sobota, 17 stycznia 2015

Happily cz.27 "Wyjazdy.. i powroty"



Odpalam jednego i zaciągam się dymem, obracając opakowanie w dłoni. Ponownie je otwieram. Wypaliłem dzisiaj już ponad połowę. Wyliczam każdego, zastanawiając się nad jednym..
Kocham ją… nie kocham… kocham, nie kocham… wyliczanka trwa, dopóki nie docieram do ostatniego papierosa. Kocham ją..nie kocham… kocham… 

KOCHAM..
                                                ****
Spoglądam na leżący na stoliku telefon i natychmiast go podnoszę, wybierając numer Lily…
Musimy porozmawiać. TERAZ. Jeśli teraz jej tego nie powiem, później będzie jeszcze ciężej. Chciałbym się z nią spotkać, zobaczyć, przytulić i pocałować, mówiąc słowa, na które czeka. Dzwonię, jednak ona nie odbiera… próbuję po raz kolejny.. dalej nic. Jeszcze raz. Kolejny… nic z tego. Dziewczyna, wciąż ignoruje moje telefony.
~~Lily~~
Dojeżdżam na lotnisko, kiedy dzwoni do mnie Zayn. Próbuje kilkanaście razy, jednak ja nie mogę odebrać. Widzę czekającego na mnie szefa i naprawdę myślę, że nic się nie stanie, jak porozmawiamy później.
-Gotowa?- pyta, na co kiwam głową. Nie lecimy sami. Jest też Troy, który jest prawnikiem i Anthony, doradca Andersona. Podążamy do jednego, zupełnie innego pomieszczenia.
-Zaczekamy tutaj chwilkę- informuje mnie Troy
-W porządku- uśmiecham się do niego i kładę swoją torbę na wolnym krześle. Niecierpliwie spoglądam na telefon, widząc po raz kolejny, że dzwoni Zayn
-Możesz odebrać. Lot będzie długi, a może to coś ważnego- Troy mówi z uśmiechem i oddala się, żeby mi nie przeszkadzać. Spoglądam na nich i w końcu odbieram połączenie.
-Halo- odzywam się jako pierwsza
-Cześć. Lily.. w końcu odebrałaś. Zaczynałem się martwić- mówi od razu. Poprzez ton jego głosu, mogę stwierdzić, że jest spięty. Zmartwiony
-Nie. Po prostu nie mogłam odebrać- tłumaczę
-W porządku. Lily muszę ci coś powiedzieć. To ważne..
-Zayn nie mogę rozmawiać- przerywam mu
-To naprawdę ważne- upiera się
-Zayn naprawdę nie mogę teraz rozmawiać- wzdycham i spoglądam na szefa. Uważnie na mnie spogląda i wskazuje, że już czas iść
-Dobrze. Gdzie jesteś? Przyjadę i porozmawiamy. Albo po prostu poczekam. Jesteś w firmie?- dopytuje się
-Nie- zaprzeczam
-Więc gdzie? Lily naprawdę muszę się z tobą spotkać- mówi, prawie błagając
-Zayn wyjeżdżam. Nie będzie mnie przez najbliższe 3 może 4 dni- informuję go
-Lily- Troy podchodzi bliżej i zabiera swoją walizkę, podążając w stronę wyjścia.
