczy kliknąć na zdjęcie Harrego) 
no dobra.. to chyba na tyle :) 
PROSZĘ jeśli czytałaś= skomentuj to niezmiernie ważne :) 
Mrs.Horan

niedziela, 10 sierpnia 2014

Happily cz.8 "Jedźmy do ciebie"



Ponieważ nie mam zbyt dobrej kondycji, jestem strasznie zdyszana, kiedy wchodzę do salonu…… 
                                                             ******
-Matko córciu co ci jest? Ktoś cię gonił?- pyta moja matka, która właśnie była w salonie i wycierała kurze… no tak, bo tylko ona po ciężkim dniu pracy, potrafi sprzątać jeszcze w całym domu
-Nic, spieszę się- ściągam szybko buty i zostawiam torebkę, podążając do kuchni w celu ugaszenia pragnienia. W gardle kompletnie mi zaschło, a do tego złapała mnie kolka. Szybko wypijam szklankę wody i nalewam sobie kolejną, kiedy do kuchni wchodzi mama
-Co zrobić na kolację? Masz ochotę na coś specjalnego?- pyta, stając obok mnie
-Nie będzie mnie na kolacji. Wychodzę- informuję ją, chcąc iść na górę
-Jak to?- pyta, idąc za mną
-Umówiłam się- wzruszam ramionami, po czym wchodzę na schody
-Z tym chłopakiem, z którym cię widziałam?- pyta, na co ja wywracam oczami i wbiegam na górę, po czym zamykam się w pokoju.
Wchodzę do łazienki i biorę szybki prysznic. Owijam się białym, miękkim ręcznikiem, a drugim owijam swoje włosy. Myję zęby i dokładnie susze swoje włosy, po czym używam prostownicy. Kiedy wydaje się, że z włosami jest już ok. zabieram się za makijaż. Nie przepadam za tym, ale chcę wyglądać ładnie, Zayn jest sławny, a jeśli ktoś nas zobaczy, nie chcę wyglądać jak czupiradło. Nakładam cienką warstwę fluidu, po czym używam tuszu do rzęs, który znacznie je pogrubia i wydłuża. Wzdycham głęboko, po czym wychodzę z łazienki w samym ręczniku. Spoglądam na zegarek jest już 18:15. Cholera, co mam ubrać? Otwieram szafę i staję przed nią. Sukienka? Spódniczka czy może zwykłe dżinsy i bluzka? Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie pójdziemy, a co jeśli Zayn ubierze się normalnie, a ja się wystroję, albo na odwrót? Wyjmuję w końcu dwie sukienki. Jedna jest czarna i chyba zbyt krótka, natomiast ta druga jest biała, jednak zbyt szykowna. Cholera! Siadam na łóżku, kompletnie zrezygnowana. Podpieram głowę na rękach, zastanawiając się co do cholery mam zrobić. Spoglądam na szafę jeszcze raz, po czym wiem już dokładnie, co założę. (to) Wyjmuję szybko niebieską sukienkę jest prosta, nie zbyt szykowna i myślę, że może nadawać się na takie spotkanie. Wkładam ją przez głowę, po czym zapinam guziczek znajdujący się na plecach. Zapinam dopasowany do niej cienki pasek, po czym przeglądam się w lustrze.. Wzdycham, po czym zastanawiam się chwilkę nad rajstopami, jednak rezygnuję z nich, wyciągając parę niebieskich szpilek. Zakładam je i szukam chwilkę w szafie mojej ulubionej marynarki.. kiedy w końcu ją znajduję zakładam ją i ponownie staję przed lustrem.
Ok… nie jest szykownie… kurwa, co ty gadasz… wyglądasz jakbyś szykowała się na bankiet….
