-Chwileczkę.- podnosi słuchawkę, po
czym oznajmia szefowi, że ma gościa. Kiwa do mnie głową i wskazuje na drzwi
mówiąc, że Phil Anderson mnie przyjmie….
***
-Oh.. Zayn! Jak ja cię dawno nie widziałem.
Co u rodziców?- pyta, wychodząc mi naprzeciw i ściska moją dłoń
-W porządku-mówię, zachowując powagę
-Pozdrów ich ode mnie, koniecznie-
uśmiecha się i wskazuje na fotel
-Co cię do mnie sprowadza?- pyta,
zajmując swoje miejsce za biurkiem
-Jestem w sprawie przyjaciółki-
zaczynam
-Oh.. czyli?
-Lily… Narrow.- wyjaśniam
-Oh.. Lily…- wzdycha, a uśmiech
schodzi z jego twarzy
-Phil była przerażona, po tym jak
kazałeś jej wyjść z firmy- mówię, lekko podnosząc głos
-Zayn.. opowiedziała ci co się stało?
Dlaczego w ogóle jesteś tu w jej sprawie? Myślę, że nie powinna angażować w
swoją pracę przyjaciół
-Dlaczego? Myśli, że ją zwolnisz, do
cholery- mówię, a nerwy zaczynają mi puszczać
-Wiesz, że poważnie zastanawiam się
nad tym. Myślę, że mogłaby się bardziej postarać- wyjaśnia, a ja cieszę się, że
jest między nami biurko
-Pracuje tu od niecałego miesiąca-
mówię krótko
-Miała wystarczająco dużo czasu, żeby
się przyzwyczaić. Powiedz jej, że jeśli myśli, że przysłanie ciebie coś wskóra,
to się myli. Zayn naraziła mnie na naprawdę złą opinię. Firma nie potrzebuje
strat- opiera się o blat, a ja zaciskam szczękę, po czym kręcę głową
-Chcesz ją zwolnić, prawda?- pytam
-Zastanawiam się- powtarza
-Co jeśli zwróciłbym ci te pieniądze,
które straciłeś?- pytam nagle, a on unosi brwi
-Chcesz za nią płacić?
-Chcę, żeby miała pracę. Długo jej
szukała.- jestem naprawdę wściekły na tego palanta. Naprawdę do tej pory miałem
go za miłego kolesia. Jednak teraz widzę, że chodzi mu tylko o pieniądze.
-Nie chodzi tylko o pieniądze. Jest
też moja reputacja.- zaczyna
-Do cholery!- mówię i wstaję
-Nie mów mi, że ten klient był taki
ważny, bo do kurwy nie był Phil. –syczę, a on opiera się na fotelu
-Dlaczego się denerwujesz?- pyta
-Ile? Ile straciłeś?- pytam
-Około 30 tysięcy- mówi spokojnie. 30…
-Jeszcze dzisiaj te pieniądze będą na
twoim koncie.- mówię krótko
-Jesteś tego pewny Zayn? Kim ona jest,
że tak o to walczysz?- pyta, podchodząc do mnie
-Przyjaciółką. A przyjaciół nie zostawia
się w potrzebie-
-Wie, że tu jesteś?- mruży oczy
-Nie. I zależy mi na tym, żeby się nie
dowiedziała Phil. Płacę, nie zwalniasz jej i nie mówisz, że tu byłem. Traktuj
ją należycie, ok.? I daj jej czas. Gwarantuję, że wszystkiego się nauczy.
–mówię, a on wzdycha
-To nie jest tylko przyjaciółka, wiesz
o tym, prawda?
-Nie. Nic więcej nie ma. Poza tym, to
nie twoja sprawa.- kończę tą dyskusję i ściskam jego dłoń.
-Miło mi się rozmawiało- uśmiecha się
-Jasne. Powodzenia- odsuwam się i
zmierzam do drzwi, które pozostawiłem chyba lekko uchylone.
