niedziela, 25 stycznia 2015

Happily cz.28 "Powiesz to jeszcze raz?"



-Jest powód, dla którego wstałem tak wcześnie rano, żeby się tutaj zjawić- mówi, po czym w końcu na mnie spogląda, przenosząc dłonie na moje policzki. Spogląda mi w oczy i szybko się do mnie przysuwa, złączając nasze usta w słodkim pocałunku…
                                                                  *****
Kiedy w końcu przerywam ten słodki pocałunek, rozglądam się niepewnie dookoła. Czy powinien mnie całować w tak publicznym miejscu??
-Co jest?- pyta
-Zaskoczyłeś mnie. Jesteśmy na lotnisku. Wśród dużej ilości osób- tłumaczę, wpatrując się w niego niepewnie. I nagle orientuję się, że tak naprawdę, jest to pierwszy raz, kiedy dość publicznie okazuje mi jakieś uczucia. Co się dzieje?
Zanim się orientuję Zayn ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia i podąża w stronę swojego samochodu. W milczeniu obserwuję jak otwiera samochód i wrzuca moja torbę na tylne siedzenie.
-Gdzie cię zawieść?- pyta mrużąc oczy. Podrzuca w ręce kluczyki i czeka na odpowiedź
-Um.. do domu- odpowiadam niepewnie. Chłopak uśmiecha się i otwiera mi drzwi, wpuszczając mnie do środka. Spokojnie obserwuję jako obchodzi samochód dookoła i zajmuje miejsce kierowcy. Spogląda na mnie krótko i włącza się w ruch uliczny. Zerkam w jego stronę i przypominam sobie o tym, że przecież mieliśmy porozmawiać. Chciał mi coś powiedzieć… ponownie na niego spoglądam. Jego wzrok wbity jest w drogę przed nami. Jego dłonie spoczywają spokojnie na kierownicy, więc korzystam z okazji i po prostu wpatruję się w jego profil. Spogląda na mnie dopiero wtedy, kiedy zatrzymuje się na światłach.
-Mieliśmy porozmawiać- mówię cicho, a jego wzrok ponownie przenosi się na drogę
-Zayn- wyciągam rękę i dotykam jego ramienia, jednak szybko orientuję się co robię i cofam dłoń
-Wiem.. wciąż chcę porozmawiać- mamrocze i skręca w lewo. Atmosfera nagle z miłej, zmienia się w napiętą i niezręczną. Wpatruję się w swoje palce i czekam aż sam w końcu się odezwie.
-Lotnisko to nie było odpowiednie miejsce na rozmowę.- wyjaśnia, spoglądając na mnie. Zaskakuje mnie, kiedy ściąga rękę z kierownicy i przykrywa nią moją dłoń.
-Mogę odwieźć cię do domu trochę później?- pyta, więc spoglądam na niego i kiwam głową na zgodę. Co się ze mną dzieje? Jestem nieco… nieśmiała. Nie wiem czego się spodziewać. Spoglądam na drogę, kiedy zauważam ,że Zayn skręca na niewielki parking, tuż przed restauracją. Nigdy tutaj nie byłam. Spoglądam na niego i marszczę brwi
-Tutaj uda nam się spokojnie porozmawiać. –wyjaśnia i wysiada z samochodu. Otwiera drzwi przede mną i czeka aż wysiądę.
-Raczej nikt nam nie przeszkodzi. Rzadko spotykam tutaj fanów. Dlatego uwielbiam to miejsce- tłumaczy. Zaskakuje mnie, kiedy ściska moją dłoń i ciągnie w stronę wejścia. Kiedy tylko znajdujemy się w środku, wzdycham głęboko rozglądając się dookoła. Jest tutaj bardzo przyjemnie. Jest to raczej zwykła, skromna kawiarenka. Podążam cały czas za Zaynem i uśmiecham się do niego, kiedy zatrzymuje się przy ostatnim stoliku, w samym rogu. Zajmuję miejsce, a chłopak siada naprzeciwko mnie. Milczymy dopóki nie podchodzi do nas kelnerka.
-Co podać?- pyta, wyciągając swój notesik.
-Poproszę czarną kawę… -mówi, a dziewczyna to zapisuje
-Chcesz coś do jedzenia?- pyta mnie, a ja kiwam głową. Jest ranek. Nie jadłam jeszcze śniadania, więc..
-W takim razie jeszcze latte, naleśniki dla pani i omlet dla mnie.- dodaje, a dziewczyna kiwa głową i odchodzi.
-Skąd wiesz, że latte? –unoszę brwi
-Wiele razy to przy mnie piłaś- uśmiecha się
-Zayn.. –zaczynam ,ale mi przerywa
-Wiem. Chcesz wiedzieć, co było takie ważne.-
-Zayn powiedz mi-proszę, a on ciężko wzdycha.
-Powiedz mi o co chodziło?- nalegam
-Przez ostatnie dni miałem naprawdę wiele czasu, żeby pomyśleć o wszystkim. O mnie..o tobie.. o tym co mi powiedziałaś…. ale przede wszystkim, o tym że tęsknię. – zaczyna. 
Kiwam głową na znak, że słucham, a on przeczesuje włosy ręką i otwiera usta, jednak po chwili je zamyka. Ponownie podchodzi do nas kelnerka i podaje nam nasze zamówienia. Cóż.. przez te kilka minut straciłam apetyt.
-Nie zniosę tej niewiedzy Zayn. Wyduś to z siebie.
-Doszedłem do jednego wniosku. Chciałem ci to powiedzieć przed wyjazdem, ale było już za późno. Byłaś na lotnisku.. zupełnie poza moim zasięgiem-
-Jeśli nie chcesz mnie znać. Jeśli zdecydowałeś, że najlepiej będzie jeśli..- mówię, jednak przerywam, kiedy jego dłoń przykrywa moją. Wciągam powietrze i natychmiast milknę
-Nie mam na myśli nic takiego. Cholera nie masz pojęcia jak ciężko mi poruszać ten temat. Chyba jednak byłoby prościej przez telefon- mówi, a ostatnie zdanie mamrocze jakby do siebie.
-Szkoda, że pomyślałaś iż nie będę chciał cię znać..- wzdycha, a ja zaciskam usta w wąską linię
-Wręcz przeciwnie- dodaje, a ja już kompletnie nic nie rozumiem. Jestem zdezorientowana. Zayn zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykle.  Boję się co chce mi powiedzieć. Mam ochotę zamknąć oczy i przeczekać to wszystko, a kiedy ponownie je otworze będzie już po krzyku. 
- Chodzi o to ,że… ja Lily..- spogląda na mnie

-Cholera kocham cię- mówi, a jego palce zaciskają się na mojej dłoni. Dopiero teraz orientuje się, że wciąż trzymamy się za ręce. Nie wierzę. Otwieram usta ze zdumienia i zupełnie nie mam pojęcia co zrobić. Skakać z radości? Rzucić się na niego? Zacząć się śmiać, płakać? Spodziewałam się wszystkiego… ale nie tego. Wpatruję się w niego z szeroko otwartymi oczami, a on czeka.
-Powiedz coś Lily- wzdycha, a jego wzrok błądzi po mojej twarzy, próbując coś wyczytać.