Zajęczałam zrezygnowana. Z chęcią bym się przebrała, jednak w tym momencie, mój telefon wibruje na biurku. Podbiegam do mebla, po czym natychmiast klikam na znaczek koperty
*numer nieznany* Za chwilkę będę u ciebie. Zayn –kiedy tylko czytam tą wiadomość, moje nerwy ponownie zaczynają wzrastać, więc odpisuję szybko
*Lily* Jestem gotowa. – wkładam telefon do kopertówki, razem z pieniędzmi i wciągam na nadgarstek kilka bransoletek. Słyszę podjeżdżający samochód, więc spoglądam pospiesznie w lustro, po raz ostatni… Cholera
Wzdycham, po czym wybiegam z pokoju, natychmiast znajdując się na schodach, w momencie,  kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi i kroki mamy
-Mamo ja otworzę- powstrzymuję ją, dosłownie tuż przed drzwiami
-Córciu jak ty ślicznie wyglądasz- uśmiecha się na mój widok. Wzdycham po raz kolejny, wyganiając ją z korytarza i popędzając do salonu, na co ona tylko się ze mnie śmieje. Prostuję swoją sukienkę i poprawiam włosy, zanim otwieram drzwi
Po raz kolejny dzisiaj… CHOLERA…
-Cze…wow!- miał zamiar się przywitać, jednak kiedy mnie zobaczył, jego oczy znacznie się powiększyły
-Cześć- powiedziałam cicho, zamykając za sobą drzwi. Między nami, chwilę panowała cisza, a on mierzył mnie wzrokiem od stóp, aż po czubek głowy.
Chłopak miał na sobie czarne dopasowane rurki, zwykłą szarą koszulkę, która znowu ukazywały jego cholernie idealne tatuaże na klatce piersiowej i szarą marynarkę, co sprawiało, że wyglądał idealnie. Na luzie, a jednocześnie trochę szykownie i elegancko.
-Wyglądasz..- zaczął wskazując na mnie
- Wiem.. mam pomysł… zaczekaj tutaj chwilkę, a ja się przebiorę, ok.? Nie powinnam zakładać sukienki.. – zaczynam, a Zayn przygryza wargę, najwidoczniej powstrzymując się od śmiechu..
Świetnie teraz będzie się ze mnie nabijać…
-Nie rób tego. Jest ślicznie- mówi, a ja mam wrażenie, że moje policzki płoną i to dosłownie, na co Zayn nie powstrzymuje się, żeby cicho zachichotać
-To co? Jedziemy?- pyta
-Oh.. jasne- uśmiecham się w końcu i zaczynam schodzić po schodkach
Lily błagam nie wywal się, nie teraz..mówię sobie w myślach, po czym
uśmiechnęłam się triumfalnie, kiedy podążałam razem z Zaynem do jego samochodu.. och tak..
Zapomniałam wspomnieć, że jest to zapewnie cholernie drogi mercedes..
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, kiedy otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie do środka. Okrążył samochód i wsiadł na miejscu kierowcy. Zapięłam pasy, po czym spojrzałam w boczną szybę. Nie mam pojęcia jak zacząć rozmowę. Co mam w ogóle robić?  
-Zarezerwowałem nam stolik, w takiej jednej włoskiej restauracji. Masz coś przeciwko?- zapytał, przerywając ciszę
-Oh nie. Nie mam- uśmiecham się, spoglądając na niego
-Zdążymy zjeść kolację i na 20:00 pójdziemy do kina- kontynuuje, po czym zerka raz na mnie, a raz na drogę
-Ok.- przytakuję. Nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej.. dużo swobodniej czułam się przy nim wcześniej. Niż teraz.. na tej „randce”
-Coś jest nie tak? Zachowujesz się.. dziwnie- mówi w końcu
-Wszystko w porządku. Przepraszam. – wyjaśniam, mając nadzieję, że nic więcej nie powie
                                                          ~~Zayn~~
Lily zachowuje się dziwnie. Trochę mnie to martwi.
Matko… chyba wymusiłem na niej ten wieczór. Kurcze, ona nie chce tutaj być..-pomyślałem
Widzę jak jej palce zaciskają się na skrawku sukienki, a ona przygryza nieznacznie swoją wargę
-Nie lubisz włoskiej kuchni?- pytam, zatrzymując się na czerwonym świetle
-Nie, uwielbiam. To chyba moja ulubiona kuchnia- dziewczyna przyznaje
-Znaczy.. dobrze trafiłem?- unoszę brwi, a ona w końcu się uśmiecha
-Ta, bardzo dobrze- parsknęła. Dziewczyna naprawdę wygląda ślicznie. Nie spodziewałem się tego. Z tego co zauważyłem, ma na sobie makijaż.. wcześniej tego nie było.
