-No więc… Lily! Opowiadaj wreszcie, co się wczoraj
działo! Jak było z Zaynem?- pyta zaciekawiona Lucy, nalewając do trzech
kieliszków czerwonego wina.
Zayn.. właśnie.. przez cały dzień się nie odezwał…
****
-Hallo! Lucy do Lily- dziewczyna pomachała mi dłonią,
przed oczami, wyrywając mnie z zamyślenia
-Oh.. przepraszam
-Więc.. zaczniesz wreszcie?- pyta zniecierpliwiona Sam
-Dobra.. daj spokój. Nic się nie działo. Przyjechał po
mnie, pojechaliśmy do restauracji, do kina i do niego..
-Do niego?!- Lucy niemal wypluła wino z ust
-Ta.. to było niezręczne. Zupełnie jakbym się
narzucała… opowiedziałam mu trochę o sobie, a on o sobie. I tak się skończyło.
Odwiózł mnie do domu, a teraz nawet się nie odzywa- westchnęłam
-Więc, dlatego jesteś taka dziwna, przez cały dzień.-
dumała Sam
-Czekaj, czekaj… martwisz się o to.. czyli..spodobał
ci się- drążyła Lucy
-No ta.. tyle, że on chyba nie chce mieć nic wspólnego
ze mną. W sumie rozmawialiśmy jakieś 3-4 razy. Ale było fajnie. To on zaprosił,
mnie na to spotkanie. Jestem dziwna.. –westchnęłam
-Odezwie się. On też cię lubi. Na pewno.- pocieszała
mnie Sam.
-Ok. zmieniamy temat. Lucy, co u ciebie i Andrew? Jak
się wam układa?- zaczęłam pytać
-Jest cudnie…- zaczęła i tak właśnie zleciało nam pół
wieczoru. Lucy opowiadała o Andrew, a Samantha o chłopaku, który przyjeżdża do
kawiarenki. Potem obejrzałyśmy dwie komedie romantyczne, pomalowałyśmy sobie
nawzajem paznokcie i robiłyśmy wiele innych bezsensownych rzeczy, przy tym
pochłaniając prawie wszystko co kupiłyśmy w supermarkecie. Aż dziwne, że
zmieściłyśmy to wszystko. Odpłynęłam gdzieś w połowie filmu z Robertem Pattinsonem…
-Cholera!- obudził mnie brzęk szkła i syknięcie Sam
-Co jest?- zapytałam, podnosząc się z podłogi
-Zbiłam kieliszek. Dobrze, że Lucy jest w łazience.-
szepnęła. Pozbierała szybko wszystkie kawałki szkła i wrzuciła je do śmietnika.
-Tylko cicho- szepnęła, zaczynając chichotać.
Oczywiście nie miała zamiaru poinformować przyjaciółki, że zbiła jej kieliszek
do wina
-Boli mnie głowa- jęknęłam, idąc za nią do kuchni
-Dziwisz się. Wypiłyśmy wczoraj dwie butelki wina, a później
Lucy przyniosła nam zapasy Andrew.- przypomina mi. No tak.. trochę
zabalowałyśmy
-Mam nadzieję, że nie będzie się gniewać- zaśmiałam
się, przykładając sobie szklankę z zimną wodą do skroni
-Hej dziewczynki- do kuchni wpadła zadowolona,
wykąpana Lucy
-Ciszej- jęknęłam, na co wszystkie zaczęłyśmy się
śmiać
-Masz tutaj tabletki i idź wziąć prysznic- powiedziała
Lucy podając mi dwie aspiryny.
-Dzięki- łyknęłam je i podreptałam do łazienki
-Gdyby dzwonił Zayn to odbiorę!!- usłyszałam wołanie
Sam
-Nie zadzwoni!- odkrzyknęłam, wchodząc do łazienki.
Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam zęby. Ubrałam się i związałam włosy w
kucyka. Kiedy wróciłam do salonu, na kanapie siedział Andrew, kończąc nasze
chipsy
-No cześć młoda- uśmiechnął się, widząc mnie
-Cześć. Co tak wcześnie?- zapytałam
-Wcześnie? Kochana jest 12:30. – prychnął, ciągnąc
mnie za sobą do kuchni
-Naleśniki gotowe- odezwała się Lucy, stawiając pełny
talerz na blat stołu
-Pysznie- uśmiechnął się chłopak, całując ją w
policzek i zasiadając do stołu, co zaraz zrobiły dziewczyny i ja.