-Wiem, że to popieprzone. Sam siebie nie rozumiem. To wszystko co było wcześniej. Możesz mi nie wierzyć. Ale kocham cię i nie masz pojęcia jaką ulgę odczuwam wiedząc, że ty już wiesz. Za każdym razem, kiedy to mówię…- tłumaczy jednak przerywa, kiedy spuszczam wzrok. Nie spodziewałam się tego. Chciałam to usłyszeć. Czekałam na to. A kiedy to nastąpiło, nie wiem co robić.
-Lily odezwij się.- nalega, więc w końcu znowu na niego spoglądam
-Ja.. nie wie co mogę powiedzieć- dukam. 
Kocham cię Lily” te słowa wciąż dudnią w mojej głowie i nie mogę uwierzyć, że powiedział to naprawdę. Wzdycha po czym wyciąga rękę i zabiera kosmyk włosów z mojej twarzy i mamrocze
-Nie ważne. Jedz. Musisz być głodna. Potem odwiozę cię do domu- mówi, a w jego oczach widzę rozczarowanie i.. ból? Wpatruję się w niego, ale on już nic nie mówi. Bierze łyk swojej kawy i zaczyna jeść śniadanie. Nie jestem głodna. Chcę rozmawiać. Właśnie teraz! Co za ironia losu. Kiedy mam okazję do rozmowy, milczę, a teraz? Przychodzi mi do głowy wszystko, co chcę mu powiedzieć. To głupie zachowanie. Zachowuję się jak idiotka.. ale nie mogę nic na to poradzić. Jestem w szoku. To śmieszne. Gratuluję sobie swojej głupoty i z ledwością przełykam kęs naleśnika, zamówionego przez Zayna. Mu chyba też zbytnio nie smakuje, bo zjada go z ledwością i odsuwa od siebie talerz. Przerywam, kiedy widzę, że on już skończył i ja również odsuwam swój posiłek
-Zjedz, zjadłaś dopiero połowę- marszczy brwi
-Nie… nie jestem jednak głodna- mamroczę, a on prosi o rachunek i po chwili za niego płaci. Zrywam się na nogi, kiedy on wstaje. Jest zły? Podążam za nim do wyjścia i chwytam jego dłoń, kiedy znajdujemy się na zewnątrz. Odwraca się, a ja głęboko oddycham, kiedy stoimy naprawdę blisko siebie
-Kocham cię Zayn- szepczę, a on spogląda mi w oczy
-Kocham cię- powtarzam i kładę dłoń na jego policzku. Proszę nie odpychaj mnie… nie odpychaj.. błagam w myślach i wzdycham z ulgą, kiedy przysuwa mnie do siebie jeszcze bliżej i delikatnie złącza nasze usta. Pocałunek nie trwa długo. Jest leniwy, słodki i naprawdę delikatny. Zupełnie jak byśmy robili to po raz pierwszy. Wtedy przy jego samochodzie. Kiedy ponownie na mnie spogląda, zdobywam się na mały uśmiech. Kładzie dłoń na moim policzku, więc wtulam się w nią i mój uśmiech się powiększa. To nie możliwe. Nierealne. My.tutaj.teraz. razem. Ponownie złączam nasz usta w pocałunku. Powiedział już wystarczająco. Wszystko co chciałam od niego usłyszeć. Wciąż nie wierzę. Jest to dla mnie coś nowego. Zayn oddaje pocałunek, a ja rozpływam się pod wpływem, każdego jego dotyku. Cieszę się wiedząc, że tym razem mnie nie odepchnie. Odrywam się od jego ust i opieram swoje czoło o jego. Oddycham głęboko i nie mogę przestać się uśmiechać. W głowie panuje kompletny mętlik, ale teraz liczą się tylko te śliczne brązowe oczy.
-Kocham cię- mówię znowu i wydają się to jedyne słowa, które chcę teraz wypowiadać. Otwarcie. Uśmiecha się, a ja piszczę, kiedy nagle podnosi mnie i obraca wokół siebie dwa może trzy razy.
-To niemożliwe- mówię z niedowierzaniem, kręcąc głową, kiedy stawia mnie na ziemię.
-Sam do niedawna tak twierdziłem- wzdycha i zabiera ze mnie swoje dłonie
-Przepraszam- mamroczę, a on marszczy brwi
-Za co?- pyta
-Za zachowanie tam. Ja po prostu..- wzdycham i spuszczam wzrok. Chłopak dotyka mojego podbródka i podnosi moją głowę do góry, więc znowu na niego spoglądam
-Byłam zaskoczona- mówię od razu
-Nie dziwię się- odpowiada z uśmiechem
-Byłam w szoku- dodaję
-Tak jak ja.- śmieje się
-Nie spodziewałam się tego
-Ja też nie
-Wciąż jestem zdezorientowana- wciągam powietrze, a on chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę samochodu.  
-Jedźmy stąd- proponuje, na co kiwam głową i posłusznie wsiadam do samochodu. Już po chwili ponownie kierujemy się w stronę mojego domu. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu. W kilka minut sprawił, że stałam się najszczęśliwsza na ziemi. Nie ma szczęśliwszej kobiety niż ja, teraz. Otrzymałam wszystko czego chciałam. Nie potrzebuję niczego więcej. Kiedy Zayn zatrzymuje się na światłach, spogląda na mnie i widzę, że on jest równie szczęśliwy co ja. Wyciągam rękę i ściskam jego dłoń, przenosząc na swoje kolana. Pozwala mi na to, więc trzymam ją do momentu, aż nie zatrzymujemy się przed moim domem. Wzdycham spoglądając na schody, po czym przenoszę wzrok na Zayna
-Wejdziesz?- pytam niepewnie
-Jasne- uśmiecha się i wysiada z samochodu. Wysiadam zaraz po nim, a on zabiera moją torbę i podąża za mną. Mamy nie ma w domu, więc otwieram drzwi i wpuszczam go do środka.
-Dziwne. Mama powinna być dzisiaj w domu- wzdycham
-Gdzie mam ją zostawić?- pyta wskazując na torbę, więc każę mu ją zostawić w korytarzu, a sami podążamy do salonu.
-Lily- odzywa się ,więc szybko się odwracam, a on wykorzystuje sytuację i od razu zaczyna mnie całować. Mruczę cicho, zszokowana tak nagłą sytuacją i opieram się dłońmi na jego klatce piersiowej. Pogłębiam pocałunek wiedząc, że tym razem mogę to robić. Pociągam za jego koszulkę i przyciągam go do siebie, a sama opieram się o ścianę. Przenoszę dłonie na jego szyję, a on kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy. Jest to dla mnie kolejne nowe przeżycie. Nigdy się tak nie całowaliśmy. Zazwyczaj były to krótkie, przypadkowo skradzione pocałunki. Nigdy coś takiego jak teraz. Zsuwam dłoń po jego klatce, aż do brzucha, a on ciężko wzdycha w końcu na mnie spoglądając. Całuje mnie w policzek, a potem w szyję. Chichoczę, kiedy przejeżdża ustami po mojej szczęce. Kiedy chłopak znowu chce mnie pocałować, drzwi się otwierają, a w progu pojawia się mama. O kurcze! Natychmiast zabieram ręce z ciała Zayna, a on odsuwa się na bezpieczną odległość. O kurcze… nie. Mama staje jak wryta i puszcza trzymane w ręce zakupy
-Lily.. Zayn?- pyta, a ja z pewnością jestem czerwona jak jej bluzka
-Cześć mamo- uśmiecham się lekko
-Dzień dobry pani- chłopak mówi cicho i przeczesuje włosy ręką. Boże ta sytuacja jest tak przerażająca, a za razem komiczna. Gdybym widziała to z boku zaczęłabym się śmiać.