-Dokąd wyjeżdżasz? Dlaczego?- pyta nagle
-Muszę kończyć. Naprawdę. Odezwę się.- mówię szybko, po czym się rozłączam i od razu wyłączam komórkę. Zabieram swoją torbę, po czym podążam za resztą. Po niecałych 20 minutach jesteśmy na pokładzie, prywatnego samolotu Pana Andersona. Stewardessa miło się do nas uśmiecha i pomaga, kiedy drzwi zostają zamknięte. Pilot wita nas serdecznie i informuje jak długo powinien trwać lot i tak dalej. Rozsiadam się wygodnie i wyciągam swój notatnik. Mam czas, żeby spokojnie sobie wszystko uporządkować. Rozpisuję sobie dokładnie wszystkie spotkania, a kiedy kończę, kładę głowę na oparciu i wpatruję się w okno. W jednej chwili powraca do mnie myśl o Zaynie. Dlaczego tak nagle chce się spotkać? Dlaczego tak nalegał na spokojną rozmowę telefoniczną? Chciał znowu ustalać jakieś zasady? Reguły, które później i tak łamie? Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć. Jestem lekko zdezorientowana. Naprawdę chcę wiedzieć, o co mu chodzi. Chciałabym zadzwonić i porozmawiać, jednak przez najbliższe kilka godzin nie będzie to możliwe. Wzdycham, po czym zamykam oczy i pozwalam sobie na relaks. Odpędzam od siebie wszystkie myśli.. cóż przynajmniej próbuję.
-Śpisz?- słyszę obok siebie, więc uchylam oczy
-Nie. Rozmyślam- uśmiecham się i spoglądam na Troya
-Byłaś już w Sydney?- pyta zadowolony
-Nie. Lecę tam po raz pierwszy. A ty?
-Jasne. Często latam, żeby odwiedzić firmę Pana Andersona- wyjaśnia
-Jak tam jest?-
-Niedługo sama się przekonasz. Jednak mamy tylko 3 dni i wiele pracy, więc wątpię, żeby był czas na jakiekolwiek zwiedzanie- odzywa się
- Ale obiecuję, że jeśli znajdę chodź chwilkę wolnego czasu i ty też, to z chęcią trochę cię oprowadzę. Co ty na to?- pyta
-Jasne. Świetnie, bardzo ci dziękuję- uśmiecham się do niego. Rozmawiamy naprawdę długo. Przez ten czas, naprawdę dużo się o nim dowiaduję. Jest miły i zabawny. Rozśmiesza mnie do tego stopnia, że zaczyna boleć mnie brzuch. Uśmiecha się do mnie, kiedy widzi, że zaczynam ziewać.
-Oh.. chyba ktoś się zmęczył- chichocze
-Tak. Chyba trochę- wzdycham
-Zdrzemnij się. Ja chyba też to zrobię. Przed nami jeszcze kilka godzin lotu- mówi, po czym przesiada się na swoje miejsce, a ja mam znowu chwilkę dla siebie. Zamykam oczy i prawie od razu zasypiam.
~~Zayn~~
Denerwuję się krótką rozmową z Lily. Zbyła mnie, w dodatku informując o wyjeździe. Gdzie? Z kim? Kiedy wróci? Dlaczego? W mojej głowię krążą pytania, na które na razie nie otrzymam odpowiedzi. Im więcej czasu spędzam na rozmyślaniu, tym szybciej dochodzę do wniosku, że być może się pospieszyłem. Chciałem wyznać jej miłość pod wpływem chwili. Tak naprawdę nie zastanawiając się nad tą decyzją. Chociaż z drugiej strony. Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać. Pojawia się coś, co ukrywałem przez naprawdę długi czas. Dręcząc tym i siebie i ją. Odtrącania, przyciągania, pocałunki. Zdaję sobie sprawę z tego, jak to mogło wyglądać. Wiadome jest to, że nie potrafię radzić sobie z takimi uczuciami. Od zawsze miałem problem z przyznaniem tego przed samym sobą, a co dopiero przed dziewczyną, lub kimkolwiek innym. Teraz jest gdzieś daleko. W innym mieście, kto wie.. może nawet kraju. Nie wiem co mam o tym sądzić. Czuję się zupełnie obco… dziwnie. Z dala od niej. Wiedząc, że nie należy do mnie, że wszystko może się zdarzyć. Że każdy może być mądrzejszy ode mnie. Nie wie co mam jej do powiedzenia, więc może starać się zapomnieć. Zapomnieć o mnie. Jednak czy Lily jest do tego zdolna? Czy potrafi zranić, osobę którą kocha? Mam nadzieję, że nie. Że te 3 dni miną szybko, a kiedy wróci, po prosu porozmawiamy. Spokojnie usiądziemy i pozwoli mi wszystko wytłumaczyć. Wyjaśnić. Nie widziałem jej przez tak krótki czas, a już zaczynam tęsknić. To głupie. Cholernie głupie, ale naprawdę mi jej brakuje. Jej śmiech, oczy, dłonie, włosy. Ciepło, które czuję, kiedy ją obejmuje, które czuję gdy mogę ją pocałować. Wyjątkowy zapach jej perfum.. zwariowałem. Do cholery zwariowałem, na punkcie Lily Narrow.