-Więc co robiłyście, przez całą noc?- zapytał
-Gadałyśmy, piłyśmy, oglądałyśmy, malowałyśmy,
jadłyśmy i jeszcze raz piłyśmy- zaśmiała się Sam
-Piłyście… a co?- zapytał, nieco podejrzanie
-Wino- odezwałam się, jak gdyby nigdy nic
-Ta… i tak jakby to powiedzieć… nasz mały zapas też-
odezwała się Lucy, a Andrew przestał gryźć kawałek naleśnika
-Chcesz mi powiedzieć.. że wypiłyście wszystko?-
zapytał
-No tak jakby..- powiedziałam
-O cholera!- prychnął i zaczął się głośno śmiać
-Z czego się chichrasz kretynie!- krzyknęła uradowana
Sam
-Chciałbym to widzieć..- mówił przez śmiech
-Bo się zakrztusisz..- uniosłam brwi z rozbawienia
-A wy, co robiliście?- zapytała go Lucy
-Byliśmy pograć w bilard.- powiedział, kiedy się
opanował
-Chcesz mi powiedzieć, że bez alkoholu?- zapytała Sam.
W momencie, kiedy Andrew miał odpowiedzieć, zadzwonił telefon
-To nie mój- powiedział chłopak
-Mój też nie- odezwała się Lucy
-Ani mój- Sam wzruszyła ramionami
-O cholera Lily, może to Zayn- krzyknęła Lucy i
zerwała się z miejsca, biegnąc w stronę salonu, a za nią Samantha.
-A tym co?- zapytał Andrew, unosząc brwi
-Nie pytaj- westchnęłam, idąc za nimi i zostawiając
chłopaka samego z naleśnikami
-To nie on… to twoja mama- powiedziała zawiedziona Sam,
podając mi telefon
Zabrałam komórkę i odebrałam.
-Córciu nadal jesteś u Lucy?- zapytała
-Tak. Dopiero wstałyśmy.. coś się stało?
-Nie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wrócę dzisiaj
nieco później. Muszę zastąpić koleżankę- wyjaśniła
-Oh.. dobrze..martwię się o ciebie- mama zdecydowanie
za dużo pracuje
-Córciu.. to moja praca. Obiecuję, że wezmę trochę
urlopu i wyjadę do Spa.- śmieje się
-Trzymam cię za słowo. Zasługujesz na wypoczynek-
mówię
-W porządku. Muszę kończyć. Baw się dobrze.- odpowiada
i się rozłącza
-I co?- pyta Lucy
-Nic. Zostaje po godzinach- informuję je
-Co z Zaynem?- pyta Sam
-Daj spokój. Zadzwoni jak będzie chciał- wzruszam
ramionami, udając obojętną, chociaż wcale tak nie jest
-Dobra dobra. Ja już swoje wiem. Wpadłaś skarbie-
śmieje się Sam
-W nic nie wpadłam. Przestań. Będę lecieć. Dziękuję za
wczoraj, było suuper- śmieję się sztucznie, przytulając przyjaciółki
-Musimy częściej robić babskie wieczorki- Lucy się
uśmiecha i przytulamy się
-A ja…- w progu staje Andrew, ze smutną minką
-Mnie nikt nie przytuli, no nie?- pyta, udając
płaczące dziecko
-Lecę..- wzdycham z uśmiechem i zabieram swoją torbę,
udając się do wyjścia. Było fajnie.. naprawdę fajnie się bawiłam z
dziewczynami. Dawno nie było takich wieczorów i zdecydowanie się z nimi zgadzam,
żeby to powtarzać.
Kiedy dochodzę do swojego domu, spoglądam na telefon,
w nadziei że zobaczę tam jakiegoś sms’a czy coś.. idiotka!
-Głupia idiotka- mówię do siebie, rzucając torbę na
kanapę.
---Zayn..
Wiem jak to wygląda.. nie odzywam się do niej prawie
od dwóch dni. Ale nie wiem co mam zrobić. Co mam powiedzieć? Zabrać ją gdzieś?