-Lily wróciłaś- mówi w końcu i podnosi zakupy. Zayn podchodzi od niej i zabiera je podążając z nią do kuchni. Spogląda na mnie przez ramię i nie wiem co mamy myśleć, do momentu aż puszcza mi oczko. Uśmiecham się i podążam za nimi. Zayn kładzie zakupy na blacie, więc zaczynam
-Tak mamo… właśnie.. więc ja i Zayn..- jąkam się i ciągnę go za rękę.
-Będziemy u mnie- informuję ją i szybko wychodzimy z kuchni. Chłopak podąża za mną i oboje wchodzimy po schodach na piętro, a potem do mojego pokoju. Kiedy zamykam drzwi, Zayn prycha z rozbawieniem i siada na łóżku, po czym rzuca się na nie i leży wpatrując się w sufit. Robię to samo co on i kładę się obok niego
-Nigdy nie byłem w takiej sytuacji- mamrocze i spogląda na mnie
-Wiesz… mnie też mama nigdy nie przyłapała na całowaniu się z chłopakiem w naszym salonie- prycham, a on zaczyna się śmiać. O boże.. to taki słodki dźwięk
-To ty to zaczęłaś- mówi
-Ja?!- unoszę brwi z rozbawieniem
-To ty pociągnęłaś mnie do ściany- mówi, a ja chyba się rumienię.
-Zaskoczyłaś mnie tym. Pozytywnie oczywiście- chichocze
-Cóż.. mamy dzień zaskakiwania siebie nawzajem- wzdycham, a on przytakuje.
-Chcesz się czegoś napić?- pytam, siadając przy jego boku po turecku
-Nie dzięki- wzdycha, więc zaciskam usta w wąską linię. Nie wiem co mam powiedzieć. Znowu chcę go pocałować. Ale czy to stosowne? Czy my teraz jesteśmy jakby.. razem?
-Czy my…- zaczynam ale milknę. Zayn spogląda na mnie i marszczy brwi, kiedy nic nie mówię.
-Tak?- pyta.
-Nie nic.- kręcę głową i spuszczam wzrok
-Powiedz.- nalega
-Co mam powiedzieć mamie?- pytam, nie chcąc zadawać mu pytana wprost
-Co masz na myśli?- marszczy brwi
-Jesteś jakby.. jesteś moim chłopakiem?- pytam bawiąc się palcami, jednak wciąż na niego patrzę. Uśmiecha się szeroko
-Chcesz, żebym nim był? Myślę, że to oczywiste. Jeśli powiedziałem ci co czuję- mówi cicho
-Tak. Chciałam się tylko upewnić. To wszystko jest troszkę… skomplikowane- mamroczę, a on unosi się na łokciu, twarzą w moją stronę
-Widzisz? To ironia. Mówiłem, że albo wszystko stanie się proste, albo się skomplikuje. Wypada jednak na to drugie- tłumaczy
-Źle mnie zrozumiałeś- wzdycham
-Co z twoją sławą? Fankami? Nie raz słyszałam co się dzieje, jeśli ktoś ze sławnych osób znajdzie sobie kogoś.- wyjaśniam, a on marszczy brwi
-Kochana… zespół, a życie prywatne, to zupełnie dwie inne sprawy- mówi, a ja rozpływam się, kiedy słyszę „kochana”.
-Boję się tego- przyznaję
-Myślę, że nie ma czego. Dopiero to zaczynamy. Nie musimy się spieszyć. Nikt na razie nie musi o tym wiedzieć.. jeśli nie chcesz, ale nie chcę się ukrywać. To niedorzeczne- uspokaja mnie
-Wiem.- wzdycham, a on ujmuje moją dłoń i całuje jej wnętrze.
-Nie poznaje cię Malik- śmieję się cicho, a on marszczy brwi
-To właśnie ja Lily.- uśmiecha się, a ja znowu zbieram się na odwagę i delikatnie nad nim pochylam, złączając nasze usta w pocałunku. A co mi tam.. mogę całować mojego chłopaka.
- Mój chłopak- mówię tuż przy jego ustach, na co się uśmiecha.
-Moja dziewczyna?- mówi, ale brzmi to bardziej na pytanie. Całuję go szybko i ponownie się kładę. Chyba jestem trochę zmęczona. Zamykam oczy i głęboko wzdycham. Zayn jest blisko. Naprawdę blisko mnie. Czuję zapach jego perfum i bijące od niego ciepło. Jestem naprawdę spokojna. I sama nie wiem kiedy, zasypiam z uśmiechem na twarzy. Budzi mnie lekki ruch gdzieś obok mnie. Marszczę nos, po czym przypominam sobie, że o matko… otwieram oczy i uśmiecham się, kiedy widzę siedzącego na fotelu Zayna. On również się uśmiecha, kiedy widzi, że już nie śpię.
-Cześć- mówi cicho
-Cześć. Przepraszam, że przysnęłam. To chyba przez ten lot… i to wszystko- wzdycham, po czym siadam i lekko się przeciągam
-Jak długo spałam?- pytam nagle. To nie mogło być miłe. Przyjechał tutaj, zaprosiłam go do środka i co?
Zasnęłam.
Gratulacje Lily. Jednak miłym zaskoczeniem dla mnie jest to, że on wciąż tutaj jest. Nie wyszedł.
-Jakieś półtorej godziny – spogląda na zegarek na ręce
-Przepraszam- wzdycham i wstaję z łóżka
-Dlaczego? Mogłem po prostu z Tobą poleżeć. To było miłe- uśmiecha się
-I przyszła twoja mama- dodaje
-Co?- pytam, a mój głos brzmi niemal jak pisk
-Przyniosła nam kawę.- wskazuje na moje biurko
-Mówiła coś?- pytam, a on kręci głową
-Powiedz jeśli coś mówiła- nalegam
-Nie. Tylko tyle, że ten incydent to nic takiego. Chyba była zadowolona- mówi i przygryza wargę. Nie wiem czy z rozbawienia czy irytacji.. ale podoba mi się kiedy to robi.
-Czyżby? Zaleje mnie pytaniami jak tylko wyjdziesz- mamroczę i sięgam po swoją ciepłą.. nie gorącą już kawę. Spoglądam na niego i znowu dziwę się, jaka ze mnie szczęściara. Zayn Malik.
Mój chłopak.
Mój chłopak.
Mój chłopak… boże nigdy się nie przyzwyczaję. 