-Wyprostowałaś włosy?- pytam ruszając, kiedy pojawiło się zielone światło  
Dlaczego zauważam takie małe rzeczy w jej wyglądzie?
Co do cholery…
-T..tak- jąka się, spoglądając na swoje dłonie. Kurcze co się z nią dzieje..
-Zaraz będziemy- poinformowałem ją, poznając już tą okolicę. Po kilku minutach zatrzymałem się na parkingu i wysiadłem z samochodu, żeby otworzyć jej drzwi.
                                                           ~~Lily~~
Zayn obszedł swój samochód i otworzył mi drzwi, więc powoli wysiadłam, starając się nie potknąć czy coś. Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne, chociaż było już prawie ciemno.
-Mam nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna- wyjaśnia, kiedy zaczynamy zmierzać w kierunku wejścia. Zayn otwiera drzwi i przepuszcza mnie pierwszą, za co mu dziękuję, wchodząc nieco dalej.
-Dobry wieczór. Rezerwacja na jakie nazwisko?- od razu wita nas głos, miłej starszej kobiety
-Malik- Zayn informuje ją cicho, a ta podaje nam numer 35.
Trochę nie wiem co dalej. Nigdy nie byłam w takich restauracjach.
-Chodźmy- chłopak kiwa głową, po czym kładzie dłoń na moich plecach, kierując w odpowiednie miejsce, kiedy idziemy za jednym z pracowników restauracji
Usiedliśmy przy stoliku, a kelner podał nam menu mówiąc, że wróci za chwilkę
-Na co masz ochotę?- pyta Zayn, przeglądając swoją kartę i zdejmując okulary.
-Nie mam pojęcia- przyznaję, czytając dania po kolei
Nie wiem co wybrać żeby było mnie stać…
-Dobra więc ja biorę..Lanagne, lody czekoladowe i colę, a ty?- pyta, spoglądając na mnie, jednak nie odpowiadam mu, bo podchodzi no nas kelner. Zayn zamawia dokładnie to, co powiedział, a ja zrezygnowana odkładam menu i proszę o to samo co on. Spoglądam na niego i zauważam, że jego siniak robi się coraz słabszy, co mnie cieszy. Ludzie tutaj wydają się nie być zainteresowani tym, że jest tutaj sam ZAYN MALIK, co pozwala mi stwierdzić, że są tu sami biznesmeni i bogacze.
-To, nie jest jakaś szykowna restauracja- odzywa się w końcu.
Czytasz w myślach czy jak??
-Jest- zaprzeczam, rozglądając się dookoła
-Nie prawda, przychodzą tutaj wszyscy. Nie jest droga.- wyjaśnia
-Załatwiłaś swoje sprawy?- pyta w końcu
-Co? –naprawdę nie wiem, o co mu chodzi
-Spieszyłaś się, kiedy byliśmy w parku.-przypomina mi
-Oh. Tak wszystko załatwione- śmieję się cicho, na co również on się uśmiecha
-Na jaki pójdziemy film?- pytam, kiedy nasze potrawy zostają przyniesione
-Nie wiem. Ty coś wybierzesz- wzrusza ramionami
-Ok.- uśmiecham się
-Smacznego- mówi, pochylając się nieco do przodu
-Smacznego –odpowiadam, po czym zaczynamy jeść
Zayn błagam nie gap się tak, bo się zakrztuszę…
-Tylko błagam nie wybieraj komedii romantycznej, dobrze?- uśmiecha się
-Tego nie mogę ci obiecać- unoszę brwi, po czym wkładam widelec do ust. A Zayn cicho chichocze. Resztę kolacji jemy w ciszy. Ja rozglądam się od czasu do czasu dookoła, a Malik zerka przez okno, nieopodal nas. Kiedy kończymy lasagne i z ledwością wpychamy w siebie lody, chwytam za swoją kopertówkę, w celu wyciągnięcia pieniędzy
-Co robisz?- pyta Zayn, marszcząc brwi
-Ym… płacę za siebie- mówię cicho, unosząc banknoty
-Chyba żartujesz. Ja cię zaprosiłem, więc ja płacę.- mówi, wyciągając pieniądze i kładąc je na stoliku. Założę się, że dał za dużo.