~~Lily~~

Budzi mnie miły głos stewardessy, informującej mnie o tym, iż podchodzimy do lądowania. Uśmiecham się do niej i dziękuję, po czym nieco się poprawiam. Cieszę się, kiedy w końcu mogę wyjść z samolotu. Podróż jest naprawdę wykańczająca. Zabieramy swoje bagaże, po czym udajemy się do taksówek i podążamy do jednego z hoteli, o którym oczywiście nie mam pojęcia. Korzystając z okazji, przez całą drogę, spoglądam przez okno, aby chodź trochę przyjrzeć się miastu.
-Widzimy się za 2 godziny.- szef informuje mnie, kiedy rozchodzimy się w hotelu, na co kiwam głową i spokojnie podążam do swojego pokoju. Pierwsze piętro, pokój nr 45. Znajduję odpowiednie drzwi i szybko je otwieram, wchodząc do środka. Odstawiam torbę tuż przy łóżku, a sama się na nie rzucam. Jestem wykończona. Telefon! Przypominam sobie i szybko wyjmuję go z kieszeni natychmiast włączając. Czekam chwilkę, po czym zauważam wiadomości od Zayna.
„Gdzie pojechałaś?”
„Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?”
„Wyjechałaś z mojej winy?”
„Ile do cholery mam czekać, na jakąś odpowiedź?”
„Zaczynasz mnie irytować… Lily naprawdę musimy porozmawiać”
czytam ostatnią wiadomość, po czym ciężko wzdycham. Wybieram jego numer i czekam, aż odbierze.
-Halo? Lily w końcu- słyszę już po chwili. Jego głos jest zachrypnięty
-Cześć. Dopiero włączyłam telefon. Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz- wyjaśniam.
-Nie szkodzi. Ważne, że dzwonisz- mówi, po czym ziewa
-Spałeś?- pytam. O kurcze.. strefy czasowe
-Przepraszam. Zupełnie zapomniałam o strefach- jęczę
-Nie ważne. Gdzie jesteś Lily? Wyjechałaś na drugi koniec świata?- pyta
-Jestem w Australii. Sydney. Szef ma tutaj spotkanie- wyjaśniam
-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?- pyta, a jego głos nieco się zmienia
-Nie chciałam odzywać się pierwsza. Ty miałeś to zrobić. Pamiętasz?- pytam
-Uhm- przytakuje
-Chciałeś rozmawiać. Co takiego chciałeś powiedzieć?- pytam
-Ja..- zaczyna i założę się, że teraz przeczesuje włosy ręką
-Coś się stało? –dopytuję się
-Nie. Znaczy tak. Ale to chyba nie jest… rozmowa na telefon- mówi
-To coś ważnego?-
-Bardzo- stwierdza
-Odnoszę wrażenie, że jesteś zły- mamroczę
-Co? Nie, nie jestem Lily. Naprawdę.- zaprzecza
-W porządku- wzdycham z ulgą
-Chciałbym, żebyś wróciła- mówi cicho
-Co?
-Tęsknię za tobą- wyjaśnia, a ja zamieram. Tęskni. Mój boże.. nie ma pojęcia ile to dla mnie znaczy.