-Zayn nie zapomnij pozdrowić
rodziców.- przypomina mi, więc kiwam głową i wychodzę. Uśmiecham się do Beth i
wsiadam do windy. Wszystko poszło o wiele łatwiej niż myślałem. Najważniejsze
jest to, że Lily zostanie na swoim stanowisku. Wszystko będzie w porządku, tak
długo jak się o tym wszystkim nie dowie. Nie mogę powiedzieć jej tego, że
pojechałem do Andersona. Wściekłaby się, a tego nie chcę…
~~Lily~~
Kiedy wysiadam z samochodu Zayna,
niemal od razu zauważam swoją matkę, stojącą w oknie.
-Lily, skarbie gdzieś ty była?
Martwiłam się.- łapie mnie w drzwiach
-Ugh… nocowałam u przyjaciela.
Zasnęłam kiedy oglądaliśmy film- tłumaczę jej
-Byłaś u Andrew i Lucy?- pyta
-Nie. Oni nie są moimi jedynymi
przyjaciółmi- kłamię i wbiegam po schodach do swojego pokoju.
-Jesteś głodna?- wchodzi, do mojego
pokoju i krzyżuje ramiona
-Nie. Właściwie chciałam ci powiedzieć,
że nocuję przez cały weekend u Samanthy. Mamy kolejny babski wieczór, a potem
chcę spędzić z nią trochę czasu- wyjaśniłam wyciągając kilka rzeczy z szafy.
Chwyciłam swoją torbę i zaczęłam je do niej wkładać
-Jak to nocujesz u Sam?- pyta
zaskoczona
-Normalnie mamo. Naprawdę nie mam
czasu. Mam tylko godzinkę.- próbuję dyskretnie wyprosić ją z pokoju, jednak nie
udaje mi się
-Kim jest ten przyjaciel? Znam go?-
wypytuje dalej
-Co? Mamo nie. Nie znasz go, ok.?
Jestem pełnoletnia, naprawdę nie musisz się o mnie martwić-wywracam oczami i
wchodzę do łazienki
-To on cię tutaj przywiózł?- pyta dalej
-Mamo! Możesz przestać?- jestem już
lekko poirytowana jej pytaniami o Zayna.
-Zabezpieczacie się?- ooo niee…
-Przestań! Nie spałam z nim-
teoretycznie, dodaje moja podświadomość
-Martwię się- oznajmia już nieco
spokojniej
-Mamo…- wzdycham i podchodzę bliżej
-Uwierz mi. Mój przyjaciel jest
ostatnią osobą, która chciałaby mnie skrzywdzić. Teraz jadę do Sam. Naprawdę
nie martw się. Nie ma czym- mówię, a ona gładzi mój policzek i uśmiecha się
-Dobrze. Rozumiem.- mówi
-Naprawdę nie mam czasu. Mój
przyjaciel odwiezie mnie do Sam. Mam godzinę.- wyjaśniam
-W porządku- uśmiecha się i odchodzi
do drzwi
-Lily?- zatrzymuje się w drzwiach
-Tak?
-Ten przyjaciel… ma jakieś imię?- pyta
-Zayn mamo. Zayn- powtarzam, a ona
kiwa głową i wychodzi zamykając za sobą drzwi.
Wzdycham, po czym siadam na łóżku.
Wszystko co potrzebne mi na kolejne dwa dni już spakowałam. Zostało mi jeszcze
trochę czasu, więc postanawiam odpocząć. Pomyśleć. Dlaczego w ogóle on
zaproponował mi weekend u siebie? Znaczy… wiem, że to nic nie znaczy. Nawet na
nic nie liczę. Cieszy mnie to, że będę z nim aż przez dwa dni. Cały czas.
Kolejne pół godziny naprawdę strasznie mi się ciągnie. Nie mogę się doczekać
powrotu Zayna. Co chwilkę zerkam na zegarek w telefonie. Wzdrygam się, kiedy
zaczyna dzwonić.
-Halo?- odbieram od razu
-Podjeżdżam pod twój dom. Gotowa?-
pyta
-Jasne. Już idę- rozłączam się, po
czym zabieram torbę i zbiegam na dół.