-A jak tam w Sydney?- pyta, wyrywając mnie tym samym z zamyśleń
-W porządku. Anderson ma tam małe kłopoty z firmą, ale mam nadzieję, że wszystko wróci do normy- wzdycham
-Bankrutuje?- marszczy brwi i popija swoją kawę  
-Tylko oddział tam- wyjaśniam
-Wiesz, masz jedno zadanie- unoszę brwi, a on na mnie spogląda
-Zadanie…- powtarza  
-Tak. Musisz mnie zabrać do Sydney i oprowadzić po mieście. Straciłam okazję odmawiając Troy’owi, więc musisz- wskazuję na niego kubkiem, a on się uśmiecha
-Z przyjemnością- chichocze
-Żartuję. Obejdzie się bez tego- wzdycham
-Nie ma mowy. Planuj przyszły weekend. To cię tam zabiorę- uśmiecha się i unosi jedną brew
-Zayn nie ma mowy- zaprzeczam, na co wywraca oczami. Naprawdę żartowałam, nie oczekuję od niego jakiejś wycieczki. 
-Pozwól mi- prosi
-Nie chcę jeździć za twoje pieniądze. Zaczekajmy aż trochę nazbieram swoich. Wtedy będziemy mogli pojechać i każdy zapłaci za siebie- proponuję
-Jesteś moją dziewczyną. Chcę za ciebie zapłacić.- zaprzecza, a ja kręcę głową i znowu popijam swój napój. Mój żołądek wywraca się po raz kolejny, kiedy używa słów „moja dziewczyna”.
-Jesteś moja od kilku godzin… i już się ze mną nie zgadzasz- mamrocze kręcąc głową, jednak wiem, że tylko żartuje. Wzdycham, po czym mówię dalej
-Anderson mówił, żeby odwiedzić operę- uśmiecham się, a on robi dziwną minę
-Żartujesz prawda? To najgorsze co może być- mówi
-Oh Zayn… to jedno z najpopularniejszych miejsc w Sydney. Nie wyobrażam sobie, żeby tam nie iść. –wzdycham
-Wiedziałeś, że ma żonę?- unoszę brwi, a on kiwa głową
-Mają mały kryzys, ale wciąż są małżeństwem. Ma też małą córkę- wyjaśnia, a ja robię zdziwioną minę
-Mówił, że się z tobą widział- informuję go, a on niemal się krztusi, biorąc łyk kawy. Jest w szoku, co mnie dziwi, jednak szybko zmienia się to w obojętność i odstawia kubek
-Coś jeszcze mówił?- pyta
-Nie. Pytał co u ciebie- wzruszam ramionami
-Mówiłeś mu, że się znamy?- pytam, a on niemrawo kiwa głowa
-Kiedy się z nim widziałeś?- dopytuję się z ciekawości
-Jakiś czas temu. Jeszcze nic między nami nie było- tłumaczy
-Rozumiem- mamroczę
-Mówił coś jeszcze? Coś sugerował?- pyta, a ja unoszę brwi. O co mu chodzi?,
-Nie.. potem zaczął pracować i skończył rozmowę- wyjaśniam
-Ok.- wzdycha
-Ok.- powtarzam po nim
-Będę już leciał- mówi i wstaje- oh.. już? Mój nastrój nieco się psuje. Ale czego mogłam się spodziewać? Jesteśmy razem od kilku godzin. Nie będziemy, przecież siedzieć przywiązani do siebie.
-Już? Jasne- staram się ukryć poirytowanie, ale chyba mi to nie wychodzi
-Muszę coś załatwić- tłumaczy i podchodzi bliżej. Podaje mi dłoń i podciąga do góry, więc wstaję.
-Rozumiem- uśmiecham się słabo
-Obiecuję że postaram się jeszcze dzisiaj z Tobą zobaczyć- mówi
-W porządku- przytakuję, a on obejmuje mnie w talii i znowu zaczyna mnie całować. Wplatam palce w jego włosy, jednak Zayn szybko przerywa pocałunek. Za szybko.
-Mam prośbę- zaczynam, a on zachęca mnie żeby mówić dalej
-Powiesz to jeszcze raz?- pytam niepewnie i obserwuję jak na jego twarz wkrada się uśmiech. Oczywiście wie o co mi chodzi. Pochyla się w moją stronę i szepcze mi do ucha
-Kocham cię- ja również się uśmiecham i całuję go w policzek
-Naprawdę muszę iść- przypomina
-Odprowadzę cię- mamroczę, po czym oboje wychodzimy z pokoju. Schodzimy po schodach i od razu zauważam krzątającą się po salonie mamę.
-Oh.. już wychodzisz Zayn? Myślałam, że zostaniesz na obiedzie- mówi z lekkim smutkiem, a chłopak spogląda na mnie
-Tak.. mam sprawę- wyjaśnia krótko
-Rozumiem. A masz może czas na kolację? Zapraszam. Zrobię popisowe danie- uśmiecha się szeroko i widzę jak Zayn głęboko wzdycha
-Postaram się przyjść- mówi w końcu
-Oh. Naprawdę? Świetnie- mama się uśmiecha
-Mamo..- upominam ją i ciągnę chłopaka w stronę wyjścia
-Przepraszam za nią- mamroczę cicho, tuż przy drzwiach
-Lubię ją- śmieje się i lekko ściska moją dłoń
-Do zobaczenia na kolacji w takim razie- mówi
-Nie musisz jeśli nie chcesz- wyjaśniam
-Przyjdę- przerywa mi
-Do zobaczenia- mówi i przelotnie mnie całuje, po czym wychodzi. Opieram się o drzwi i zamykam oczy, głęboko wzdychając. O mój boże.. to najlepszy dzień w moim życiu… 




więc jest to rozdział nad którym pracowałam naprawdę długo.. pisałam go 2 razy od nowa dlatego zajęło to tak długi... no i w końcu wstawiam lepszą wersję od poprzedniej... 
mam nadzieję że rozdział wam się spodobał... jakby dobrze się zastanowić doskonale zgadniecie gdzie wybrał się Zayn.. no ale dobra.. nic nie mówię. 
oh.. i chciałam podziękować za komentarze <3 nie macie pojęcia ile to wszystko dla mnie znaczy <3.. a ja ciągle was zawodzę ;( 
 przypominam że jeśli chcecie być informowani na TT wystarczy zajrzeć do zakładki "informowani" i wpisać swojego TT... jeśli chcecie możecie też pisać do mnie na e-mail ;) z chęcią odpowiem ;) 
trochę się rozpisałam więc...to chyba tyle 
pozdrawiam 
                                         15 komentarzy=nowy rozdział 
Mrs.Horan

sobota, 17 stycznia 2015

Happily cz.27 "Wyjazdy.. i powroty"



Odpalam jednego i zaciągam się dymem, obracając opakowanie w dłoni. Ponownie je otwieram. Wypaliłem dzisiaj już ponad połowę. Wyliczam każdego, zastanawiając się nad jednym..
Kocham ją… nie kocham… kocham, nie kocham… wyliczanka trwa, dopóki nie docieram do ostatniego papierosa. Kocham ją..nie kocham… kocham… 

KOCHAM..
                                                ****
Spoglądam na leżący na stoliku telefon i natychmiast go podnoszę, wybierając numer Lily…
Musimy porozmawiać. TERAZ. Jeśli teraz jej tego nie powiem, później będzie jeszcze ciężej. Chciałbym się z nią spotkać, zobaczyć, przytulić i pocałować, mówiąc słowa, na które czeka. Dzwonię, jednak ona nie odbiera… próbuję po raz kolejny.. dalej nic. Jeszcze raz. Kolejny… nic z tego. Dziewczyna, wciąż ignoruje moje telefony.