-Ja za tobą też- szepczę, po czym rozmawiamy jeszcze chwilę. Słyszę coraz częstsze ziewanie chłopaka i uśmiecham się, kiedy za każdym razem zaprzecza, mówiąc że wcale nie jest zmęczony. W końcu kończymy rozmowę. Jeśli mam iść na spotkanie służbowe z szefem, muszę wziąć prysznic i doprowadzić się do porządku, więc to właśnie robię. Kiedy wracam do pokoju otwieram walizkę i szukam w niej czystych ubrań. Szybko się ubieram i związuję włosy w niemal idealnego koka. Ostatni raz spoglądam w swój notatnik, po czym wychodzę z pokoju i podążam na parter, gdzie mam spotkać się z szefem.
~~Zayn~~
Przez kolejne 2 dni jestem strasznie zabiegany. Dziś był kolejny występ i tłum fanek, czekających przed studiem był ogromny. Kiedy wracam do domu dochodzi już prawie 23. Zastanawiam się chwilkę, po czym wybieram numer Lily. Przez te dni, rozmawiamy naprawdę dużo. Można by rzec, że częściej niż wtedy, kiedy jest obok. Nie wyobrażam sobie dnia bez tego, a myśl, że już jutro wraca, cieszy mnie do tego stopnia, że właściwie o niczym innym już nie myślę. Jednak jest też druga strona… kiedy wróci, będę musiał jej to wszystko powiedzieć. Wyznać co czuję, a to naprawdę nie będzie łatwe. Denerwuję się na samą myśl o tym, a co dopiero wtedy, kiedy dojdzie do tego momentu i będę musiał to zrobić? Nie mam pojęcia jak to będzie. Boję się, że powie mi, że już za późno. Wyśmieje mnie i odejdzie. Zlekceważy, postępując tak samo, jak ja to zrobiłem. Czekam chwilę, aż w końcu dziewczyna odbiera
-Cześć- mówi od razu
-Hej.- uśmiecham się
-Jak ci minął dzień?- pyta
-Ja powinienem o to spytać-
-Właśnie wstałam. Czeka mnie męczący i ostatni dzień w Sydney. Wybieram się do firmy Andersona. Jest gorzej niż myślałam.- wzdycha i słyszę cichy szelest.
-Zwiedziłaś Sydney?- pytam
-Nie. Nie miałam takiej okazji. Ale wylatujemy o 15:00, więc może Troy zdąży mi coś pokazać- odpowiada
-Troy? Kim jest Troy?- pytam. Kto to do cholery jest? Zaciskam zęby i czekam na odpowiedź
-Prawnik Andersona. Zaproponował mi to w wolnej chwili- wyjaśnia
-Powiedz mu, że nie musi. Byłem tam kilka razy. Mogę sam cię tam zabrać i wszystko pokazać.- mamroczę, a ona cicho chichocze
-Zaynie Maliku czy jest pan zazdrosny?- pyta zadowolona
-Nie. Po prostu… w ogóle dlaczego ci to proponuje? To dziwne- mówię, już nieco rozdrażniony
-Uhmm…. A cię to bardzo irytuje- śmieje się
-Nie. Mam to gdzieś- mówię i po chwili tego żałuję, kiedy jej śmiech cichnie.
-Oh..- mówi i zapada między nami cisza
-Źle mnie zrozumiałaś- bronię się
-Miałem na myśli, że mam gdzieś tego kolesia.. znaczy- plączę się sam w swoich słowach
-W porządku. Nie ważne- mówi, jednak słyszę w jej głosie niewielki smutek
-Zayn ja… muszę kończyć. Potrzebuję prysznica i wychodzę do pracy- mówi nagle
-Już? Oh.. dobra.. ok.. W takim razie do usłyszenia później?- pytam z nadzieją
-Dam ci znać, tuż przed wylotem z Sydney- informuje
-W porządku będę czekać. Do usłyszenia
-Pa- mówi i szybko kończy połączenie. Debil. Kompletny idiota. Rozmowa toczyła się dobrze, a tu proszę… i wszystko spieprzyłem. Wzdycham, po czym rzucam telefon na łóżko i wchodzę do łazienki. Potrzebuję gorącej i relaksującej kąpieli.