-Mamo wychodzę- krzyczę
-Oh. Już przyjechał? Mogę go poznać?-
zapytała, od razu pojawiając się w salonie
-Nie mamo. Proszę cię. Nie rób tego ,ok.?-
pytam, a ona zrezygnowana kiwa głową i zostaje w domu. Kiedy wychodzę na
zewnątrz, Zayn stoi oparty o maskę samochodu.
-Co za punktualność- zaśmiałam się
podchodząc bliżej
-Ta- zaśmiał się
-Mamy świadka. Mama stoi w oknie. Nie
patrz- informuję go, a on po raz kolejny chichocze i zabiera moją torbę, kładąc
ją na tylne siedzenie.
-Więc, co? Gotowa na weekend ze mną?-
pyta, otwierając mi drzwi
-Tak. Jak najbardziej- uśmiecham się i
wsiadam do środka, a już po chwili Zayn odpala silnik i wyjeżdża na ulicę
-Więc załatwiłeś swoją sprawę?- pytam,
spoglądając na niego
-Tak. Wszystko jest jak najbardziej w
porządku. Lepiej być nie może uwierz.- zerka na mnie i puszcza mi oczko.
Dojechanie do jego domu, nie trwa zbyt długo. Kiedy tylko się zatrzymuje,
wysiada i obchodzi samochód, żeby otworzyć mi drzwi.
-Więc, co chcesz dzisiaj robić?- pytam,
kiedy wchodzimy do jego domu
-Właśnie miałem zapytać o to samo. Nie
mamy jednak całego dnia. O 14 mamy samolot do Berlina- wyjaśnia, rzucając
klucze na półkę
-Czekaj. Co takiego?- pytam, podążając
za nim
-Polecimy do Niemiec. Mówiłem ci, że
mamy dzisiaj występ.-przypomina mi
-I ja mam lecieć z tobą?
-Myślałem, że to oczywiste. Skoro
zgodziłaś się spędzić ze mną weekend- wzrusza ramionami
-Mogłeś mnie od razu o tym
poinformować- jęczę
-Przecież mówiłem. Daj spokój Lily.
Daj się namówić. –uśmiecha się i ugina kolana, zniżając na poziom mojej twarzy
-Proszę, zrób to dla mnie- dodaje, a
moje serce się rozpływa. Oczywiście, że się zgodzę
-Dobra już dobra. Ale wrócimy jeszcze
dzisiaj?- pytam
-Jasne. Przed północą powinniśmy być z
powrotem.- uśmiecha się
-Nie wzięłam ze sobą nic specjalnego.
Nie wiedziałam- wzdycham
- Nie szkodzi Lily- śmieje się i
składa całusa na moich ustach
-Ładnemu we wszystkim ładnie- puszcza
mi oczko i podchodzi do lodówki, wyciągając z niej puszkę piwa
-Będziesz pił? Jak pojedziemy na
lotnisko?- pytam
-Louis po nas przyjedzie- informuje
mnie i otwiera puszkę
-Chcesz jedno?- pyta, a ja kręcę głową
-Więc… lecimy z Louisem, Liamem,
Niallem i Harrym?- pytam, siadając na blacie
-Tak. – odpowiada krótko, a ja
pozwalam sobie sięgnąć jabłko, z koszyka stojącego obok
-Więc, jak to wszystko wygląda?- pytam
-Co?- unosi brwi i staje naprzeciwko
mnie
-Występy. Mieliście już ich całe
mnóstwo, prawda?
-Ta… kilkaset- śmieje się
-Za każdym razem jest podobnie.
Najpierw udajemy się do Lou. Zajmuje się nami. Wiesz stylizacja i te sprawy.