Zadzwonić? Dać spokój i nie odzywać się w ogóle? Ugh.. nigdy nie umiałem
podejmować decyzji, jeśli chodzi o dziewczyny i te rzeczy..
Tak naprawdę zachowałem się trochę jak idiota.
Zabrałem ją tutaj i co? Właściwie nie dziwię się, że zaraz chciała wracać.
Praktycznie ją ignorowałem.
Wstałem z kanapy, wychodząc do kuchni, gdzie
zostawiłem telefon. Zadzwonić.. czy nie.. oto jest pytanie..
Dobra.. dość tego.. wybrałem jej numer i nacisnąłem na
zieloną słuchawkę czekając, aż odbierze.
---Lily..
Prawie zasnęłam na kanapie i zrobiłabym to gdyby nie
dzwoniący telefon. Zayn. cholera ZAYN. Westchnęłam wstając i natychmiast
przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie
-Halo- odezwałam się pierwsza
-Lily. Cześć.. –zaczął niepewnie
-Cześć.
-Zastanawiam się, czy nie chciałabyś się spotkać..-
zaczyna.
Jest! Jest! Jest!
Miałam ochotę skakać z radości
-Um.. jasne. Gdzie?- pytam
-Kawiarenka? Twoja ulubiona?- jest trochę niepewny
-Jasne. Więc o 17:30?- pytam
-Tak. W sumie mogę po ciebie przyjechać. –mówi- jeśli
chcesz- dodaje
-Jasne. Będę czekać- uśmiecham się
-Ok. pa.- mówi i się rozłącza. Westchnęłam,
natychmiast wbiegając na górę..najwidoczniej wcześniej jednak przysnęłam, bo
mam tylko pół godziny.
10 minut… Zayn powinien być tutaj 10 minut temu.. może
się rozmyślił… może uznał, że to był zły pomysł… nie wiem. Ważne było to, że
wciąż go tutaj nie było. Spieszyłam się. Miałam 30 minut, żeby się przyszykować,
ale nic z tego, bo on nie przyjechał i nie raczył mnie nawet o tym
poinformować. Nie stałabym tutaj jak idiotka. Westchnęłam zrezygnowana i
usiadłam na schodkach przed domem.
Świetnie.
Właśnie miałam wrócić do domu, kiedy pod dom podjechał
nowy, czarny samochód. Zayn.
-Hej.- natychmiast wysiadł z wozu, żeby do mnie
podejść
-Hej- burknęłam, wstając z zimnych schodów
-Przepraszam za spóźnienie. Niestety kilka fanek mnie
zauważyło. Nie zawsze da się przejść niepostrzeżenie.- wyjaśnia.
Oh.. więc to
nie jego wina
-W porządku- uśmiecham się lekko
-Możemy iść?- zapytał
-Iść?- byłam trochę zdziwiona
-Tak. Jest dość ładna pogoda, więc… pomyślałem, że
moglibyśmy się przejść. –powiedział
-Oh. Jasne. W sumie dobry pomysł- westchnęłam, po czym
Zayn zamknął swój samochód i zaczęliśmy iść w stronę kawiarenki.
-Więc..- zaczęliśmy w tym samym momencie
-Ty pierwsza- zaśmiał się, wkładając ręce do kieszeni.
Wyglądał dziś trochę inaczej niż zwykle..znaczy.. dziś zamiast jego czarnej,
skórzanej kurtki była szara bluza.. co wyglądało na nim naprawdę dobrze..
-Ok. Co słychać?- zapytałam
-W porządku. Mamy teraz trochę pracy. Oh.
Zapomniałbym. Naprawdę przepraszam, że się nie odezwałem. Byłem zajęty i..-
przerwałam mu
-Zayn. nie musisz mi się tłumaczyć. Serio
-Tak. Ale przykro mi.- westchnął.