~~Lily~~
Ugh.. jestem strasznie zła? Nie.. raczej smutna. Przez te dni, kiedy kontaktowałam się z Zaynem, było naprawdę dobrze. Rozmawialiśmy, nawet przez godzinę.. przez cały czas się śmiejąc, a dziś?  O co mu chodzi. Znowu był zazdrosny, ale za wszelką cenę nie chce się do tego przyznać. Z jednej strony się cieszę, bo to oznacza ,że jednak nie jestem mu całkiem obojętna ,a z drugiej.. zachowuje się tak dziwnie. Wzdycham, po czym wysiadam z windy i wychodzę przed hotel, gdzie czeka już szef.
-Jedźmy.- mówi i wsiada do samochodu. Jego kierowca pomaga mi wejść do auta, po czym rusza w stronę swoich drzwi. Przemierzamy ulice Sydney, by po chwili dojechać do firmy. Jest mniejsza. Zdecydowanie mniejsza od tej w Anglii. Nie ukrywam, że jest tu zdecydowanie, przyjemniej. Atmosfera jest zupełnie inna, niż w Londynie. Z tego co wiem, interes wisi na włosku. Architekci z jego firmy, nie otrzymują zbyt wiele zleceń, przez co utrzymywanie firmy staje się coraz trudniejsze. Wchodzimy do środka, a od recepcji ruszamy wprost do Sali konferencyjnej gdzie ma się odbyć spotkanie, ze zastępcą Andersona i tutejszym zarządem.
-Usiądź obok mnie i notuj jak najwięcej ważnych informacji.- kiwam głową i siadam obok szefa, przy wielkim szklanym stole. Rozmowa toczy się dość długo. Cały zarząd wydaje się być bezradny i proponuje zamknięcie oddziału w Sydney, jednak szef nie chce się na to zgodzić. Wciąż proponuje nowe spotkania i kilku kontrahentów. W końcu rozmowy dobiegają końca. Staje na tym, że firma spróbuje funkcjonować dalej, a jeśli nie, Anderson przyjedzie tutaj na miesiąc lub dwa ,aby spróbować postawić firmę na nogi samemu. Kiedy wychodzimy ze spotkania, dochodzi godzina 13:20. Wracamy do hotelu, a ja zaczynam się pakować. Chowam kilka rzeczy, które wczoraj zostawiłam na krześle i zabieram kosmetyczkę z łazienki. Słyszę pukanie do drzwi, więc natychmiast otwieram. W moich drzwiach staje Troy.
-Gotowa?- pyta
-Już prawie. Wejdź- wpuszczam go do środka i zamykam za nim drzwi
-Nie udało nam się zwiedzić miasta.- mówi, zostawiając walizkę przy wejściu i siadając na krześle
-Szkoda- uśmiecham się do niego sztucznie i podążam do swojej torby. Nie mogę nic poradzić na to, że jestem rozdrażniona. Wszystko to spowodowane jest poranną rozmową z Zaynem
-Może kiedyś uda nam się to zrobić- uśmiecha się
-Byłoby fajnie
-Mam nadzieję- mówi cicho i przygryza wargę. Nachylam się i zapinam swoją torbę, a kiedy się prostuje, niemal wpadam na chłopaka
-Przepraszam- mówię i się odsuwam
-Nie ma sprawy. Mogę ją wziąć.- mówi i wskazuje na bagaż
-Oh. Nie trzeba- wyjaśniam, ale on dalej się upiera, więc w końcu rezygnuję i mu ją podaję. Chłopak wiesza ją sobie na ramię i staje przy drzwiach, chwytając swoją walizkę.
-Możemy iść?- pyta, a ja jeszcze raz rozglądam się po pokoju. Zabieram telefon i torebkę, po czym kiwam głową na zgodę. Troy otwiera mi drzwi i przepuszcza w progu, po czym czeka cierpliwie, aż zamknę drzwi i podążamy korytarzem w stronę windy.