Potrzebujemy trochę czasu, żeby w pełni przygotować się do występu. Przed
wejściem stajemy w kółku i mówimy sobie kilka słów, po czym wchodzimy dając
kolejny, dobry występ.- opowiada krótko
-Co za skromność- śmieję się
-Serio.. naprawdę się staramy. A kiedy
widzimy reakcję fanów.. jesteśmy prawie pewni, że zrobiliśmy to tak jak
należy.- uśmiecha się ciepło
-Jest jakieś miejsce, gdzie chciałbyś
pojechać w najbliższym czasie?- pytam ponownie, gryząc jabłko
-Tak. Bradford, naprawdę rzadko bywam
w domu-
-Przykro mi.- mówię smutno
-Nie ma powodu. Znaczy.. chciałbym być
blisko nich. Odwiedzać, spędzać z nimi czas.. ale nie zostawiłbym tego. Kocham
to co robię, a chłopacy to moja druga rodzina.- wyjaśnia
-Rozumiem.-
-Daj gryza- wskazuje na jabłko, więc
odwracam je i pozwalam mu ugryźć ogromny kawałek
-Ej- szturcham go, a on zaczyna się
śmiać.
-Co robimy- pytam
-Nie mam zielonego pojęcia- wzdycha i
wyrzuca pustą puszkę po piwie
-Może coś zjemy?- proponuję
-Zamówić pizzę?
-Nie. Ugh… ja mogę coś zrobić.-
uśmiecham się
-Wow… chcesz mnie otruć- robi
przerażoną minę, a ja szturcham go w ramię
-W porządku. Umiesz robić pizzę?-
pyta, na co kiwam głową
-Możesz iść czy coś… nie lubię jak
ktoś się gapi, kiedy staram się coś zrobić- chichoczę, a Zayn kiwa głową i
wyciąga sok, po czym informuje, że będzie w salonie, a potem weźmie prysznic.
-A… poradzisz sobie?- wskazuje na
kuchnię. Przytakuję, a on znika w sąsiednim pomieszczeniu. Długą chwilę zajmuje
mi znalezienie wszystkich potrzebnych składników. Naprawdę zastanawiam się czy
zawołać Zayna i zapytać czy w ogóle ma w domu mąkę, jednak znajduję ją w
ostatniej szafce. Prycham, po czym wyciągam ją i zaczynam robić ciasto.
Dokładnie przypominam sobie jak uczyła mnie tego mama. Nie zbyt często ją
robię. Zdecydowanie łatwiej i szybciej jest ją po prostu zamówić. Wzdycham,
kiedy zastanawiam się, co do proporcji składników, jednak w końcu wszystko
sobie przypominam i zaczynam robić sos. Kiedy wszystko jest gotowe, a pizza
jest już w piekarniku, słyszę dzwonek do drzwi. Czekam chwilę, mając nadzieję,
że Zayn ruszy się z kanapy i otworzy. Jednak kiedy, po chwili słyszę bardziej
natarczywe pukanie, decyduję się wyjść z kuchni. Widzę, że Zayna nie ma na
kanapie i zastanawiam się, czy nie będzie to wyglądało zbyt dziwnie, kiedy ja
otworzę. Wzdycham i poprawiam ubranie, po czym podchodzę do drzwi i je
otwieram. O.MÓJ.BOŻE…
Moim oczom ukazał się blond chłopak z
szerokim uśmiechem..
-Ups… pomyliłem domy?- zaśmiał się,
spoglądając na numer widniejący na ścianie
-Um… Nie.. znaczy…- zaczynam, jednak
przerywa mi jego śmiech
-Jest Zayn?- pyta, wkładając dłonie do
kieszeni
-Um… tak. Bierze prysznic- informuję
go, a on unosi brwi
-Prysznic?-
-Tak. Um… wejdź.- odsuwam się i
wpuszczam go do środka. Do cholery… jakie mam prawo, żeby w ogóle się tutaj
rządzić?