~~Lily~~
Dojeżdżam na lotnisko, kiedy dzwoni do mnie Zayn. Próbuje kilkanaście razy, jednak ja nie mogę odebrać. Widzę czekającego na mnie szefa i naprawdę myślę, że nic się nie stanie, jak porozmawiamy później.
-Gotowa?- pyta, na co kiwam głową. Nie lecimy sami. Jest też Troy, który jest prawnikiem i Anthony, doradca Andersona. Podążamy do jednego, zupełnie innego pomieszczenia.
-Zaczekamy tutaj chwilkę- informuje mnie Troy
-W porządku- uśmiecham się do niego i kładę swoją torbę na wolnym krześle. Niecierpliwie spoglądam na telefon, widząc po raz kolejny, że dzwoni Zayn
-Możesz odebrać. Lot będzie długi, a może to coś ważnego- Troy mówi z uśmiechem i oddala się, żeby mi nie przeszkadzać. Spoglądam na nich i w końcu odbieram połączenie.
-Halo- odzywam się jako pierwsza
-Cześć. Lily.. w końcu odebrałaś. Zaczynałem się martwić- mówi od razu. Poprzez ton jego głosu, mogę stwierdzić, że jest spięty. Zmartwiony
-Nie. Po prostu nie mogłam odebrać- tłumaczę
-W porządku. Lily muszę ci coś powiedzieć. To ważne..
-Zayn nie mogę rozmawiać- przerywam mu
-To naprawdę ważne- upiera się
-Zayn naprawdę nie mogę teraz rozmawiać- wzdycham i spoglądam na szefa. Uważnie na mnie spogląda i wskazuje, że już czas iść
-Dobrze. Gdzie jesteś? Przyjadę i porozmawiamy. Albo po prostu poczekam. Jesteś w firmie?- dopytuje się
-Nie- zaprzeczam
-Więc gdzie? Lily naprawdę muszę się z tobą spotkać- mówi, prawie błagając
-Zayn wyjeżdżam. Nie będzie mnie przez najbliższe 3 może 4 dni- informuję go
-Lily- Troy podchodzi bliżej i zabiera swoją walizkę, podążając w stronę wyjścia.
-Dokąd wyjeżdżasz? Dlaczego?- pyta nagle
-Muszę kończyć. Naprawdę. Odezwę się.- mówię szybko, po czym się rozłączam i od razu wyłączam komórkę. Zabieram swoją torbę, po czym podążam za resztą. Po niecałych 20 minutach jesteśmy na pokładzie, prywatnego samolotu Pana Andersona. Stewardessa miło się do nas uśmiecha i pomaga, kiedy drzwi zostają zamknięte. Pilot wita nas serdecznie i informuje jak długo powinien trwać lot i tak dalej. Rozsiadam się wygodnie i wyciągam swój notatnik. Mam czas, żeby spokojnie sobie wszystko uporządkować. Rozpisuję sobie dokładnie wszystkie spotkania, a kiedy kończę, kładę głowę na oparciu i wpatruję się w okno. W jednej chwili powraca do mnie myśl o Zaynie. Dlaczego tak nagle chce się spotkać? Dlaczego tak nalegał na spokojną rozmowę telefoniczną? Chciał znowu ustalać jakieś zasady? Reguły, które później i tak łamie? Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Jestem lekko zdezorientowana. Naprawdę chcę wiedzieć, o co mu chodzi. Chciałabym zadzwonić i porozmawiać, jednak przez najbliższe kilka godzin nie będzie to możliwe. Wzdycham, po czym zamykam oczy i pozwalam sobie na relaks. Odpędzam od siebie wszystkie myśli.. cóż przynajmniej próbuję.
-Śpisz?- słyszę obok siebie, więc uchylam oczy
-Nie. Rozmyślam- uśmiecham się i spoglądam na Troya
-Byłaś już w Sydney?- pyta zadowolony
-Nie. Lecę tam po raz pierwszy. A ty?
-Jasne. Często latam, żeby odwiedzić firmę Pana Andersona- wyjaśnia
-Jak tam jest?-
-Niedługo sama się przekonasz. Jednak mamy tylko 3 dni i wiele pracy, więc wątpię, żeby był czas na jakiekolwiek zwiedzanie- odzywa się
- Ale obiecuję, że jeśli znajdę chodź chwilkę wolnego czasu i ty też, to z chęcią trochę cię oprowadzę. Co ty na to?- pyta
-Jasne. Świetnie, bardzo ci dziękuję- uśmiecham się do niego. Rozmawiamy naprawdę długo. Przez ten czas, naprawdę dużo się o nim dowiaduję. Jest miły i zabawny. Rozśmiesza mnie do tego stopnia, że zaczyna boleć mnie brzuch. Uśmiecha się do mnie, kiedy widzi, że zaczynam ziewać.
-Oh.. chyba ktoś się zmęczył- chichocze
-Tak. Chyba trochę- wzdycham
-Zdrzemnij się. Ja chyba też to zrobię. Przed nami jeszcze kilka godzin lotu- mówi, po czym przesiada się na swoje miejsce, a ja mam znowu chwilkę dla siebie. Zamykam oczy i prawie od razu zasypiam.
~~Zayn~~
Denerwuję się krótką rozmową z Lily. Zbyła mnie, w dodatku informując o wyjeździe. Gdzie? Z kim? Kiedy wróci? Dlaczego? W mojej głowię krążą pytania, na które na razie nie otrzymam odpowiedzi. Im więcej czasu spędzam na rozmyślaniu, tym szybciej dochodzę do wniosku, że być może się pospieszyłem. Chciałem wyznać jej miłość pod wpływem chwili. Tak naprawdę nie zastanawiając się nad tą decyzją. Chociaż z drugiej strony. Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać. Pojawia się coś, co ukrywałem przez naprawdę długi czas. Dręcząc tym i siebie i ją. Odtrącania, przyciągania, pocałunki. Zdaję sobie sprawę z tego, jak to mogło wyglądać. Wiadome jest to, że nie potrafię radzić sobie z takimi uczuciami. Od zawsze miałem problem z przyznaniem tego przed samym sobą, a co dopiero przed dziewczyną, lub kimkolwiek innym. Teraz jest gdzieś daleko. W innym mieście, kto wie.. może nawet kraju. Nie wiem co mam o tym sądzić. Czuję się zupełnie obco… dziwnie. Z dala od niej. Wiedząc, że nie należy do mnie, że wszystko może się zdarzyć. Że każdy może być mądrzejszy ode mnie. Nie wie co mam jej do powiedzenia, więc może starać się zapomnieć. Zapomnieć o mnie. Jednak czy Lily jest do tego zdolna? Czy potrafi zranić, osobę którą kocha? Mam nadzieję, że nie. Że te 3 dni miną szybko, a kiedy wróci, po prosu porozmawiamy. Spokojnie usiądziemy i pozwoli mi wszystko wytłumaczyć. Wyjaśnić. Nie widziałem jej przez tak krótki czas, a już zaczynam tęsknić. To głupie. Cholernie głupie, ale naprawdę mi jej brakuje. Jej śmiech, oczy, dłonie, włosy. Ciepło, które czuję, kiedy ją obejmuje, które czuję gdy mogę ją pocałować. Wyjątkowy zapach jej perfum.. zwariowałem. Do cholery zwariowałem, na punkcie Lily Narrow.