-Daj spokój. Nie ważne
-A co u ciebie. Jak ci minął wczorajszy dzień?-
zapytał w końcu
-Byłam przez cały czas z przyjaciółkami. Wiesz..
babski wieczór i takie tam…- zaśmiałam się
-To te wieczory, kiedy przyjaciółki obgadują
wszystkich i wszystko?- zapytał, nieco rozśmieszony
-Nie prawda- szturchnęłam go w ramię
-Nie obgadywałyśmy nikogo… no może trochę- przyznaje,
a Zayn wybucha śmiechem
-Mnie też?- zapytał
-Nie- powiedziałam, niepewnie
-Bo ci uwierzę..- zmrużył oczy, jednak wciąż wydawał
się być rozbawiony
-Oh.. daj spokój. Może mi powiesz, że kiedy ty
spotykasz się z przyjaciółmi to nie obgadujecie nikogo? Żadnych dziewczyn,
sytuacji? Nic? –pytam i czuję się zupełnie swobodnie
-Tak. Tak właśnie jest. Nikogo nie obgadujemy-
wyjaśnia
-Ta… bo ci uwierzę..- zacytowałam go, z przed kilku
minut, na co chłopak się uśmiecha.
-Zayn?- słyszymy, gdzieś za nami, więc obydwoje się
odwracamy
-Cześć- powiedziała młoda dziewczyna. Gdzieś około 16
lat… tak myślę
-Hej- powiedział Zayn, uśmiechając się
-Mogę prosić autograf? I zdjęcie? Proszę cię..-
zapytał z nadzieją
-Jasne, że tak.- powiedział, po czym przytulił ją, a
ta zrobiła zdjęcie swoim telefonem. Po czym podała mu go, mówiąc żeby podpisał
się na obudowie. Z tego co słyszałam, miała na imię Aggie.
-Dziękuję. Bardzo was kocham- powiedziała, a Zayn
chwileczkę z nią porozmawiał, po czym odeszliśmy od niej.
-Przepraszam za to- zaczął
-Przestań. Rozumiem, sama też skorzystałabym, gdybym
spotkała swojego idola.- zapewniłam go
-Oh.. jeśli chcesz autograf, wystarczy powiedzieć-
zaśmiał się, kiedy wchodziliśmy do kawiarenki, zajmując dokładnie ten stolik,
co kiedyś
-Mamy swój własny stolik?- zapytałam rozbawiona
-Ten wydaje się być w porządku- wzrusza ramionami, po
czym czekamy chwilkę na przyjście kelnerki… oczywiście Sam…
-Hej- uśmiechnęła się i pościła do mnie oczko tak,
żeby Zayn tego nie widział
-Co podać?- zapytała
-Ja poproszę kawę i ciastko francuskie- powiedziałam z
uśmiechem
-Ok. a co dla ciebie?- zapytała Zayna
-Kawa i sernik- powiedział krótko
-Ok. zaraz przyniosę.-uśmiechnęła się i już jej nie
było. Jednak zanim zniknęła za bratem, odwróciła się i uniosła dwa kciuki w
górę, z szerokim uśmiechem na ustach, na co wywróciłam oczami i wróciłam do
rozmowy z Zaynem
-Więc, czym się teraz zajmujecie?- zapytałam
-Pisaniem. Wciąż piszemy nowe kawałki, na kolejną płytę.
– wyjaśnił krótko
-Oh. I jak idzie?- zapytałam..
-Świetnie. Mamy cały czas nowe pomysły. Więc z
pisaniem nie ma problemu- uśmiechnął się, po czym zapadła między nami krótka
cisza, którą przerwała Sam
-Proszę. Zamówienia dla was.- uśmiechnęła się,
stawiając kawy i ciastka na stole
-Dzięki Sam
-A i jakbyście chcieli dokładki ciasta, to mnie
wołajcie.. – zaśmiała się i odeszła
-Jest szalona.- stwierdziłam
-Zauważyłem- prychnął z uśmiechem
-Jak idzie ci szukanie pracy?- pyta
-Nijak… właściwie się poddałam. Nie szukałam od
ostatniego razu. –mówię, upijając łyk kawy
-Sama się nie znajdzie- unosi brwi, po czym nabija na
widelczyk kawałek sernika i wkłada go do ust
-Myślisz, że nie wiem?- pytam, nieco poirytowana
-Myślę.. że powinnaś szukać do skutku- mówi,
wzruszając ramionami
-Daj spokój. Nie musisz mnie pouczać. Doskonale wiem,
że praca nie przyjdzie do mnie sama. Nie każdy ma tyle szczęścia co ty i nie
każdy robi to, co kocha jednocześnie zarabiając Zayn.- jestem już lekko
wkurzona
-Spokojnie. Dlaczego się denerwujesz?