-Znam tutaj kilka świetnych barów. Jeśli przyjedziemy tutaj następnym razem, chętnie cię do nich zabiorę.- mówi, kiedy zjeżdżamy na parter. Ugh.. do tej pory miałam go za fajnego chłopaka, jednak teraz zaczyna mi się narzucać i staje się nieco nachalny. Flirtuje ze mną, a ja naprawdę nie mam na to ochoty
-Myślę, że mój chłopak mnie tu zabierze. Mówił, że z chęcią sam oprowadzi mnie po mieście- mówię, mając na myśli poranne słowa Zayna. Wiem, że nie mogę pozwolić sobie na nazywanie go moim chłopakiem, ale w tej sytuacji, jest to konieczne.
-Chłopaka?- pyta, a mina mu rzednie
-Tak.
-Nie wiedziałem, że go masz- mówi poważniej, a jego uśmieszek znika. Od razu lepiej.
-Mam. Od niedawna- wzdycham i ukradkiem mu się przyglądam, kiedy wysiadamy z windy i wychodzimy przed hotel, gdzie czekają na nas taksówki. Troy oddaje nasze bagaże i zajmuje miejsce w samochodzie, nie czekając na mnie. Oh.. więc plan się powiódł. Uśmiecham się pod nosem i zajmuję miejsce obok niego, a potem ruszamy w stronę lotniska.Zapowiada się na to, że nie długo zacznie padać. Niebo jest nieco ciemniejsze, a w oddali widać ciemne chmury. Wzdycham, kiedy taksówka zatrzymuje się pod wielkim budynkiem i każdy z nas wysiada. Bagaże zostają nam zabrane, a my udajemy się do miejsca ,w którym znowu czekamy na nasz lot. Wykorzystuję wolną chwilkę i dzwonię do Zayna, tak jak obiecałam. Marszczę brwi, kiedy nie odbiera za pierwszym razem. Próbuję jeszcze raz i tym razem mi się udaje
-Halo?- pyta cicho. O cholera.. znowu śpi. Tam jest środek nocy
-Znowu cię obudziłam- mówię cicho
-Nic nie szkodzi. Tylko tobie pozwalam na budzenie mnie w środku nocy i nie mam ci tego za złe- mamrocze, a ja wyobrażam go sobie w łóżku, z rozczochranymi włosami. Leżącego na brzuchy z zamkniętymi oczami i telefonem przy uchu
-Więc.. dzwonię, żeby powiedzieć, że jestem już na Lotnisku- informuję go
-Wracasz do mnie- mamrocze, a ja lekko się uśmiecham. Wydaje mi się, że nasze humory są nieco lepsze
-Wracam do domu Zayn- poprawiam go
- O której będziesz w Londynie?- pyta
-Myślę, że gdzieś o 8:30.- wyjaśniam
-W porządku- mówi zadowolony
-Co?
-Jak się obudzę, będziesz już w tym samym mieście co ja. Musimy porozmawiać- mówi poważniej
-Przecież rozmawiamy- unoszę brwi
-Nie chodzi o taką rozmowę Lily.. czekałem na to odkąd wyjechałaś. To naprawdę ważne.- wyjaśnia
-Rozumiem- mamroczę i spuszczam wzrok, na swoje stopy
-To.. coś złego?- pytam niepewnie
-Nie. Myślę, że w pewnym stopniu to wszystko rozwiąże. Albo jeszcze bardziej się skomplikuje. Sam nie wiem.- wzdycha i wiem, że jest już rozbudzony. Chrypka minęła.  