~~Lily~~

Budzi mnie miły głos stewardessy, informującej mnie o tym, iż podchodzimy do lądowania. Uśmiecham się do niej i dziękuję, po czym nieco się poprawiam. Cieszę się, kiedy w końcu mogę wyjść z samolotu. Podróż jest naprawdę wykańczająca. Zabieramy swoje bagaże, po czym udajemy się do taksówek i podążamy do jednego z hoteli, o którym oczywiście nie mam pojęcia. Korzystając z okazji, przez całą drogę, spoglądam przez okno, aby chodź trochę przyjrzeć się miastu.
-Widzimy się za 2 godziny.- szef informuje mnie, kiedy rozchodzimy się w hotelu, na co kiwam głową i spokojnie podążam do swojego pokoju. Pierwsze piętro, pokój nr 45. Znajduję odpowiednie drzwi i szybko je otwieram, wchodząc do środka. Odstawiam torbę tuż przy łóżku, a sama się na nie rzucam. Jestem wykończona. Telefon! Przypominam sobie i szybko wyjmuję go z kieszeni natychmiast włączając. Czekam chwilkę, po czym zauważam wiadomości od Zayna.
„Gdzie pojechałaś?”
„Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?”
„Wyjechałaś z mojej winy?”
„Ile do cholery mam czekać, na jakąś odpowiedź?”
„Zaczynasz mnie irytować… Lily naprawdę musimy porozmawiać”
czytam ostatnią wiadomość, po czym ciężko wzdycham. Wybieram jego numer i czekam, aż odbierze.
-Halo? Lily w końcu- słyszę już po chwili. Jego głos jest zachrypnięty
-Cześć. Dopiero włączyłam telefon. Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz- wyjaśniam.
-Nie szkodzi. Ważne, że dzwonisz- mówi, po czym ziewa
-Spałeś?- pytam. O kurcze.. strefy czasowe
-Przepraszam. Zupełnie zapomniałam o strefach- jęczę
-Nie ważne. Gdzie jesteś Lily? Wyjechałaś na drugi koniec świata?- pyta
-Jestem w Australii. Sydney. Szef ma tutaj spotkanie- wyjaśniam
-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?- pyta, a jego głos nieco się zmienia
-Nie chciałam odzywać się pierwsza. Ty miałeś to zrobić. Pamiętasz?- pytam
-Uhm- przytakuje
-Chciałeś rozmawiać. Co takiego chciałeś powiedzieć?- pytam
-Ja..- zaczyna i założę się, że teraz przeczesuje włosy ręką
-Coś się stało? –dopytuję się
-Nie. Znaczy tak. Ale to chyba nie jest… rozmowa na telefon- mówi
-To coś ważnego?-
-Bardzo- stwierdza
-Odnoszę wrażenie, że jesteś zły- mamroczę
-Co? Nie, nie jestem Lily. Naprawdę.- zaprzecza
-W porządku- wzdycham z ulgą
-Chciałbym, żebyś wróciła- mówi cicho
-Co?
-Tęsknię za tobą- wyjaśnia, a ja zamieram. Tęskni. Mój boże.. nie ma pojęcia ile to dla mnie znaczy.
-Ja za tobą też- szepczę, po czym rozmawiamy jeszcze chwilę. Słyszę coraz częstsze ziewanie chłopaka i uśmiecham się, kiedy za każdym razem zaprzecza, mówiąc że wcale nie jest zmęczony. W końcu kończymy rozmowę. Jeśli mam iść na spotkanie służbowe z szefem, muszę wziąć prysznic i doprowadzić się do porządku, więc to właśnie robię. Kiedy wracam do pokoju otwieram walizkę i szukam w niej czystych ubrań. Szybko się ubieram i związuję włosy w niemal idealnego koka. Ostatni raz spoglądam w swój notatnik, po czym wychodzę z pokoju i podążam na parter, gdzie mam spotkać się z szefem.
~~Zayn~~
Przez kolejne 2 dni jestem strasznie zabiegany. Dziś był kolejny występ i tłum fanek, czekających przed studiem był ogromny. Kiedy wracam do domu dochodzi już prawie 23. Zastanawiam się chwilkę, po czym wybieram numer Lily. Przez te dni, rozmawiamy naprawdę dużo. Można by rzec, że częściej niż wtedy, kiedy jest obok. Nie wyobrażam sobie dnia bez tego, a myśl, że już jutro wraca, cieszy mnie do tego stopnia, że właściwie o niczym innym już nie myślę. Jednak jest też druga strona… kiedy wróci, będę musiał jej to wszystko powiedzieć. Wyznać co czuję, a to naprawdę nie będzie łatwe. Denerwuję się na samą myśl o tym, a co dopiero wtedy, kiedy dojdzie do tego momentu i będę musiał to zrobić? Nie mam pojęcia jak to będzie. Boję się, że powie mi, że już za późno. Wyśmieje mnie i odejdzie. Zlekceważy, postępując tak samo, jak ja to zrobiłem. Czekam chwilę, aż w końcu dziewczyna odbiera
-Cześć- mówi od razu
-Hej.- uśmiecham się
-Jak ci minął dzień?- pyta
-Ja powinienem o to spytać-
-Właśnie wstałam. Czeka mnie męczący i ostatni dzień w Sydney. Wybieram się do firmy Andersona. Jest gorzej niż myślałam.- wzdycha i słyszę cichy szelest.
-Zwiedziłaś Sydney?- pytam
-Nie. Nie miałam takiej okazji. Ale wylatujemy o 15:00, więc może Troy zdąży mi coś pokazać- odpowiada
-Troy? Kim jest Troy?- pytam. Kto to do cholery jest? Zaciskam zęby i czekam na odpowiedź
-Prawnik Andersona. Zaproponował mi to w wolnej chwili- wyjaśnia
-Powiedz mu, że nie musi. Byłem tam kilka razy. Mogę sam cię tam zabrać i wszystko pokazać.- mamroczę, a ona cicho chichocze
-Zaynie Maliku czy jest pan zazdrosny?- pyta zadowolona
-Nie. Po prostu… w ogóle dlaczego ci to proponuje? To dziwne- mówię, już nieco rozdrażniony
-Uhmm…. A cię to bardzo irytuje- śmieje się
-Nie. Mam to gdzieś- mówię i po chwili tego żałuję, kiedy jej śmiech cichnie.
-Oh..- mówi i zapada między nami cisza
-Źle mnie zrozumiałaś- bronię się
-Miałem na myśli, że mam gdzieś tego kolesia.. znaczy- plączę się sam w swoich słowach
-W porządku. Nie ważne- mówi, jednak słyszę w jej głosie niewielki smutek
-Zayn ja… muszę kończyć. Potrzebuję prysznica i wychodzę do pracy- mówi nagle
-Już? Oh.. dobra.. ok.. W takim razie do usłyszenia później?- pytam z nadzieją
-Dam ci znać, tuż przed wylotem z Sydney- informuje
-W porządku będę czekać. Do usłyszenia
-Pa- mówi i szybko kończy połączenie. Debil. Kompletny idiota. Rozmowa toczyła się dobrze, a tu proszę… i wszystko spieprzyłem. Wzdycham, po czym rzucam telefon na łóżko i wchodzę do łazienki. Potrzebuję gorącej i relaksującej kąpieli.