-Bo mnie wkurzasz, jasne?!- podnoszę lekko głos, a
Zayn milczy
-Przepraszam..- odzywam się, po chwili niezręcznej
ciszy
-W porządku. Nie powinienem..
-Nie. Chciałeś dobrze…- przerywam mu
-Jeśli chcesz mogę spróbować ci pomóc- zaczyna
-Nie. Nie pomożesz mi Zayn. nie chcę niczyjej pomocy.
Doskonale poradzę sobie sama.- kończę
-Do tej pory nie widzę, żebyś sobie radziła- wytyka mi
-Może dlatego, że mnie nie znasz, co? Nic o mnie nie
wiesz Zayn…
-Wiem wystarczająco wiele.- odpowiada, po czym zaciska
zęby, najwyraźniej już zły
-Czyżby..- prycham
-Masz 19 lat. 5 października masz urodziny. Mieszkasz
w Londynie z matką. Ojciec was zostawił. Nie masz rodzeństwa. Lubisz deszcz i
te inne pierdoły, za którymi przepadają dziewczyny. Ojciec nazywał cię Miki,
kiedy miał dobry humor. Oh.. i zapomniałbym, jesteś tak cholernie humorzasta,
że robi się to wkurzające..- prycha
-Ty też jesteś wkurzający. Nie odzywasz się, a dzisiaj
od tak dzwonisz i chcesz się spotkać! W dodatku się spóźniasz..
-Mówiłem ci dlaczego się nie odzywałem i dlaczego się
spóźniłem. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. O co ci chodzi?!- obydwoje
zaczęliśmy „rozmawiać” trochę za głośno i kilka osób spoglądało w naszą stronę
-O nic.. nie ważne.. przepraszam. – odpuszczam,
opierając się plecami o krzesło. Zapada między nami cisza. Ja zajmuję się swoim
ciastem, a Zayn swoim, od czasu do czasu popijając kawę. Nawet na niego nie
spoglądam. Jestem wkurzona, ale wiem, że ma rację. Siedząc od tak sobie, nie
znajdę pracy to po pierwsze, a po drugie nie musi mi się tłumaczyć.
-Zapamiętałeś..- odzywam się cicho, nadal na niego nie
patrząc
-Co?- burknął, podnosząc wzrok na mnie
-Zapamiętałeś wszystko, o czym ci opowiadałam? Wtedy
na naszym spotkaniu?- zapytałam unosząc głowę
-Ta… mam… mam dobrą pamięć- wzdycha, spoglądając na
mnie. Nie jest już zły..
Mam taką nadzieję
-Będzie padać- odzywa się w końcu
-Jak to?- pytam, spoglądając przez wielkie okno, po
swojej lewej stronie. Miał rację. Niebo zrobiło się niemal czarne.
-Powinniśmy iść. Jak zacznie padać, to już nie
przestanie.- odezwał się Zayn
-No tak. –przyznałam mu rację, dopijając szybko swoją kawę. Poprosiliśmy o rachunek, który już po chwili przyniosła nam Samantha.
Zayn stwierdził, że zapłaci za nas oboje i właściwie nie miałam nic do gadania,
co równało się z zadowolonym uśmieszkiem na ustach Sam. Kiedy wyszliśmy z
kawiarenki, było o wiele chłodniej, niż kiedy tam wchodziliśmy. Minusem było to,
że nie miałam dla siebie żadnej bluzy, co było przyczyną mojej gęsiej skórki
-Zimno ci?- zapytał, kiedy podążaliśmy w stronę mojego
domu
-Trochę- przyznałam, a już po chwili, poczułam ciepły
materiał oplatający moje ramiona
-Co ty..- zaczęłam, ale on nawet nie pozwolił mi
skończyć
-Mi jest ciepło, a zrobił się niezły wiatr. Nic nie
mów, tylko po prostu to załóż.- powiedział, niemal od razu się odsuwając.
Posłuchałam go i wsunęłam ręce w rękawy, otulając się ciepłą bluzą chłopaka
-Dziękuję- uśmiechnęłam się, po czym zaczęliśmy iść
dalej. Mijało nas kilka osób, które w pośpiechu znikały z ulic, nie chcąc
zmoknąć
-Niee!- burknęłam, kiedy poczułam zimne krople na
swojej twarzy
-Chyba nie zdążymy- prychnął Zayn
-Chodź- spojrzałam na niego, od razu chwytając go za
rękę i ciągnąc za sobą. Zaczęliśmy biec, aby jak najszybciej pokonać dzielącą
nas odległość od domu. Na szczęście nie było już daleko. Jednak zanim
dobiegliśmy na miejsce byliśmy cali mokrzy
-Wejdziesz do środka?- zapytałam, wchodząc po schodach
-Yyy…ta. Czemu nie.- powiedział, idąc za mną. Szybko
podwinęłam mokre już rękawy jego bluzy i zaczęłam szukać kluczy, które zniknęły
gdzieś w torebce
-Mokniemy..- pospieszał mnie Zayn
-Są- szepnęłam, natychmiast wyciągając klucz i
przekręcając zamek w drzwiach. Chłopak wszedł za mną i zamknął drzwi, opierając
się o nie. Jego włosy całkowicie opadły na jego czoło, gdzie kropelki wody,
spływały na twarz, a potem na równie przemoczoną czarną koszulkę. Która swoją
drogą, nieźle podkreślała jego mięśnie i tatuaże
-Jestem sama. Mama została dłużej w pracy.-
poinformowałam go, zapraszając ręką do wejścia w głąb domu.
-Nie zostanę. Jestem cały mokry. Muszę się przebrać-
poinformował mnie, wskazując na siebie
-A.. ok. jeśli chcesz- uśmiechnęłam się lekko. Byłam
zawiedziona.. myślałam, że może zostanie, chociaż na herbatę
-Ty też powinnaś się przebrać. Chyba nie chcesz być
chora- uśmiechnął się
-Tak.. a i twoja bluza- przypomniałam sobie, po czym
natychmiast ją ściągnęłam, oddając mu ją
-Jeszcze raz dzięki za pożyczenie mi jej.-
uśmiechnęłam się, kiedy ją ode mnie odebrał
-Nie ma za co. Dzięki za spotkanie. Do zobaczenia
Miki.- uśmiechnął się, otwierając drzwi
-Do widzenia Zayn- odpowiedziałam, spoglądając jak
trzyma bluzę nad głową, kiedy podbiega do samochodu i chowa się w nim,
natychmiast odpalając i odjeżdżając do domu…
ok.. jest
przepraszam za tak duże opóźnienie z rozdziałem...
w poprzednim poście napisałam wam dlaczego tak się stało...
jeszcze raz Przepraszam...
kolejne rozdziały powinny pojawiać się regularnie.. chcę żeby tak było bo czas trochę z tym nadgonić... rozwinąć historię itd...
no dobra...
mam nadzieję że pod tym rozdziałem pojawią się JAKIEŚ długie komentarze...bo wiadomo je czyta się najlepiej :D
więc
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ ZOSTAW KOMENTARZ!
(pamiętajcie że widzę ile was tutaj było i boli jak cholera kiedy nie poświęcisz mi nawet chwili na swoją opinię...
no następnej :*
Mrs.Horan
Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały bo ostatnio zgubiłam link i za dużo na głowie było niestety :/ Muszę przyznać , że jestem pod wielkim wrażeniem od ostatniego opowiadania bardzo się rozwinęłas w pisaniu ♡Zakochałam się w opowiadaniu i oby tak dalej ♥ Czekam na next -Wiktoria - @primasek1
OdpowiedzUsuńSuper 😊 czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńFantastyczny
OdpowiedzUsuńo boże to jest no poprostu brak mi słów :p no niesamowite
OdpowiedzUsuńchciałabym mieć taki talent jak ty :P już nie moge się doczekać next :P
pozdrawiam i życzę weny
Jessica XoXo
i czemu oni się muszą na siebie tak wzajemnie denerwować? Nie mogę się doczekać już następnego i spokojnie pisz i jak będzie gotowy wstawisz :) rozdział super i już po prostu nie mogę się doczekać jak rozwinie się dalsza historia ;) do zobaczenia
OdpowiedzUsuń