-Ale..
-Nie ma ale.- przerywa mi i podnosi się z krzesła, więc robię to samo.
-Więc co? Kino?- pytam
-Jasne.-uśmiecha się, ponownie otwierając przede mną drzwi. Zrobiło się jeszcze bardziej ciemno i nieco chłodno, kiedy zimny wiatr rozwiał nieco moje włosy.
-Chyba będzie padać- mruknął Zayn, kiedy otworzył swój samochód
-Świetnie- uśmiechnęłam się, po czym zajęłam miejsce w środku
-Lubisz deszcz?- zapytał, wsiadając do samochodu
-Jestem chyba jedną z niewielu osób, które uwielbiają deszcz- odpowiadam zadowolona
-Dlaczego?- pyta wyjeżdżając z parkingu
-Nie wiem.. znaczy.. wiesz, kiedy pada jest takie cudne świeże powietrze, świat jakby oddycha. Na trawie, nieraz pozostaje rosa, a ja wychodzę na boso do ogrodu i po prostu się odprężam. Uwielbiam to. Spójrz, można na przykład pooglądać filmy, poczytać książki czy spotkać się z przyjaciółmi. –próbuję go przekonać
-To akurat można zrobić zawsze- broni swojego
-Tak, ale nie zbyt fajne jest to, że wszyscy wokół ciebie się pocą. Wiesz, to nie tak, że nie lubię słońca. – wyjaśniam dla jasności. Nie chcę, żeby wziął mnie za jakąś gburowatą dziewczynę
-Ale jak pada to wszyscy mokną. To też nie jest fajne- prycha, zaczynając się śmiać
-Dlatego wolę oglądać uciekających ludzi, siedząc w domu- śmieję się, a Zayn wybucha jeszcze większym śmiechem
-Nie przekonałam cię prawda?- pytam
-Nie ma mowy. Słońce, słońce i tylko słońce. Uwielbiam, kiedy jest gorąco- wyjaśnia, spoglądając na mnie, na co tylko wzdycham
-Deszcz jest super. Uwielbiam Londyn, pod tym względem- mówię rozsiadając się w fotelu, nieco wygodniej. Wydaje się, że emocje już nieco opadły i zaczynam się czuć pewniej z czego się cieszę.
Kiedy znajdujemy się już w kinie rozdzielamy się, ja idę wybrać film i kupić bilety, a on odchodzi, żeby nam coś kupić. Filmów tego wieczoru jest dość dużo, a ludzi mało, co mnie cieszy, gdyż kolejka jest naprawdę mała. Zastanawiam się nad filmem akcji z Vinem Dieselem, a komedią romantyczną z Emmą Stone.. przyznam, że dosyć ją lubię. Korci mnie, żeby zrobić Zaynowi na złość i wybrać właśnie to, dlatego uśmiecham się i wybieram komedię romantyczną.
-Na co idziemy?- pyta Zayn, kiedy podaje mi wielki kubek coli i popcorn, który chciałam.
-Ucieszysz się- uśmiecham się, podając mu bilet
-Film akcji?- pyta, zanim na niego spogląda
-Nie, ten jest lepszy- mówię podekscytowana, a kiedy on spogląda na niewielki papierek w jego dłoni, robi wielkie oczy i podnosi wzrok na mnie
-Chyba żartujesz- marudzi
-Nie. Super, co? Boże jak ja chciałam go zobaczyć..- kłamię jeszcze szerzej się uśmiechając
-To komedia romantyczna..- wzdycha zrezygnowany
-Chodźmy już- prawie piszczę i zaciągam go do odpowiedniego wejścia. Podajemy bilety miłemu facetowi, który dziwnie się na mnie gapi, po czym wchodzimy na salę i zajmujemy miejsca, dokładnie w środkowym rzędzie.