~~Lily~~
Ugh.. jestem strasznie zła? Nie.. raczej smutna. Przez te dni, kiedy kontaktowałam się z Zaynem, było naprawdę dobrze. Rozmawialiśmy, nawet przez godzinę.. przez cały czas się śmiejąc, a dziś?  O co mu chodzi. Znowu był zazdrosny, ale za wszelką cenę nie chce się do tego przyznać. Z jednej strony się cieszę, bo to oznacza ,że jednak nie jestem mu całkiem obojętna ,a z drugiej.. zachowuje się tak dziwnie. Wzdycham, po czym wysiadam z windy i wychodzę przed hotel, gdzie czeka już szef.
-Jedźmy.- mówi i wsiada do samochodu. Jego kierowca pomaga mi wejść do auta, po czym rusza w stronę swoich drzwi. Przemierzamy ulice Sydney, by po chwili dojechać do firmy. Jest mniejsza. Zdecydowanie mniejsza od tej w Anglii. Nie ukrywam, że jest tu zdecydowanie, przyjemniej. Atmosfera jest zupełnie inna, niż w Londynie. Z tego co wiem, interes wisi na włosku. Architekci z jego firmy, nie otrzymują zbyt wiele zleceń, przez co utrzymywanie firmy staje się coraz trudniejsze. Wchodzimy do środka, a od recepcji ruszamy wprost do Sali konferencyjnej gdzie ma się odbyć spotkanie, ze zastępcą Andersona i tutejszym zarządem.
-Usiądź obok mnie i notuj jak najwięcej ważnych informacji.- kiwam głową i siadam obok szefa, przy wielkim szklanym stole. Rozmowa toczy się dość długo. Cały zarząd wydaje się być bezradny i proponuje zamknięcie oddziału w Sydney, jednak szef nie chce się na to zgodzić. Wciąż proponuje nowe spotkania i kilku kontrahentów. W końcu rozmowy dobiegają końca. Staje na tym, że firma spróbuje funkcjonować dalej, a jeśli nie, Anderson przyjedzie tutaj na miesiąc lub dwa ,aby spróbować postawić firmę na nogi samemu. Kiedy wychodzimy ze spotkania, dochodzi godzina 13:20. Wracamy do hotelu, a ja zaczynam się pakować. Chowam kilka rzeczy, które wczoraj zostawiłam na krześle i zabieram kosmetyczkę z łazienki. Słyszę pukanie do drzwi, więc natychmiast otwieram. W moich drzwiach staje Troy.
-Gotowa?- pyta
-Już prawie. Wejdź- wpuszczam go do środka i zamykam za nim drzwi
-Nie udało nam się zwiedzić miasta.- mówi, zostawiając walizkę przy wejściu i siadając na krześle
-Szkoda- uśmiecham się do niego sztucznie i podążam do swojej torby. Nie mogę nic poradzić na to, że jestem rozdrażniona. Wszystko to spowodowane jest poranną rozmową z Zaynem
-Może kiedyś uda nam się to zrobić- uśmiecha się
-Byłoby fajnie
-Mam nadzieję- mówi cicho i przygryza wargę. Nachylam się i zapinam swoją torbę, a kiedy się prostuje, niemal wpadam na chłopaka
-Przepraszam- mówię i się odsuwam
-Nie ma sprawy. Mogę ją wziąć.- mówi i wskazuje na bagaż
-Oh. Nie trzeba- wyjaśniam, ale on dalej się upiera, więc w końcu rezygnuję i mu ją podaję. Chłopak wiesza ją sobie na ramię i staje przy drzwiach, chwytając swoją walizkę.
-Możemy iść?- pyta, a ja jeszcze raz rozglądam się po pokoju. Zabieram telefon i torebkę, po czym kiwam głową na zgodę. Troy otwiera mi drzwi i przepuszcza w progu, po czym czeka cierpliwie, aż zamknę drzwi i podążamy korytarzem w stronę windy.
-Znam tutaj kilka świetnych barów. Jeśli przyjedziemy tutaj następnym razem, chętnie cię do nich zabiorę.- mówi, kiedy zjeżdżamy na parter. Ugh.. do tej pory miałam go za fajnego chłopaka, jednak teraz zaczyna mi się narzucać i staje się nieco nachalny. Flirtuje ze mną, a ja naprawdę nie mam na to ochoty
-Myślę, że mój chłopak mnie tu zabierze. Mówił, że z chęcią sam oprowadzi mnie po mieście- mówię, mając na myśli poranne słowa Zayna. Wiem, że nie mogę pozwolić sobie na nazywanie go moim chłopakiem, ale w tej sytuacji, jest to konieczne.
-Chłopaka?- pyta, a mina mu rzednie
-Tak.
-Nie wiedziałem, że go masz- mówi poważniej, a jego uśmieszek znika. Od razu lepiej.
-Mam. Od niedawna- wzdycham i ukradkiem mu się przyglądam, kiedy wysiadamy z windy i wychodzimy przed hotel, gdzie czekają na nas taksówki. Troy oddaje nasze bagaże i zajmuje miejsce w samochodzie, nie czekając na mnie. Oh.. więc plan się powiódł. Uśmiecham się pod nosem i zajmuję miejsce obok niego, a potem ruszamy w stronę lotniska.Zapowiada się na to, że nie długo zacznie padać. Niebo jest nieco ciemniejsze, a w oddali widać ciemne chmury. Wzdycham, kiedy taksówka zatrzymuje się pod wielkim budynkiem i każdy z nas wysiada. Bagaże zostają nam zabrane, a my udajemy się do miejsca ,w którym znowu czekamy na nasz lot. Wykorzystuję wolną chwilkę i dzwonię do Zayna, tak jak obiecałam. Marszczę brwi, kiedy nie odbiera za pierwszym razem. Próbuję jeszcze raz i tym razem mi się udaje
-Halo?- pyta cicho. O cholera.. znowu śpi. Tam jest środek nocy
-Znowu cię obudziłam- mówię cicho
-Nic nie szkodzi. Tylko tobie pozwalam na budzenie mnie w środku nocy i nie mam ci tego za złe- mamrocze, a ja wyobrażam go sobie w łóżku, z rozczochranymi włosami. Leżącego na brzuchy z zamkniętymi oczami i telefonem przy uchu
-Więc.. dzwonię, żeby powiedzieć, że jestem już na Lotnisku- informuję go
-Wracasz do mnie- mamrocze, a ja lekko się uśmiecham. Wydaje mi się, że nasze humory są nieco lepsze
-Wracam do domu Zayn- poprawiam go
- O której będziesz w Londynie?- pyta
-Myślę, że gdzieś o 8:30.- wyjaśniam
-W porządku- mówi zadowolony
-Co?