-Ty jesteś…?- pyta, powoli idąc przez
korytarz
-Lily… Narrow- mówię niepewnie
-Niall. Horan- podaję mi dłoń i
wchodzi do salonu
-Cały Zayn. Szykuje się kilka godzin
przed wyjazdem- zaśmiał się i usiadł na kanapie
-Niall- słyszymy i już po chwili,
zauważam Zayna stojącego na schodach w swoich dresach
-Hej. Przyjechałem nieco wcześniej
-Ok- mruknął, schodząc na parter
-Dzwoniłem do Louisa. Przyjedzie po
mnie i ciebie.- wyjaśnił, a Zayn usiadł na kanapie
-Trzeba było mu nie otwierać-
powiedział Zayn i wydawał się być poważny. Było mi głupio. Ma rację, nie
powinnam
-Żartuję Lily- uśmiechnął się, a Niall
prychnął
-Co tak pachnie?- zapytał blondyn
-Tak… ja właśnie.. robię jakby… pizzę-
zaczęłam się jąkać i z pewnością jestem teraz czerwona
-Wspaniale… wieki nie jadłem domowej
pizzy- Niall się uśmiechnął i potarł dłonie
-Um… tak. Pójdę ją sprawdzić-
westchnęłam i wyszłam.. dobra. Prawie wybiegłam z salonu do kuchni. Oparłam się
o blat i o boże… chcę wracać do domu. To był zły pomysł z tym wszystkim.
-Hej- słyszę za sobą, więc odwracam
się w stronę Zayna
-Co jest?- pyta i podchodzi bliżej,
opierając się dłońmi po obu moich stronach
-Nic. Pizza powinna być gotowa już
niedługo- staram się rozluźnić sytuację ,jednak to na nic.
-Myślę, że wrócę do domu- mówię, kiedy
nie spuszcza ze mnie wzroku
-Dlaczego? Ze względu na Nialla? Daj
spokój, on taki jest. – uśmiecha się
-Dobrze się spisałaś z tą pizzą-
chwali mnie
-Nawet jej nie spróbowałeś- unoszę
brwi
-Niallowi posmakuje- informuje
-Miała być dla ciebie.- mówię i
zaczynam tego żałować
-Dla mnie?- uśmiecha się
-Ta..-mówię cicho, a on złącza nasze
usta w pocałunku. Tak bardzo mi się to podoba, ale chcę przestać, przypominając
sobie, że Niall jest w salonie. Kiedy słyszę jego odchrząknięcie, Zayn w końcu
pozwala mi się odsunąć, a sam spogląda na blondyna stojącego w progu
-Myślałem, że mieliście sprawdzić
pizzę- unosi brwi i zaczyna się uśmiechać
-Niall starczy- odezwał się Zayn, a
Niall wzruszył ramionami. Po kilku naprawdę niezręcznych minutach, pizza jest
gotowa do jedzenia, więc kroję ją, trzęsącymi się dłońmi i stawiam na stole
-Smacznego- uśmiecham się i siadam
obok Zayna. Wydaje się, że obydwu chłopakom naprawdę to smakuje. Bawi mnie to,
jak chłopacy kłócą się o ostatni kawałek, a jeszcze bardziej, kiedy wygrywa
Zayn.
-Serio Lily… nigdy nie jadłem tak
dobrej rzeczy jak to. Jesteś genialna. Dzięki- odzywa się Niall, a ja po raz
pierwszy zaczynam się rozluźniać
-Dzięki. Starałam się.
-Lily jedzie z nami- przypomina mu
Zayn, a Niall mówi, że wie, po czym słyszymy kolejne pukanie do drzwi i dzwonek
-Louis. Zawsze tak puka- informuje
mnie Zayn, po czym wychodzi, a Niall podaje mi talerze, kiedy wstawiam je do
zmywarki.
-OOO…. Hej. Jestem Louis.- po chwili,
chłopacy pojawiają się w kuchni
-Lily- mówię krótko
-Jedziesz z nami, tak?- pyta z
uśmiechem, a ja lekko kiwam głowa, że tak
-No to kochani. Spinać tyłki i do
samochodu.- wzdycha, więc podążam z Zaynem do jego sypialni. Chłopacy zostają w
salonie, gadając o występie.
-Zayn. Ja naprawdę nie sądzę, żeby mój
wyjazd z wami, był dobrym pomysłem- mówię, kiedy tylko zamykam za nami drzwi
-Co? Przecież się zgodziłaś?- mówi,
ściągając dresy i zakładając nową parę dżinsów
-Tak. Ale przecież mogę zostać.