-Nie wierzę, że to robię- Zayn mamrocze cicho, rozsiadając się wygodnie
-Będzie fajnie, zobaczysz- szturcham go, stawiając kubek w odpowiednie miejsce
-Uhm..- mruczy, a ja rozglądam się dookoła. Ludzi jest naprawdę mało.. cały rząd na samej górze, oraz 3 rzędy przed nami są zajęte, a w naszym na samym końcu, siedzą dwie osoby. Światła gasną, a film rozpoczyna się kilka minut później. Naprawdę mnie zaciekawił, fabuła była inna niż zawsze i wydawała się być życiowa. Kiedy główni bohaterowie rozstają się w środku filmu, Zayn spogląda na mnie, robiąc smutną minkę i udając, że wyciera łzy, na co parskam szturchając go w ramię
-To bez sensu.. przecież i tak skończy się szczęśliwie- szepcze, na co wywracam oczami i zaczynam oglądać film dalej. Oddycham z ulgą, kiedy na samym końcu, para znowu jest razem, całując się na ulicy w deszczu. Wiem, że to banalne, ale piękne. Kiedy pojawiają się napisy, Zayn natychmiast wstaje, zabierając swoje śmieci, więc podnoszę opakowanie po popcornie i pusty kubek, po czym podążam za nim do niewielkiego śmietnika
-Podobał ci się?- pytam, kiedy wychodzimy z kina
-Nie.. daj spokój. Pocałunek w deszczu?- marszczy brwi, spoglądając na mnie
-To romantyczne- mówię. Na dworze zrobiło się już kompletnie ciemno, było zimno i zaczynało padać
-Kończy się tak połowa filmów, o miłości.- prycha, kiedy wsiadamy do samochodu
-Tak, ale to jest piękne. Tylko pomyśl no.. każda by tak chciała- zapinam pas, kiedy wyjeżdżamy na ulicę
-Ty też?- pyta, ukradkiem spoglądając na mnie
-Jasne. To byłaby idealna miłość- uśmiecham się, na co on wywraca oczami i ponownie spogląda na ulicę
-Miałaś mi opowiedzieć o sobie. Pamiętasz? Taki był cel, naszego spotkania- przypomina mi
-Ta.. pamiętam, ale nie pójdziemy już na spacer. Pada deszcz- wskazuje na szybę, na której ciężko pracują wycieraczki
-Więc, co proponujesz?- pyta
-Mówisz serio?- pytam spoglądając na zegarek- 22:15
-Pewnie, chce się czegoś dowiedzieć o tobie- ponownie patrzy na mnie
-Okeej.. w takim razie może.. jedźmy do ciebie- wypalam, zanim pomyślę co mówię.
-Co?- pyta unosząc brwi. Boże, co ja najlepszego powiedziałam.
Znasz go od kilku dni, a już pakujesz się do jego domu, kretynko!
Nawrzeszczałam sama na siebie, po czym zaczynam się tłumaczyć
-Znaczy..- podpieram głowę na dłoni, unikając jego wzroku
-Sory.. naprawdę przepraszam. Ja tylko.. nie wiem.. bo niby gdzie moglibyśmy teraz iść? J..jest późno i.. sama nie wiem… dobra Zayn odwieź mnie do domu- proponuję, żeby załagodzić jakoś sytuację
-Nie chce się narzucać, przepraszam- wzdycham, po raz kolejny, po czym odważam się spojrzeć na niego. Jest zaskoczony i wciąż zerka na mnie, w tym samym czasie, próbując prowadzić.... 


hej kochani :) więc tak oto pojawił się kolejny dłuugi rozdział :) kolejny może pojawi się szybciej ze względu że będę miała o jeden dzień wolnego więcej :) 
ta część pojawiłaby się wcześniej ale wstawiłam również rozdział na bloga gdzie jestem współautorką ;) 
proszę was tak bardzo... komentujcie.. mówcie o blogu znajomym piszcie gdzie możecie... pomóżcie go wypromować... jeśli oczywiście możecie... 
proszę o komentarze... jeśli przeczytałeś to komentuj   to tylko chwilka ;) a mnie cieszy przez tydzień :) 
kocham was bardzo ;*
Mrs.Horan  

Obserwatorzy