-Jak się obudzę, będziesz już w tym samym mieście co ja. Musimy porozmawiać- mówi poważniej
-Przecież rozmawiamy- unoszę brwi
-Nie chodzi o taką rozmowę Lily.. czekałem na to odkąd wyjechałaś. To naprawdę ważne.- wyjaśnia
-Rozumiem- mamroczę i spuszczam wzrok, na swoje stopy
-To.. coś złego?- pytam niepewnie
-Nie. Myślę, że w pewnym stopniu to wszystko rozwiąże. Albo jeszcze bardziej się skomplikuje. Sam nie wiem.- wzdycha i wiem, że jest już rozbudzony. Chrypka minęła.  
-Sprawiasz, że się denerwuję- mówię szczerze
-Nie.. po prostu.. nie rozmyślaj o tym, ok? Wszystkiego dowiesz się, kiedy się spotkamy- mówi
-Ciężko będzie o tym nie myśleć- wzdycham
-Spróbuj
-Nie wiem, czego mam się spodziewać- wzruszam ramionami
-Proszę nie myśl o tym. Tęsknię i cholernie cieszę się, że cię zobaczę- mówi, chcąc zmienić temat
-Ja też. Zayn muszę kończyć. Przechodzimy do samolotu- informuję go
-Ok. w takim razie do zobaczenia. I miłego lotu- mówi
-Dobranoc- kończę połączenie i podążam za resztą. Tym razem, przypada mi miejsce obok mojego szefa. Startujemy, a ja oddycham z ulgą, kiedy lot się wyrównuje
-Boisz się latać? –pyta
-Nie, proszę pana- uśmiecham się do niego
-A pan?
-Na początku tak- chichocze i po raz pierwszy, widzę go takiego. Nie rozmawiającego o pracy, zadowolonego, uśmiechniętego. To coś innego niż ten Anderson w firmie. Inny człowiek
-Teraz, dla mnie to coś normalnego. Podobało ci się w Sydney?- pyta
-Oczywiście. Szkoda, że pobyt tam trwał tylko 3 dni. Z chęcią spędziłabym tam jeszcze trochę czasu i zwiedziła okolicę- mówię, a on się uśmiecha
-Koniecznie odwiedź kiedyś tamtejszą operę. Jest cudowna- informuje, a ja kiwam głową
-Bywałem tam z żoną, kiedy częściej jeździłem do Australii- dodaje. Żona.. on ma żonę?! Ukradkiem spoglądam na jego dłoń i faktycznie zauważam na niej złotą obrączkę. Dziwne.. odkąd pracuję, nie widziałam, żeby go odwiedzała
-W takim razie muszę tam zajrzeć- mówię mu, a on ciepło się uśmiecha
-Co u Zayna?- pyta mnie w końcu
-U Zayna?- marszczę brwi.. skąd on wie, że ja znam Malika? Przecież mu o tym nigdy nie mówiłam.
-W..w porządku- jąkam się
-Widziałem się z nim ostatnio. Wspominał, że się znacie- mówi, u marszczy brwi, najwidoczniej sobie coś przypominając.
-Oh.. nie mówił mi, że pana spotkał- mówię cicho
-To było dawno-wyjaśnia
-Rozumiem.
-Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli trochę popracuję?- pyta z uśmiechem
-Oczywiście, że nie szefie- wzruszam ramionami. Obserwuję go jak wyciąga laptopa i uważnie przegląda swoje projekty. Wzdycham i spoglądam przez okno. Wyjmuję książkę, którą wrzuciłam jeszcze przed wyjazdem do swojej torebki i zaczynam ją czytać. Wciągam się zupełnie i pozwalam Andersonowi spokojnie pracować. Po co najmniej dwóch godzinach czytania, czuję że moje oczy zaczynają już mieć tego dość. Zamykam książkę i proszę stewardessę o szklankę wody. Czekam chwilkę, a ona zaraz mi ją przynosi. Biorę łyk zimnej cieszy i kładę głowę na oparciu. Jestem trochę zmęczona. Wypijam wszystko po czym oddaję szklankę i spoglądam na szefa. Przez te kilka godzin, przesiadł się w inne miejsce, aby mieć więcej miejsca i uważnie coś rozpisuje na czystej kartce papieru. Rozmyślam o tym, kiedy Zayn mógł spotkać Andersona, oraz o tym, co takiego ważnego chłopak chce mi powiedzieć. Mówi, że to wszystko będzie prostsze.. co miał na myśli? Chce skończyć znajomość? Gdyby tak było, nie dzwonił by codziennie.. nie mówił, że tęskni. Prawda? Przymykam oczy i po długim rozmyślaniu zasypiam.

Kiedy się budzę, zauważam, że stewardessa budzi, siedzącego nieopodal szefa. Mówi coś do niego, po czym podchodzi do Troya i go również delikatnie szturcha
-Co się dzieje?- pytam, kiedy zbliża się do mnie
-Podchodzimy do lądowania- informuje mnie, po czym znika z pola mojego widzenia. Poprawiam się na miejscu i poprawiam swoje włosy. Po dłuższej chwili, czujemy lekkie szarpnięcie, a samolot zaczyna szybko toczyć się po płycie lotniska w Londynie. Uśmiecham się i w końcu wstaję. Wychodzimy z samolotu, a nasze bagaże zostają nam przekazane, po czym powolnym krokiem podążamy przez lotnisko.
~~Zayn~~
Stoję wśród tłumu i czekam cierpliwie na lot. Stąpam z nogi na nogę, mając nadzieję, że jak najmniej osób mnie tutaj rozpozna. Wzdycham z ulgą, kiedy w końcu dostrzegam Andersona. Podąża z jakimiś ludźmi, a tuż za nim idzie ona.
-Lily!- krzyczę, a ona rozgląda się dookoła siebie. Uśmiecha się, kiedy mnie dostrzega. Rozmawia krótko z szefem, po czym odchodzi od nich i podąża w moją stronę. Wychodzę jej naprzeciw, a kiedy jest na wyciągnięcie ręki, przyciągam ją do siebie i zamykam w uścisku.
-Zayn co tutaj robisz?- pyta
~~Lily~~
Jestem w kompletnym szoku. Nie spodziewałam się tego ,że go tutaj ujrzę. Myślałam, że raczej spotkamy się wieczorem.. albo po prostu do niego pojadę. Uśmiecham się, tuląc w jego ramionach
-Musiałem po ciebie przyjechać- mówi i całuje mnie w szyje.
-Cieszę się, że cię widzę- mówię cicho
-Jest powód, dla którego wstałem tak wcześnie rano, żeby się tutaj zjawić- mówi, po czym w końcu na mnie spogląda, przenosząc dłonie na moje policzki. Spogląda mi w oczy i szybko się do mnie przysuwa, złączając nasze usta w słodkim pocałunku...





Hej kochani ;) 
jej tak bardzo przepraszam was za to opóźnienie... przez kilka poprzednich dni chodzę kompletnie rozbita w dodatku nie miałam czasu żeby spokojnie usiąść i napisać rozdział... 
jestem rozkojarzona dlatego zdaję sobie sprawę z tego że rozdział kompletnie nie wyszedł...
wiem że mogły pojawić się powtórzenia... albo inne błędy..przepraszam 
dziękuję za wszystkie komentarze i cóż... do następnej ;) 
                                               13 komentarzy= nowy rozdział 
Mrs.Horan 




Obserwatorzy