-Sprawiasz, że się denerwuję- mówię szczerze
-Nie.. po prostu.. nie rozmyślaj o tym, ok? Wszystkiego dowiesz się, kiedy się spotkamy- mówi
-Ciężko będzie o tym nie myśleć- wzdycham
-Spróbuj
-Nie wiem, czego mam się spodziewać- wzruszam ramionami
-Proszę nie myśl o tym. Tęsknię i cholernie cieszę się, że cię zobaczę- mówi, chcąc zmienić temat
-Ja też. Zayn muszę kończyć. Przechodzimy do samolotu- informuję go
-Ok. w takim razie do zobaczenia. I miłego lotu- mówi
-Dobranoc- kończę połączenie i podążam za resztą. Tym razem, przypada mi miejsce obok mojego szefa. Startujemy, a ja oddycham z ulgą, kiedy lot się wyrównuje
-Boisz się latać? –pyta
-Nie, proszę pana- uśmiecham się do niego
-A pan?
-Na początku tak- chichocze i po raz pierwszy, widzę go takiego. Nie rozmawiającego o pracy, zadowolonego, uśmiechniętego. To coś innego niż ten Anderson w firmie. Inny człowiek
-Teraz, dla mnie to coś normalnego. Podobało ci się w Sydney?- pyta
-Oczywiście. Szkoda, że pobyt tam trwał tylko 3 dni. Z chęcią spędziłabym tam jeszcze trochę czasu i zwiedziła okolicę- mówię, a on się uśmiecha
-Koniecznie odwiedź kiedyś tamtejszą operę. Jest cudowna- informuje, a ja kiwam głową
-Bywałem tam z żoną, kiedy częściej jeździłem do Australii- dodaje. Żona.. on ma żonę?! Ukradkiem spoglądam na jego dłoń i faktycznie zauważam na niej złotą obrączkę. Dziwne.. odkąd pracuję, nie widziałam, żeby go odwiedzała
-W takim razie muszę tam zajrzeć- mówię mu, a on ciepło się uśmiecha
-Co u Zayna?- pyta mnie w końcu
-U Zayna?- marszczę brwi.. skąd on wie, że ja znam Malika? Przecież mu o tym nigdy nie mówiłam.
-W..w porządku- jąkam się
-Widziałem się z nim ostatnio. Wspominał, że się znacie- mówi, u marszczy brwi, najwidoczniej sobie coś przypominając.
-Oh.. nie mówił mi, że pana spotkał- mówię cicho
-To było dawno-wyjaśnia
-Rozumiem.
-Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli trochę popracuję?- pyta z uśmiechem
-Oczywiście, że nie szefie- wzruszam ramionami. Obserwuję go jak wyciąga laptopa i uważnie przegląda swoje projekty. Wzdycham i spoglądam przez okno. Wyjmuję książkę, którą wrzuciłam jeszcze przed wyjazdem do swojej torebki i zaczynam ją czytać. Wciągam się zupełnie i pozwalam Andersonowi spokojnie pracować. Po co najmniej dwóch godzinach czytania, czuję że moje oczy zaczynają już mieć tego dość. Zamykam książkę i proszę stewardessę o szklankę wody. Czekam chwilkę, a ona zaraz mi ją przynosi. Biorę łyk zimnej cieszy i kładę głowę na oparciu. Jestem trochę zmęczona. Wypijam wszystko po czym oddaję szklankę i spoglądam na szefa. Przez te kilka godzin, przesiadł się w inne miejsce, aby mieć więcej miejsca i uważnie coś rozpisuje na czystej kartce papieru. Rozmyślam o tym, kiedy Zayn mógł spotkać Andersona, oraz o tym, co takiego ważnego chłopak chce mi powiedzieć. Mówi, że to wszystko będzie prostsze.. co miał na myśli? Chce skończyć znajomość? Gdyby tak było, nie dzwonił by codziennie.. nie mówił, że tęskni. Prawda? Przymykam oczy i po długim rozmyślaniu zasypiam.