Pojechać do domu. I przyjechać na przykład.. rano.- wyjaśniam
-Nie Lily. Jedziemy. Naprawdę,
pospiesz się- pogania mnie, kiedy szuka czegoś wśród swoich ubrań
-Nie… nie mogę- mówię, kiedy Zayn
ściąga koszulkę. Zatrzymuje się w połowie ruchu, po czym spogląda na mnie i
wzdycha. W jednej chwili, znajduje się przy mnie i złącza nasze usta. Jego
pocałunek jest powolny, a on nie pozwala mi się odsunąć.
-Jedź- szepcze mi w usta i przygryza
moją wargę
-Nie mogę.- wzdycham, a on lekko się
odsuwa
-Albo jedziesz, albo nici z weekendu.
Chcesz cały wolny czas, spędzić myśląc o pracy? O tym co się stało?- pyta z
wyrzutami
-Nie. Zayn chcę spędzić z tobą
weekend. Ale nie mogę jechać. Naprawdę polubiłam Nialla i Lou, ale nie mogę.
Nie stawiaj mi ultimatum- proszę go
-Swoją drogą, zapomniałam o pracy.
Dzięki, że mi przypomniałeś- uśmiecham się gorzko
-Więc wracasz do domu. Ok… zabierz
torbę. Podwieziemy cię pod dom- odsuwa się i zakłada czystą koszulkę. Chcę
zapytać, czy mogę przyjechać rano, ale nie zdążam, bo Zayn właśnie wychodzi z
pokoju. Spuszczam głowę i podążam za nim na dół
-Oh.. myślę Lily, że ta torba to
trochę dużo ,jak na taki krótki wyjazd do Niemiec- Louis się uśmiecha, co
odwzajemniam. Wydaje się być miły
-Nie jadę. Zmieniłam zdanie
-Jak to?- pyta Niall, a Zayn zakłada
kurtkę
-Normalnie. Nie jedzie- podaje mi
kurtkę i wszyscy wychodzimy. Lou zabiera moją torbę i rzuca ją do bagażnika, po
czym zajmuje miejsce kierowcy. Ja z Niallem siedzimy z tył, a Zayn z Louisem są
z przodu.
-Więc..Lily mam nadzieję, że będziemy
widywać się częściej- Lou uśmiecha się, kiedy zatrzymuje się przed moim domem.
-Ja też. Dziękuję za podwózkę- uśmiecham
się i spoglądam na Zayna, jednak on od razu spogląda w szybę. Wysiadam, a Niall
wyjmuje moją torbę z bagażnika i podaję mi ją
-Dobranoc- mówi i mruga do mnie, po
czym wraca do samochodu. Stoję na chodniku i patrzę jak ich samochód znika z
mojego pola widzenia. Moja szansa, na wspólny weekend właśnie się skończyła..
Hej przepraszam za opóźnienie... rozdział był już napisany ale ostatecznie zdecydowałam że jest do niczego i postanowiłam napisać go od początku..dlatego zajęło to tyle czasu..
mam nadzieję że rozdział wbrew pozorom nie jest taki zły... i że może chociaż trochę wam się spodobał... jeśli chcecie zajrzyjcie do zakładki "bohaterowie" pojawił się tam szef Lily...
mam nadzieję że się spodobało i że skomentujesz rozdział... dlatego...
do zobaczenia przy następnej części...
pamiętaj żeby skomentować :) jest to dla mnie bardzo ważne żebyście wyrażali swoje zdanie...
no cóż... więc napisz coś ;)
do następnej :*
Mrs.Horan
Jeju było tak pięknie :/ Zayn się donsa a powinien ją zrozumieć ! Swoją drogo jak ona się dowie o tych pieniądzach to go chyba zabije :^ Strasznie podoba misię ten rozdział jest lekki i to jest fajne ;) Do następnego - @primasek1- Wiktoria
OdpowiedzUsuńJejku ... Zayn ! Nie pozwalaj jej tak ! No .. Oh... ;c To nie fair ! ZAWSZE W TAKIM MOMENCIE? Czekam... ;D Chcę już kolejną ! :d
OdpowiedzUsuńdlaczego to musiało się tak skończyć? szkoda, wielka szkoda ;( rozdział super i już nie moge się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńCzemu nie pojechała :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze <3 @loovvveeee1D