Kiedy się budzę, zauważam, że stewardessa budzi, siedzącego nieopodal szefa. Mówi coś do niego, po czym podchodzi do Troya i go również delikatnie szturcha
-Co się dzieje?- pytam, kiedy zbliża się do mnie
-Podchodzimy do lądowania- informuje mnie, po czym znika z pola mojego widzenia. Poprawiam się na miejscu i poprawiam swoje włosy. Po dłuższej chwili, czujemy lekkie szarpnięcie, a samolot zaczyna szybko toczyć się po płycie lotniska w Londynie. Uśmiecham się i w końcu wstaję. Wychodzimy z samolotu, a nasze bagaże zostają nam przekazane, po czym powolnym krokiem podążamy przez lotnisko.
~~Zayn~~
Stoję wśród tłumu i czekam cierpliwie na lot. Stąpam z nogi na nogę, mając nadzieję, że jak najmniej osób mnie tutaj rozpozna. Wzdycham z ulgą, kiedy w końcu dostrzegam Andersona. Podąża z jakimiś ludźmi, a tuż za nim idzie ona.
-Lily!- krzyczę, a ona rozgląda się dookoła siebie. Uśmiecha się, kiedy mnie dostrzega. Rozmawia krótko z szefem, po czym odchodzi od nich i podąża w moją stronę. Wychodzę jej naprzeciw, a kiedy jest na wyciągnięcie ręki, przyciągam ją do siebie i zamykam w uścisku.
-Zayn co tutaj robisz?- pyta
~~Lily~~
Jestem w kompletnym szoku. Nie spodziewałam się tego ,że go tutaj ujrzę. Myślałam, że raczej spotkamy się wieczorem.. albo po prostu do niego pojadę. Uśmiecham się, tuląc w jego ramionach
-Musiałem po ciebie przyjechać- mówi i całuje mnie w szyje.
-Cieszę się, że cię widzę- mówię cicho
-Jest powód, dla którego wstałem tak wcześnie rano, żeby się tutaj zjawić- mówi, po czym w końcu na mnie spogląda, przenosząc dłonie na moje policzki. Spogląda mi w oczy i szybko się do mnie przysuwa, złączając nasze usta w słodkim pocałunku...





Hej kochani ;) 
jej tak bardzo przepraszam was za to opóźnienie... przez kilka poprzednich dni chodzę kompletnie rozbita w dodatku nie miałam czasu żeby spokojnie usiąść i napisać rozdział... 
jestem rozkojarzona dlatego zdaję sobie sprawę z tego że rozdział kompletnie nie wyszedł...
wiem że mogły pojawić się powtórzenia... albo inne błędy..przepraszam 
dziękuję za wszystkie komentarze i cóż... do następnej ;) 
                                               13 komentarzy= nowy rozdział 
Mrs.Horan 




16 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny :) Zayn w końcu powie co czuje <3 czekam na następny rozdział :) @loovvveeee1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam uwielbiam uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale nie jest zły dziewczyno ;)
    Genialnie :P a to zakończenie wisienka na torcie ;)
    Pozdrawiam I czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serio w takim momencie?! Dawaj dalej kochana! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam... czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział skarbie! Oby tak dalej! Chcę aby Zayn i Lily byli razem. ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest okropnie genialny! Fantastyczny. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdzial czekam na nastepny .

    OdpowiedzUsuń
  10. nie moge się doczekać, aż w końcu jej to powie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech jej to już powie ile można, się nie cierpliwie xd Ohh Troy się trochę przeliczyl chyba xd czekam na kolejny Aneta

    OdpowiedzUsuń
  12. BASIAAAAAAAAAAAAA! JAK MOŻESZ? W TAKIM MOMENCIE?! No przecież... AHHHH! Zabije cie kiedyś za to! MUSI JEJ TO POWIEDZIEĆ... Zapewne jutro będą na okładkach gazet, bo Zayn ją pocałował w miejscu publicznym *--------* Chcę zostać Lily *o*

    OdpowiedzUsuń
  13. KOCHAM KOCHAM KOCHAM ❤ Uwielbiam twoje kazde opowiadanie , ale teraz dzieki temu rozdzialowi to jest w rankingu u mnie na 1 -@primasek1-Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  14. ❤❤❤
    @PrimEverdeen74

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy